niedziela, 23 sierpnia 2015

Wojna o dormitorium

Szli, w milczeniu pokonując szkolne korytarze. Draco, wyprzedzający dziewczynę o parę kroków, nadawał ich wędrówce szybkie tempo.
— Malfoy… — odchrząknęła Hermiona. W ogóle nie miała ochoty wdawać się z nim w dyskusję, jednak wyjątkowe okoliczności nie pozostawiały jej wyboru. — Malfoy posłuchaj… musimy ustalić jakieś zasady dotyczące naszego dormitorium, dla dobra nas obojga. Nie możemy przecież przez cały rok skakać sobie do gardeł...
— Może ty nie możesz, ale ja nie będę miał z tym najmniejszych problemów, Granger.
— Mhm. Skoro tak, ostrzegam cię, że nie zamierzam robić wszystkiego sama. Oboje...
Ślizgon gwałtownie obrócił się w jej stronę, przykładając palec do ust.
— Shhh — szepnął, podchodząc do niej.
Hermiona cofnęła się i zgrzytnęła zębami, natrafiając plecami na ścianę. Nie uskoczyła jednak w bok. Uniosła głowę, wpatrując się w niego ze złością, nawet gdy chłopak oparł dłoń o kolumnę i nachylił się do niej.
— Posłuchaj, Granger. Mam dość ciebie i twojego ciągłego gadania — mruknął, tonem ociekającym pogardą, jednocześnie biorąc między palce kosmyk jej włosów. — Mam gdzieś ciebie, nowe obowiązki, wspólne dormitorium i McGonagall, więc jeśli chcesz przeżyć ten ostatni rok w Hogwarcie bez większych atrakcji, to radzę ci się zamknąć albo ci w tym pomogę. Rozumiesz? — dorzucił, przenosząc wzrok na jej twarz.
Hermiona prychnęła, uwalniając lok z jego uścisku. Mimowolnie skrzywiła się, gdy kilka kręconych niteczek pozostało w dłoni blondyna.
— Pytałem, czy rozumiesz?
— Rozumiem. I nie zamierzam tego tak zostawić.
Młody arystokrata uśmiechnął się tylko.
— Mała, przygłupia szlama — powiedział, wkładając w to tyle jadu, ile tylko zdołał, po czym odepchnął się od kolumny i odszedł, pozostawiając ją samą.
— Idź w cholerę, Malfoy. Oby jak najdalej ode mnie.
Jeszcze przez chwilę wpatrywała się w korytarz, w którym zniknął Ślizgon. Zamrugała, jakby wyrywając się z zamyślenia i włożyła trzymany przez niego lok za ucho. Jasny księżyc wiszący na niebie przypomniał jej, jak późna już pora. Nie chciała jednak iść do dormitorium prefektów naczelnych. Nie, gdy wiedziała, iż Malfoy jest bardziej niż chętny do dokończenia dzisiejszej potyczki.
Postanowiła udać się do przyjaciół. Gdy stanęła przed portretem Grubej Damy, uświadomiła sobie, że nie zna hasła. Zrezygnowana chciała już zawrócić, gdy zobaczyła Neville’a. Zamyślony, nie zauważył jej, dopóki nie stanął obok.
— Hermiona? Co ty tu robisz o tej porze? — zapytał zdenerwowany.
— Mogłabym cię zapytać o to samo. Jestem prefektem naczelnym Neville, lepiej, żebyś miał dobrą wymówkę.
— No bo ja… Zagadałem się. Z Luną — wyznał chłopak.
Gryfonka obdarzyła go karcącym spojrzeniem. Już zaczęła zastanawiać się nad tym, czy powinna wyciągnąć jakieś konsekwencje, gdy portret uchylił się, ukazując rudą czuprynę Ginny.
— Hej, czekaj! Właśnie cię szukałam…
— Nie teraz, muszę iść! — przerwała jej rudowłosa.
— Dokąd?
— Tam, gdzie ty nie możesz pójść ze mną!
— Czyli gdzie?!
— DO KIBLA! — dwójka Gryfonów patrzyła osłupiała na znikającą rudowłosą postać.
— Wszyscy powariowali… — szepnęła Hermiona.
— No — zgodził się Neville. — To co, wchodzisz? — Chłopak stanął przed obrazem i powiedział: — Gumochłon
Weszli do środka. Kasztanowłosa rozejrzała się po pokoju, jednak nigdzie nie zauważyła Harry’ego i Rona.
— Pewnie już śpią — powiedziała do siebie.
— Jak chcesz to mogę sprawdzić.
Parę minut później Hermiona wlokła się do swojego dormitorium, mrucząc pod nosem:
— Przyjaciele, też mi coś… Jak są potrzebni to albo śpią, albo okupują toaletę… Orchidea — powiedziała i weszła do środka.
Cichy okrzyk zachwytu niemal bezwiednie wydostał się z jej ust na widok jej nowego pokoju wspólnego. Ciemnoniebieskie ściany przyjemnie kontrastowały z jasnymi meblami, wśród których można było wyróżnić niski stolik, wygodną, szeroką sofa i dwa fotele. Obok okna mieściła się nowoczesna wieża, a naprzeciwko niej, po drugiej stronie salonu znajdował się barek. Na wprost drzwi widniały białe schodki, prowadzące do korytarza, gdzie, zapewne mieściły się drzwi do ich sypialni i łazienki. Jednak jej serce szczególnie zawłaszczył sobie biały kominek i pokaźna biblioteczka, wypełniona po brzegi podręcznikami.
Dziewczyna, nadal będąc pod wrażeniem nowoczesnego i drogiego wystroju, weszła w głąb pokoju. Już chciała zrobić krok w stronę fotela, by zobaczyć czy jest rzeczywiście taki wygodny, na jaki wygląda, gdy nagle poczuła opór. Zmarszczyła brwi, nie rozumiejąc, co się dzieje.
Z zamyślenia wyrwał ją odgłos otwieranych drzwi. Odwróciła się i zobaczyła Malfoya. Czarną koszulę rozpiął do końca, zupełnie nie przejmując się tym, iż może gorszyć tym swoją współlokatorkę. Leniwym krokiem podszedł do barku, dolał sobie alkoholu i obrócił się w jej stronę, opierając się nonszalancko o mebel.
— Możesz mi wyjaśnić, co to jest? — spytała zirytowana Gryfonka, zauważając świecącą, srebrną linię znajdującą się na wysokości jej kostek.
— A mówią Granger, że inteligentna z ciebie bestia… To jest granica.
— Wiem, że granica, ale co ona tu robi? — spytała. W powietrzu unosiło się echo nadchodzącej kłótni.
— Granger, trochę myślałem nad tym, co mi powiedziałaś i żeby poprawić nasze relacje, postanowiłem wyciągnąć do ciebie rękę i podzielić się z tobą dormitorium. Więc stul pysk i nie narzekaj.
Hermiona z niedowierzaniem popatrzyła na wąską dróżkę, po której mogła się poruszać. Miała dostęp do książek i sprzętu grającego.
— Podzieliłeś się?! Chyba śnisz, jeśli myślisz, że tak pozostanie! Nie pozwolę ci się tak traktować. Nie jestem cyrkowym zwierzęciem, żeby chodzić po wyznaczonych trasach!
— Jesteś pewna? —spytał, rozsiadając się na kanapie.
— Owszem.
Zarzucił jedno ramię na oparcie i upił łyk.
— Więc podejdź tu do mnie i powiedz mi to prosto w oczy — rzucił, patrząc na nią wyzywająco. Gdy odpowiedziało mu milczenie, uniósł wymownie brew.
— Jesteś... Jesteś...
— Wspaniałomyślny?
— Dupkiem, który ma tyle samo komórek mózgowych co sklątka tylnowybuchowa, Malfoy — dokończyła, czym szybkim krokiem weszła po trzech schodkach i skierowała się do swojego pokoju.
Słysząc te pełne emocji wyznanie dziewczyny, Ślizgon uśmiechnął się ironicznie, wzruszył ramionami i opróżnił szklankę.

***

Kasztanowłosa dziewczyna obudziła się wraz ze świtem. Nie mogła spać, być może przez to nowe miejsce. Rozejrzała się po swoim pokoju. Biel ścian i delikatny beż mebli działał na nią uspokajająco. Leżała na środku szerokiego łóżka z uroczo rzeźbionymi, delikatnymi kolumienkami i myślała o dzisiejszych zajęciach. Wstała, zabrała z komody ubranie i udała się do łazienki. Gdy zobaczyła srebrną linię zagradzającą jej drogę, przed oczami pojawiły jej się czerwone plamki. Miała tego dość. Rzuciła niedbale na podłogę bieliznę i ciuchy, podeszła jak najbliżejmogła do ciemnych drzwi naprzeciwko niej i wrzasnęła:
— Malfoy! — przez moment nic się nie działo, dopiero po chwili usłyszała jęk. — Malfoy! Wyłaź natychmiast!
W końcu drzwi się otworzyły, ukazując młodego arystokratę, ubranego w czarne spodnie dresowe. Zaspany i jednocześnie wkurzony, oparł się jedną ręką o framugę, drugą odgarniając rozczochrane włosy do tyłu. Spojrzał na nią i gdyby wzrok mógł zabijać, w tej chwili padłaby martwa.
— Możesz mi powiedzieć, dlaczego nie mogę korzystać z łazienki?
— Nie zamierzam używać tych samych urządzeń sanitarnych co ty... pudlu — dodał, kiedy jego krytyczny wzrok zatrzymał się na jej włosach. Odwrócił się i już chciał zatrzasnąć drzwi, gdy zawołała:
— Nie zostawię tak tego, zobaczysz, pożałujesz.
— To, że ty nie możesz wejść na moją część, nie oznacza, że ja nie mogę wejść na twoją, Granger… Więc jeśli nie chcesz stracić tych chwastów na głowie, to się zamknij i nigdy więcej mnie nie budź.
Zatrzasnął drzwi z hukiem, a Hermiona zrozumiała, że nie pozostało jej nic innego, jak skorzystać z łazienki prefektów. Na razie…

***

Dzisiejsze lekcje minęły szybko i przyjemnie. Udało jej się zdobyć kilkanaście punktów dla swojego domu. Czuła jednak lekki stres na myśl o ostatnich zajęciach. McGonagall była dość tajemnicza, gdy mówiła o nowym przedmiocie MMĆF (cokolwiek ta nazwa miała oznaczać) i powiedziała tylko, że przyda im się sportowy strój. Hermiona domyślała się, że będzie to odpowiednik mugolskiego WF-u. „Na Merlina, po co nam WF, jesteśmy czarodziejami” — myślała, oburzona faktem, że znowu musi użerać się z ćwiczeniami, piłkami, równoważniami i innymi narzędziami tortur. Korzystając z tego, że lekcja odbędzie się po przerwie obiadowej, wróciła do dormitorium, by się przebrać. Nałożyła białą bluzkę na ramiączkach, szare dresy i znoszone tenisówki. Przypominając sobie, jak zawsze wyglądały jej włosy po WF-ie, związała je w wysoki kucyk, po czym zaplotła w warkocz.
Tak wyszykowana ruszyła w stronę sali sportowej, za którą służył im największy, świeżo wyremontowany loch. Wchodząc do sali, która została przygotowana na wzór mugolskich, pocieszała się, że są to tylko dwie lekcje tygodniowo. Chwilę później zmieniła zdanie. To aż dwie lekcje tygodniowo ze Ślizgonami.
Ruszyła do części sali zajętej przez Gryfonów, jednak nie znalazła wśród nich swoich przyjaciół. Zauważyła za to Neville’a i Deana. Podeszła do nich i zaczęli rozmawiać o nowym przedmiocie, zastanawiając się, kto będzie ich uczył. Ich rozważania zostały przerwane, gdy do sali energicznym krokiem weszła pani Hooch, a za nią nie kto inny jak Draco Malfoy. Hermiona jęknęła w duchu. Przez cały dzień udawało jej się go unikać, nie miała z nim ani jednej lekcji, a teraz będzie świadkiem jej kompromitacji.
— Podejdźcie tu wszyscy — zawołała nauczycielka, a Ślizgoni i Gryfoni niechętnie spełnili jej polecenie. — Witam na pierwszej lekcji Mugolsko–Magicznych Ćwiczeń Fizycznych. Chyba nie muszę wam wyjaśniać, na czym będą one polegać? Nie będziecie oceniani, jednak aby ukończyć rok, musicie wszystko zaliczyć, jasne? No to zaczynamy. Na rozgrzewkę zaczniemy od czegoś prostego i bezpiecznego. Zbijak — powiedziała, a Hermiona skrzywiła się. „Z pewnością… proste i bezpieczne”. Nauczycielka zaczęła wyjaśniać zasady gry, kilkakrotnie im powtarzając, że niedozwolone jest celowanie w głowę.
— Czyli wszystko sprowadza się do tego, że mamy złapać piłkę i rzucić nią w przeciwnika, licząc na to, że będzie on taką sierotą, że da się zbić? — zapytał z ironicznym uśmieszkiem blondyn.
— Tak, panie Malfoy.
— Cudownie — szepnął, patrząc na Hermionę z niebezpiecznym błyskiem w oku.
— Aby nieco urozmaicić grę, użyjemy dwóch piłek — dodała pani Hooch.
Chwilę później grupka Ślizgonów zebrała się w kącie sali, omawiając taktykę. Hermiona miała złe przeczucia. „Zginę tutaj. Niechybnie” — pomyślała. Spojrzała na swoich przeciwników. Wszyscy dobrze zbudowani… „To będzie bolało” Miała jednak plan: dać się zbić jak najszybciej. Miała nieodparte wrażenie, że Ślizgoni spoglądają na nią zdecydowanie częściej, niż powinni. „Hermiona, przestań. Zaczynasz popadać w paranoję, zupełnie jak Harry” — skarciła się w duchu. Z rozmyślań wyrwał ją głos pani Hooch.
— Jeszcze raz przypominam: NIE CELUJEMY W GŁOWĘ. Zaczynamy — po tych słowach podała piłki kapitanom obu drużyn.
Hermiona zaczęła wcielać w życie swój plan. Specjalnie wystawiała się, by być łatwym celem. Nie przyniosło to jednak oczekiwanych rezultatów. Ślizgoni zdawali się nie zwracać na nią najmniejszej uwagi.
Minęło jakieś trzydzieści minut gry. Podliczyła straty. Zostało tylko troje Gryfonów. Ich przeciwników było trzykrotnie więcej. Nadal nie mogła zrozumieć jakim cudem jest jeszcze w grze.
ŁUUP
Zostało ich już tylko dwoje. Obie piłki były po stronie Ślizgonów. Ogarnęła ją panika przed uderzeniem piłką. Rywale już nie wstrzymywali ręki, przeciwnie, rzucali z całych sił. Piłkami operowały dwie osoby: Malfoy i nieznany jej uczeń z zagranicy. Ten drugi wpatrywał się w nią z chorą satysfakcją. „Sadysta” — pomyślała przerażona Gryfonka. Obcokrajowiec obserwował ją swoimi zielonymi oczami, na które opadały mu niesforne kosmyki brązowych włosów.
ŁUUP
Z gry odpadł Neville. Pomimo bólu, był wyraźnie szczęśliwy, że to już koniec. Wykonał swój ostatni rzut i zszedł z boiska, obdarzając ją pocieszającym uśmiechem. Teraz została już tylko ona. Patrzyła na Malfoya i drugiego ucznia, który celował w nią z wrednym uśmiechem. Reszta Ślizgonów stała za nimi i obserwowała całą scenę.
ŁUUP
ŁUUP
Hermiona myślała, że to koniec jej męki, ale myliła się. Piłki minęły ją o cal, uderzyły w ścianę i powróciły do swoich właścicieli. Nie uszło jej uwadze, że nie trafili jej specjalnie. Następne rzuty były jeszcze potężniejsze. Bała się. Cholernie się bała. Po paru próbach przechwycenia choć jednej z nich, skupiła się tylko na unikaniu piłek. Grupka Ślizgonów śmiała się wniebogłosy.
ŁUUUUP
Poczuła silny ból w skroni, a przed oczami pojawiły się ciemne plamy… Straciła równowagę i upadła na zimną posadzkę.
— Gregorovicz! Co ja mówiłam na temat rzucania w głowę?! SZLABAN! — pani Hooch zrugała nowego Ślizgona za złamanie zasad fair play. Nie była ona jednak jedyną osobą, która spoglądała na niego z rozdrażnieniem. Draco Malfoy wyglądał, jakby go piorun strzelił.
— Czy ja nie mówiłem, że Granger jest moja? — zapytał groźnym tonem.
— Możliwe, ale nie widzę żadnego powodu, dla którego miałbym cię słuchać — odparł tym samym tonem Ivan.
Przez chwilę mierzyli się zimnymi spojrzeniami, po czym Malfoy nagle się uśmiechnął.
— Masz rację, zresztą, po co się kłócić o szlamę? — zapytał. Reszta Ślizgonów przyglądała się im w milczeniu, dobrze wiedząc, co oznacza ten uśmiech i jego ton.
— Gregorovicz, do mnie! — warknęła pani Hooch — Panie Malfoy, proszę zaprowadzić pannę Granger do skrzydła szpitalnego — dodała, podpierając Hermionę i prowadząc ją do młodego arystokraty.
— Nie, tylko nie on — zaprotestowała słabo dziewczyna, jednak nauczycielka, nie zważając na jej słowa, odeszła, by zająć się sprawcą całego zamieszania.
Draco, nie czekając na kasztanowłosą, ruszył do skrzydła szpitalnego. Hermiona, nie mając innego wyjścia, ruszyła za nim.
— Szybciej Granger, nie mam całego dnia. I nie zemdlej, bo nie mam zamiaru cię nieść — powiedział poirytowany Ślizgon, widząc powolne tempo, w jakim poruszała się dziewczyna.
— Przestań narzekać, to wszystko twoja wina. Nie chcę twojej pomocy. Sama sobie poradzę! — mówiąc to, wyminęła go, po czym osunęła się na posadzkę.
Malfoy nawet nie próbował jej złapać, po prostu patrzył na nią poirytowany. „Świetnie, jeszcze powiedzą, że to moja wina” — pomyślał. Zaczął zastanawiać się nad tym, by zostawić tak dziewczynę, jednak niemal natychmiast usłyszał głos swojej matki, marudzący, że osiemnaście godzin porodu poszło w cholerę, bo jej syn nie ukończył szkoły. Wywrócił oczami, ciężko westchnął, po czym schylił się, by złapać nieprzytomną Gryfonkę za kostkę i zaczął ją ciągnąć po podłodze do skrzydła szpitalnego, gwiżdżąc cicho pod nosem. Nie zamierzał splamić swojego honoru, niosąc szlamę w ramionach.
Gdy był w połowie drogi, zauważył, uśmiechającego się jak głupi do sera, Blaise’a.
— Ta nowa laska od eliksirów wymiata! Pozwoliła nam wcześniej wyjść, bo… — czarnoskóry przerwał, gdy zobaczył, co ciągnie jego przyjaciel. — Na wielkie jaja Salazara, zamordowałeś Granger?! Pogięło cię?! Teraz na pewno wylądujesz w Azkabanie… chyba że nie znajdą ciała. Pomogę ci się pozbyć zwłok! — powiedział z zapałem, po czym schylił się i złapał drugą kostkę dziewczyny.
— Doceniam twoją troskę o mnie i niezwykłe poświęcenie, ale dla twojej informacji Granger nie jest martwa, tylko nieprzytomna… a ja jako wzorowy uczeń i prefekt naczelny, z dobrego serca pomagam jej dostać się do skrzydła szpitalnego — odparł Draco, rozbawiony zachowaniem przyjaciela.
— Aaa… skoro tak... — tu puścił nogę Hermiony, która z hukiem spadła na posadzkę — to czemu ją taszczysz po podłodze? Tak się nie traktuje kobiet — powiedział zgorszony postępowaniem blondyna
— Kobiet może i nie, ale Granger…
Zabini przewrócił oczami, po czym wziął kasztanowłosą na ręce.
— No to ty ją zanieś, a ja idę załatwić pewną sprawę — powiedział arystokrata tonem, który Zabini znał aż za dobrze.
— Kto tym razem? — zapytał, domyślając się zamiarów kolegi.
— Gregorovicz. Chyba nie dotarło do niego, że Granger to wyłącznie moja zabawka — rzucił, po czym obrócił się i ruszył w kierunku sali sportowej.

***

Promienie słońca obudziły kasztanowłosą dziewczynę, padając wprost na jej twarz. Otworzyła oczy i skrzywiła się, gdy oślepiło ją jasne światło. Rozejrzała się i z zaskoczeniem zauważyła, że znajduje się w skrzydle szpitalnym. Nie pamiętała, jak się tu znalazła. Dopiero po chwili przypomniała sobie zajęcia, grę i podłą intrygę Ślizgonów. Gdy tak leżała, zatopiona w myślach, usłyszała ciche kroki i po chwili zobaczyła rudowłosą, około trzydziestoletnią kobietę, zmierzającą w jej stronę. Jej szczery i szeroki uśmiech upewnił ją w przekonaniu, że jest osobą miłą i łagodną.
— Dzień dobry. Nareszcie się obudziłaś. Już myślałam, że nie jestem tak dobra w uzdrawianiu, jak sądzę — powiedziała i usiadła na łóżku pacjentki.
— Dzień dobry...
— Spokojnie, wiem o czym myślisz. Nie wygryzłam pani Pomfrey ze stanowiska, nie zrobiłabym tego własnej kuzynce — rzuciła z uśmiechem i wyciągnęła do niej dłoń. — Jestem Elizabeth McCullen.
— Hermiona Granger — dziewczyna uścisnęła jej dłoń, walcząc z natłokiem myśli.
— Piękny ten wasz Hogwart, zupełnie inny niż szkoły w Norwegii. Cieszę się, że Poppy załatwiła mi tu pracę — powiedziała, na chwilę tonąc w myślach. — Ech… ja tak gadam i gadam, a nie zapytałam nawet, jak się czujesz?
— W porządku.
— No, to jeśli tak, to szybko cię zbadam i możesz wychodzić — Gryfonka była zdziwiona, jak bardzo nowa pielęgniarka różniła się od kuzynki. — Zaskoczona? Jeśli czujesz się dobrze, nie widzę powodu, dla którego miałabym cię tu dalej trzymać. Miałaś wiele szczęścia, w przeciwieństwie do twojego kolegi.
— Kolegi? — kobieta skinęła głową w stronę stojącego obok łóżka. Leżał tam posiniaczony Ivan Gregorowicz.
— Jak tu go przyniesiono, wyglądał dużo gorzej. Cały poobijany, kilka wybitych zębów… biedaczek.
Pielęgniarka szybko zbadała Hermionę, po czym zaleciła, by w przypadku silnych bólów głowy zgłosiła się do skrzydła.
— No to już wszystko. Możesz iść — powiedziała z uśmiechem rudowłosa pielęgniarka.
— Dziękuję pani McCullen.
— Panno McCullen — poprawiła ją automatycznie kobieta. — Chociaż możesz mówić mi po prostu Beth. Przez to całe panno McCullen czuję się staro.

***

Hermiona wracała do swojego dormitorium, układając w głowie plan wypracowania dla profesor Sprout. Jednak, gdy weszła do dormitorium, jej myśli rozpierzchły się na widok, jaki zastała. Ze wszystkich stron wpatrywały się w nią nagie panie, w jednoznacznych pozach wypinając swoje wdzięki. Obróciła się i spojrzała na uśmiechającego się ironicznie Ślizgona, stojącego na środku pokoju
— To… co… jak?
— Wiem, Granger, gdy je zobaczyłem po raz pierwszy, też odebrało mi mowę z zachwytu. Nie spodziewałem się, że zrobią na tobie aż takie wrażenie. Jesteś lesbijką? — spytał, udając zaciekawienie.
— CO?!
— Spokojnie pudlu, to nawet… podniecające. Chociaż raczej nie miałaś innego wyboru, skoro żaden facet cię nie chce — powiedział, nadal się uśmiechając, unosząc przy tym brew w sugestywny sposób.
— Możesz mi powiedzieć, co to jest?
— Granger, ty zakuta pało, to są dzieła sztuki… akty, dokładniej mówiąc — odpowiedział i przeniósł wzrok na jeden z obrazków. — I nie radziłbym ci ich ściągać. Użyłem zaklęcia trwałego przylepca — ciągnął dalej, przechylił głowę i potarł palcem wskazującym usta, jakby chciał przyjrzeć się obrazom z innej perspektywy. Po chwili pokiwał głową, jakby był z czegoś zadowolony.
— Wiem, ale chciałabym wiedzieć, co one tu robią?
— Wiszą — odpowiedział chłopak, niedbale wzruszając przy tym ramionami.
— Ale dlaczego?!
— Bo nie umieją lewitować. Ale nie martw się, jak skończę ich tresurę, to kosze z wikliny będą pleść szybciej niż niejedna baba na wsi.
Kasztanowłosa odchrząknęła i stanowczym tonem powiedziała:
— Zdejmij je.
— E-eee… nie da rady. A nawet gdyby był jakiś sposób, to i tak bym tego nie zrobił, idealnie tu pasują. Radzę ci się przyzwyczaić — uśmiechnął się ironicznie.
— Masz je natychmiast zdjąć.
— Nie mam takiego zamiaru. Teraz ten salon ma klasę.
— Zrobiłeś z tego dormitorium dom rozpusty!
— Co tak dramatycznie Granger? Żaden dom rozpusty… chociaż jeśli chcesz, to mógłbym jeszcze…
— Ani się waż! Tym razem przesadziłeś. Znajdę sposób i na tą głupią barierę i na te wulgarne obrazy. A ty jeszcze pożałujesz — i, nie czekając na odpowiedź Malfoya, wbiegła do swojego pokoju.
Draco stał i nadal podziwiał obrazy, uśmiechając się wrednie na reakcję dziewczyny. Zrobi wszystko, by pozbyć się stąd Gryfonki. Obrazy to dopiero początek…

***

— Ale jak użył zaklęcia trwałego przylepca, to nic z tym nie zrobisz — Harry odezwał się tonem znawcy.
— Nie znasz mnie, jeżeli myślisz, że tak to zostawię — odparła Hermiona. — Zemszczę się…
— Który już raz to słyszę — odezwał się z nutką rozbawienia w głosie Ron — Zemsta na Malfoyu, zemsta na Skeeter, znów zemsta na Malfoyu…
— Tak, bo ja planuję całą masę zemst!
Cała trójka wybuchła śmiechem. Obecność Harry’ego i Rona uspokajała ją. Trochę jej brakowało tych wspólnych wieczorów w pokoju wspólnym Gryffindoru, nawet jeśli ograniczały się do sprawdzania przez nią ich wypracowań.
Weszli do klasy. Hermiona ustawiła swój kociołek obok Harry’ego. Wszyscy czekali na pojawienie się w klasie nowej nauczycielki eliksirów. Gryfonka widziała ją tylko raz, w czasie uczty powitalnej. Słyszała jednak od Ginny, że McGonagall nie mogła lepiej wybrać. „Cóż, zobaczymy”.
— Witajcie uczniowie — powitała ich nowa nauczycielka. — Nazywam się Luise Donovan i w tym roku będę was nauczać eliksirów — uśmiechnęła się do nich promiennie.
Była bardzo ładna. I bardzo młoda. Śmiało można by ją pomylić z uczennicą, niska i drobna nie wyróżniała się spośród uczniów Hogwartu. Dojrzałego wyglądu z pewnością nie dodawał jej okazały piercing uszu, dobrze widoczny z powodu jej fryzury. Krótkie, jasne włosy uroczo sterczały na wszystkie strony, podkreślając twarz w kształcie serca.
Hermiona rozejrzała się po klasie i pokręciła głową. Najwidoczniej męska część klasy już zaliczyła profesor Donovan do najlepszych nauczycieli, jakich miał Hogwart.
— Na dzisiejszej lekcji pragnę lepiej poznać wasze umiejętności. Za zadanie macie uwarzyć trzy eliksiry, o różnym stopniu trudności. Na podstawie rezultatów przydzielę wam partnera do pracy na resztę roku. Przygotujcie eliksir pieprzowy, rozweselający oraz wywar żywej śmierci. Powodzenia!
Hermiona szybko wzięła się do pracy. Chciała wypaść jak najlepiej przed nową nauczycielką. Wracając na miejsce, zauważyła, że jej przyjaciele wciąż tkwią w swoich ławkach.
— Hej, co z wami? — zapytała, szturchając Harry’ego w żebra.
— A, nic, nic — odpowiedział i wraz z Ronem poszedł po składniki.
Wszyscy pracowali w skupieniu. Drażniło ją, że jej przyjaciele wszystkie kroki konsultują ze sobą, by najwyraźniej znaleźć się w parze na zajęciach.
— Ten test ma przecież sprawdzić nasze umiejętności i pomóc dobrać partnera, który jest na tym samym stopniu zaawansowania!
— Hermiono, rób, co chcesz, ale ja nie mam zamiaru skończyć w parze z jakimś Ślizgonem — odparł Ron, najwyraźniej zadowolony ze swojego planu.
— Tu przynależność do domów nie ma nic do rzeczy! Jeśli dzięki jakiemuś Ślizgonowi zrobię postęp w nauce, będę wielce uradowana — rzuciła kąśliwym tonem w stronę rudowłosego, odgarniając włosy z czoła.
Była w trakcie warzenia ostatniego napoju. Dobry humor, jaki miała w trakcie sporządzania eliksiru rozweselającego, gdzieś się ulotnił. Został jej jeszcze do zrobienia wywar żywej śmierci. Miała z nim do czynienia tylko raz, na lekcji u profesora Slughorna, a wspomnienie tamtej lekcji nie napawało ją optymizmem.
Z zamyślenia wyrwał ją głos Malfoya.
— Blaise, ty kretynie! Możesz mi powiedzieć, dlaczego twój wywar ma inny odcień niż mój? Znowu coś pomieszałeś.
— Bo mój jest oryginalny — rzucił Blaise.
— Jak chcesz, Diable, tylko później nie narzekaj, jak będziesz musiał pracować z Longbottomem.
Minęła prawie godzina, w trakcie której Hermiona starała się, by wszystkie jej eliksiry były idealne. Była spocona i brudna, ale też bardzo z siebie zadowolona
— Czas stop! — oznajmiła profesor Donovan. — Teraz napełnijcie podpisane fiolki swoimi eliksirami. Wyniki poznacie na następnej lekcji. A i jeszcze jedno: po dziesięć punktów dla Gryffindoru i Slytherinu za dzisiejszą pracę na lekcji. Do widzenia.

***

Gryfonka od piętnastu minut stała w salonie i czekała na swojego współlokatora, by razem z nim iść na patrol.
— Głupia fretka — warknęła pod nosem, wściekła, że przez Ślizgona zaniedbuje swoje obowiązki. Postanowiła, że jeśli w ciągu pięciu minut chłopak się nie pojawi, to pójdzie sama. Już miała wychodzić, gdy do salonu wszedł młody arystokrata, niosący trzy wielkie, wypełnione po brzegi, siatki z zakupami.
— Możesz mi powiedzieć, gdzieś ty się podziewał? Przez ciebie jesteśmy spóźnieni z patrolem.
— Po pierwsze, nie tym tonem, szlamo. Po drugie, gówno mnie obchodzi twój patrol, a po trzecie mówiłem, że jak wrócę, ciebie ma tu już nie być — odpowiedział wrogim tonem, stawiając swój bagaż na stoliku.
Hermiona nie straciła rezonu i marudziła dalej.
— To jest tak samo moje dormitorium, jak i twoje, mam prawo przebywać w nim, kiedy chcę i nikt nie będzie mnie z niego wyrzucać! — o ile swoją wypowiedź zaczęła głośno i stanowczo, jej pewność siebie nieco zmalała pod wpływem groźnego spojrzenia jej współlokatora.
Arystokrata oparł się o sofę, krzyżując ręce na piersi. Nie odrywając od niej swojego arktycznego spojrzenia, rzekł:
— Posłuchaj mnie, Granger, uważnie, bo powiem to tylko raz. Zabiłem nie raz, nie dwa i nigdy nie miałem wyrzutów sumienia. Bez wzruszenia patrzyłem na tortury i śmierć. Jak sądzisz, pozwolę dyrygować sobą komuś takiemu, jak ty?
— Pewnie nie. Pewnie nie pozwoli ci na to ta śmieszna duma.
— Ciekawe, że o śmieszności rozprawia ktoś, kogo rodzice zarabiają na życie, dłubiąc w paszczach innych ludzi. Czy jest bardziej kompromitujące zajęcie w tym waszym mugolskim świecie? — spytał, po czym zaśmiał się cicho, widząc, jak Gryfonka marszczy brwi. — Och, czyżbym trafił w czułe miejsce? Czy twoi rodzice w ogóle żyją? A może jesteś taką samą niedojdą jak Potter?
— Zamknij się, Malfoy.
— Ależ oczywiście, że się zamknę, zaraz po tym, jak zrobią to drzwi, za którymi znikniesz.
Blondyn jeszcze przez chwilę mierzył ją spojrzeniem, po czym podszedł do barku i nalał sobie Ognistej.
— Wynoś się na patrol i nie wracaj na noc do dormitorium.
Hermiona nie czekała ani chwili. Zacisnęła pięści i niemal wybiegła na korytarz, chcąc jak najszybciej uciec od Malfoya, czując, że jeśli zostanie choć chwilę dłużej w jego towarzystwie, zrobi coś, czego będzie żałowała. Wpadła na kogoś i upadłaby, gdyby nie dłoń, która ją podtrzymała.
— Hej, uważaj trochę. Wiem, że ze mnie ciacho, ale żeby tak od razu… — Blaise przerwał swoją żartobliwą wypowiedź, gdy zobaczył poruszenie Gryfonki. Dziewczyna wyrwała mu się i zniknęła za rogiem.
Czarnoskóry Ślizgon wszedł do dormitorium prefektów naczelnych, położył torby na podłodze i podszedł do przyjaciela opierającego się o barek.
— Draco, coś ty zrobił Granger?
— Nic, czego już wcześniej bym jej nie zrobił — rzucił arystokrata, popijając Ognistą.
— Stary, jesteś prefektem naczelnym. Nikt nie każe ci się z nią zaprzyjaźniać, ale mógłbyś…
— Nie, nie mógłbym. Napij się Zabini, bo zaczynasz pieprzyć głupoty.
Blaise nie mógł odmówić.

***

Hermiona samotnie patrolowała korytarze Hogwartu, cały czas mając przed oczami scenę z salonu. Jej rodzice. Jakim prawem nimi pogardzał? On, którego rodzice byli poplecznikami Voldemorta! On, który przed chwilą niemal chwalił się swoją przeszłością! Już teraz przeczuwała, iż dzielenie dormitorium ze Ślizgonem w poważnym stopniu zszarga jej nerwy. Docinki Malfoya co parę lekcji mogła znieść. Docinki przez parę godzin dziennie? To było zdecydowanie za dużo.
Skończyła patrol. Była zmęczona i marzyła tylko o swoim wygodnym łóżku. Za nic mając słowa Dracona, wróciła do dormitorium. Weszła do salonu i ją zamurowało. Poznała powód, dla którego jej współlokator chciał mieć całe dormitorium dla siebie. Wewnątrz znajdowało się około tuzin Ślizgonów, wszyscy głośni i podejrzanie wesolutcy. Najwyraźniej opróżnili już kilka butelek Ognistej.
— Granger? Miało cię tu nie być — usłyszała głos arystokraty.
Obróciła się i zobaczyła go, stojącego tuż za nią. On również nie stronił od alkoholu. Może dlatego jeszcze jej nie wyrzucił.
— Oni mają się stąd natychmiast wynieść.
Chłopak zaśmiał się głośno.
— Oni nigdzie nie idą.
— Masz się tym zająć. Ja idę spać — i, nie czekając na odpowiedź Malfoya, ruszyła w kierunku swojej sypialni. Po drodze usłyszała podpity głos Blaise’a.
— Mionka! Chodź do nas! Mionka, kocham cię!
Hermiona miała zamiar ich zignorować. Przebrała się w piżamę i postanowiła poczytać coś lekkiego przed snem. Lektura całkowicie ją wciągnęła, a ochota na sen odeszła. W całym dormitorium panowała idealna cisza. Najwyraźniej Ślizgoni przenieśli gdzieś imprezę. Właśnie myślała o tym, że pijanego Malfoya być może da się nawet jakoś znieść, gdy nagle usłyszała głośny śpiew Ślizgonów. Dopiero gdy wsłuchała się w słowa, zrozumiała treść piosenki.

Przepijemy małej szlamie domek cały
domek cały, domek cały
i kalosze i bambosze i sandały
jeszcze dziś, jeszcze dziś, JESZCZE DZIŚ!

Przepijemy naszej Granger majty w kratę
majty w kratę, majty w kratę
takie duże flanelowe i włochate
jeszcze dziś, jeszcze dziś, JESZCZE DZIŚ!

Przepijemy Pani Mądrej tego kotka
tego kotka, tego kotka
pozostanie brzydkiej Granger tylko cnotka
jeszcze dziś, jeszcze dziś, JESZCZE DZIŚ!

Hermiona dzielnie wytrzymywała pijackie ryki, do czasu, aż nie usłyszała zawodzenia Krzywołapa.
Cholera, mój kot!”
Wybiegła z pokoju i zobaczyła Krzywołapa, kryjącego się za regałem z książkami. Szybko do niego podeszła i wzięła na ręce. Gdy się obróciła, drogę zagrodził jej Malfoy.
— Zostaw naszą maskotkę, Granger — pogroził jej palcem, lekko się chwiejąc. — Krzywonóg dobrze się z nami bawi — jakby zaprzeczając jego słowom, kot wpił się pazurami w dziewczynę, wtulając się w nią i dając do zrozumienia, że nie zamierza z niej zejść.
Gryfonka zmierzyła Malfoya spojrzeniem, zatrzymując wzrok na wyłażącej mu ze spodni na wpół rozpiętej koszuli, którą nieudolnie próbował poprawić i pokręciła głową.
— Wiesz co, Malfoy… — zaczęła, chcąc dać mu reprymendę.
— Co?
— HIK! — Hermiona, w najmniej odpowiednim momencie, dostała ataku czkawki tak silnej, że aż poderwało ją na kilka centymetrów w górę.
— Ja ciebie też! — zawołał święcie oburzony Ślizgon. — A teraz oddawaj Krzywonoga! — poszedł do niej i zaczął wyrywać kota, który zaczął głośno syczeć.
— To jest Krzywołap! KRZYWOŁAP, ty tleniony baranie! To żywe zwierzę, a nie maskotka! HIK! — krzyczała, ciągnąc kota w swoją stronę, mimowolnie podskakując przy każdym czknięciu.
— Puszczaj go, głupia babo! Nasz kot jest dzisiaj ze mną!
— NASZ KOT?! Nie wiem, jak dużymi literami trzeba do ciebie mówić, ale ten kot był, jest i będzie MÓJ!
— O nienienie, Granger. Dormitorium mamy wspólne, więc i kota mamy wspólnego.
W tej chwil dołączył do nich Blaise, który również zaczął ciągnąć kota w swoją stronę.
— Już dobra, odpuście! Zrobicie sobie drugiego! — krzyknął niewyraźnie. W tej chwili Krzywołap zdołał się im wyrwać i wybiegł z dormitorium.
— No i widzisz, co zrobiłaś Granger?! — zapytał płaczliwym głosem Malfoy. — Odszedł! To twoja wina!
— MOJA?!
— A od kogo uciekł? On mnie kocha! Nawet nie wiesz, jak dobrze nam się razem piło!
— CO?! PODAWAŁEŚ ALKOHOL MOJEMU KOTU?!
— A tam od razu podawałem… sam wziął! — krzyknął oburzony Draco.
— Aha, czyli po prostu otworzył butelkę, nalał sobie do kieliszka i zaczął pić?!
— A żebyś ty widziała, jak obalił butelkę na hejnał! Taki zawodnik — powiedział z dumą.
— Dość tego, wychodzę!
— Auf wiedersehen!
— Ej, Draco! Ognista się skończyła! — ryknął Nott, drugi po Hermionie prymus Hogwartu i intelektualna duma Slytherinu.
— Osz wy żłoby! Na chwilę was zostawić nie można. ZGREDEK! — Na środku pokoju pojawił się jego dawny skrzat domowy.
— Tak paniczu?
— Mam dla cie-ebie misję specjalną. Pójdziesz po Ognistą do mono… monololo… motorow EJ! Granger! Gdzie mugole kupują alkohol?!
— MONOPOLOWY, MENELU! — Hermiona wrzasnęła ze swojego pokoju.
— Słyszałeś… Wiesz co, Blaise? — nagle zwrócił się do Zabiniego. — Ja ciebie tak kocham… ale nie, poważnie… tak cię kocham, że dla ciebie to normalnie zrobiłbym wszystko.
— Daj pyska, Smoku.
Po chwili zapadła cisza. Hermiona już zasypiała, gdy Ślizgoni wznowili swój śpiew:

Przepijemy szlamie Granger złote zęby
złote zęby , złote zęby
i zrobimy wrednej szlamie dupę z gęby
jeszcze dziś, jeszcze dziś, JESZCZE DZIŚ!

Przepijemy naszej Granger wszystko w domu
wszystko w domu, wszystko w domu
przepijemy małą Granger po kryjomu
jeszcze dziś, jeszcze dziś, JESZCZE DZIŚ!

Przepijemy naszej Granger domek śliczny
domek śliczny, domek śliczny
i zrobimy z tego domku dom publiczny
jeszcze dziś, jeszcze dziś, JESZCZE DZIŚ!

Zrezygnowana dziewczyna zrozumiała, że nie dane jej będzie tej nocy zasnąć. Wstała i zaczęła szukać księgi z urokami, planując zemstę. Miała już ponad kraniec tiary humorków panicza Malfoya i jego kolejnych wybryków. Nadszedł czas, by w końcu odbić pałeczkę. Gryfonka jednak zawahała się, gdy wyobraziła sobie jego reakcję. Jednak Ślizgon przypieczętował swój los, gdy wraz z innymi zaczął śpiewać nową piosenkę. Poza tym, warto było.

Szła szlameczka do laseczka
Zakazanego A-HA-HA!
Zakazanego A-HA-HA!
Zakazanego!!!

Napotkała tam wieprzleja
bardzo biednego A-HA-HA!
bardzo biednego A-HA-HA!
Bardzo biednego!

Gdzie jest ta Nora, gdzie jest mój dom
Gdzie jest ta Granger, co kocham ją?
Znalazł tę Norę, znalazł swój dom
Ale zła Granger nie chciała go!

Kasztanowłosa, nie widząc innego wyjścia, wzięła swój prywatny zapas eliksirów i wypiła ten na sen.

***

Rano Hermiona wyszła z pokoju z zamiarem wcielenia swojego planu w życie. To, co zobaczyła po wyjściu, zamurowało ją. Wszędzie leżały puste butelki, w kominku znajdowały się nadpalone resztki stolika, natomiast kilka z jej bezcennych książek walało się po całym salonie. Wzdrygnęła się, gdy coś spadło jej na głowę. Z odrazą, drżącą ręką sięgnęła, by zdjąć ową rzecz, która okazała się być plasterkiem salami. Spojrzała w górę. Na suficie było tego mnóstwo.
Przykucnęła nad Malfoyem, leżącym na podłodze w samym białym opiętym T-shircie i czarnych bokserkach. Gdy tak leżał pijany, przypominał słodkiego cherubinka. Cherubinka, cuchnącego alkoholem.
Dziewczyna uśmiechnęła się złośliwie i wyczarowała potrzebne przybory. Wzięła neonowy różowy lakier do paznokci i wykonała manicure. Następnie ułożyła włosy w irokeza i sprayem do włosów w tym samym kolorze pomalowała stojącą grzywę na jaskrawy kolor. Na samym końcu czarnym markerem na całej szerokości jego bluzki napisała: OSTRY BYCZEK. Uśmiechnęła się i rzuciła na wszystko silne zaklęcie utrwalające.
Gdy się ubrała i poszła na zajęcia, nie mogła pozbyć się uczucia satysfakcji, które przybrało na sile, gdy cały Hogwart usłyszał ryk arystokraty:
— GRANGER!!!
***

Mamy nadzieję, że przy czytaniu tego mieliście taki sam ubaw, jak i my pisząc ten rozdział. Następny będzie podzielony na dwie części, publikacja pierwszej już w środę ;)

PS: Jeśli się podobało, zostawcie komentarz (nawet krótki), gdyż czytając je cieszymy się jak głupie do sera :D

22 komentarze:

  1. Leże i płacze ze śmiechu!!!!!!! Piękne to było!!! Libacja alkoholowa Ślizgonów była wręcz nieziemska.

    OdpowiedzUsuń
  2. Twoje dramione jest cudowne .Pozdrawiam , życzę weny i czekam na następny rozdział .

    OdpowiedzUsuń
  3. Boskie <3 Hahaha Miona jest wspaniała :D Hahaha :D Weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. nawet nie wiecie jak jestem szczęśliwa!! Wreszcie znalazłam opowiadanie dla siebie!! Ponieważ "lubię,gdy jesteś obok" skończyłam, to po wielu tygodniach szukania znalazłam to!! Tu hermi i Draco po dwóch rozdziałach nie fantazjują o sobie ani nie wpadają sobie w ramiona!! Mam nadzieję, że pocałunek będzie dopiero w 30 rozdziale lub nawet i później! Trzymajcie tak dalej!!! Kocham was!! i życzę Weny!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ;) Cieszymy się, że opowiadanie Ci się podoba i wzbudza takie emocje (a porównanie naszego do "Lubię gdy jesteś obok" to chyba najlepszy komplement jaki do tej pory przeczytałyśmy). Co do relacji Hermiona-Draco to możesz być spokojna, ten wątek będzie się rozwijał dość dłuuuuugo. W sumie zaczęłyśmy pisać własne opowiadanie, bo w większości przez nas czytanych zbyt szybko robiło się słodko i miło. Możemy więc zapewnić, że u nas przez długi czas nie będzie słodko a wręcz przeciwnie (choć najbliższe rozdziały będą dość zabawne).

      Usuń
  5. Kocham te pijackie piosenki Ślizgonów!! <3
    Chociaż, nie podoba mi się to, że Hermiona wychodzi tu na wiecznie przestraszoną dziewczynkę. Ale rozumiem, że to wasza wizja, węc nie mam pretensji ;)

    Przewijam dalej.. ^^

    OdpowiedzUsuń
  6. Geniusz w czystej postaci! :D
    Ciekawa jestem, do ktorego domu należycie.
    Piosenki Ślizgonów zawsze spoko xDD. Nie ma to jak przez najblższe dni podśpiewywać, że Granger zabrali kotka, a została jej cnotka XDD. Rostrzaskanie systemu level hard.
    Opanować się nie mogę :'D
    Nieparzysta

    OdpowiedzUsuń
  7. To jest genialne! Dalej się śmieję xD A piosenki Ślizgonów po prostu kocham <3
    Tak długo szukałam dobrego Dramione i w końcu znalazłam. Dziewczyny, jesteście świetne!
    No to czytam dalej...
    Pozdrawiam!
    Lili ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Leże i płacze ze śmiechu XD Oby więcej takich rozdziałów! :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Omatko, mistrzostwo 😂😂😂 mam wolne bo egzaminy, a zamiast gdzieś iść to czytam, bo nie mogę się oderwać 💕

    OdpowiedzUsuń
  10. Pijackie piosenki ślizgonów... POEZJA!
    Właśnie tak sobie wyobrażałam ich imprezy, złośliwe naśmiewanie się z innych domów i ze szlam. Piękne ;3

    OdpowiedzUsuń
  11. Tak zdecydowanie rozśmieszyłyście mnie, szczególnie ten kawałek z drugą piosenką i kotem ! Daje wam za to medal.
    Niestety jest mi trochę smutno że wasz blog bazuje na tych już dość znanych pomysłach. wspólny Dormitoriu, ci partnerzy na lekcji, problemy z Malfoym. Hermione z drugiej strony zawsze wyobrażałam sobie jako silną postać, więc byłam trochę zaniepokojona jej zachowaniem na początku.
    Ale wybaczam wszystko za te sceny w tym rozdziale. To było pierwszy raz jak dramione mnie tak Rozbawiło
    V.F pozdrawiam
    Broken-wings-are-flying.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniałe! Wasz blog zaczął się genialnie i pewnie tak sie kończy. Zakochałam się w nin i ubaw wielki. Pozdrawiam.
    Wejdźcie na mój blog:
    Dramione - To w Nas Żyje

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeróbki piosenek mnie rozbawiły, aż przypomniało mi się karaoke w nieistniejącym jużlokalu sprzed laty;)
    Malfoy jest nad wyraz wredny i opryskliwy i jeszcze taki pewny siebie, utarcie noska będzie ciut bolesne i pytanie na jak długo będzie zmuszony chodzić w czapce i rękawiczkach?xD
    Coś kiepski jest ten Ivan, że dał się pobić Malfoyowi

    OdpowiedzUsuń
  14. Boże jak sobie śmiechłam z tych piosenek XD Świetny rozdział, genialnie się bawiłam!

    OdpowiedzUsuń
  15. Te piosenki to mistrzostwo! XD
    Malfoy to po prostu najgorszy z możliwych... Nie lubię takiego zachowania, ale cóż...to malfoy :/ TonaeetT lepiej że jest aż taki teraz. Potem nie stanie się fleją 8)

    Zemsta Granger bym powiedziała mało ambitns... spodziewałam się większego bum po niej. Ale to Hermiona xD

    Reasumując: jest zajebiście!

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć i czołem!
    Nie dodał mi się komentarz, ale postaram się streścić to, co najważniejsze: powoli zakochuje się w wymyślonej postaci (jest źle), Ivan też wydaje się niczego sobie, a piosenki ślizgonów będę nucić przez resztę dnia :D
    Miss Nothing

    OdpowiedzUsuń
  17. Złoto :D ! Mionka jest super, pewnie zrobiłabym coś podobnego. Pięknee!

    Milena

    OdpowiedzUsuń
  18. T-t-to mistrzostwo🤣🤣
    Nie wiem czy da się zrobić coś lepszego 🤣🤣
    Kofam❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  19. Czytane po raz enty, a bawi tak samo. Raz po raz nie mogę się nadziwić Waszej kreatywności, jesteście genialne!

    OdpowiedzUsuń