Jeśli czujecie niedosyt i zżera Was ciekawość, jesteście
dociekliwi, lub po prostu staliście się naszymi psychofanami – ta
zakładka jest stworzona dla Was! Jakie były nasze pierwotne plany?
Co jeszcze mogło się wydarzyć? I czym, do cholery, jest
Diaboliczny Króliczek? Zaintrygowani? Nie? To dodajemy jeszcze dwie
sceny z Nottem w roli głównej. Przyszykujcie chusteczki, usiądźcie
wygodnie i do dzieła!
Uwaga: w niektórych punktach
pojawiają się spoilery.
Jeśli dopiero zaczynasz
przygodę z „Naucz mnie latać”,
możesz zepsuć sobie
„niespodzianki” :)
1.
DIABOLICZNY KRÓLICZEK
Pewnie większość z Was zastanawia się, co nam odbiło? Uspokajamy
i wyjaśniamy zagadkę Diabolicznego Króliczka. Otóż znajduje się
on na blogu, a dokładniej: w nagłówku, pomiędzy naszymi
bohaterami. Jak powstał? Przez przypadek, kiedy to Sappy zajmowała
się tworzeniem naszego szablonu. A może to nie był przypadek? BAM
BAM BAM... A teraz przypomnijcie sobie, co Draco mówił do Hermiony
podczas nauki latania. Eh, sukces mimochodem (tak, króliczka
znalazłyśmy dopiero po akcji z miotłą i wierzbą).
2. POCZĄTKI
Pierwsze
rozdziały pisane były odręcznie w zeszycie. Ręce bolały (oj,
bolały!), a przy przepisywaniu tego na komputer, pojawiały się
zabawne literówki czy błędy przy czytaniu, przez co Blaise przez
pewien czas „wsiadał na konie”, Snape „machał nóżką”, a
McGonagall chciała „widzieć prefektów w swoim obiedzie”.
3. „NO DOBRA, MAMY
POMYSŁ, MAMY PLAN, ALE JAK TO NAZWAĆ?”
To dziwne, ale szybciej poszło nam wymyślenie fabuły, niż
znalezienie tytułu dla całości. Miałyśmy kilka opcji: „Pocałunek
dementora”, „Nowe nadzieje”, „Nadzieja umiera ostatnia”
i „Voldek przeżył, bo miał ósmego”. Jedno kojarzyło nam
się z „Gwiezdnymi wojnami”, inne było zbyt dramatyczne, a
ostatnia pozycja zbyt wiele zdradzała. Było blisko, by zdecydować
się na „Pocałunek dementora”, ale uznałyśmy, że ten tytuł
nie będzie odnosił się do całości, lecz do tych bardziej
dramatycznych momentów. Ostatecznie stanęło na obecnym tytule, a
jako że tamten też bardzo nam się podobał, użyłyśmy go jako
tytuł jednego z rozdziałów. Dlaczego akurat „Naucz mnie latać”?
To taka nasza metafora: można to czytać dosłownie (nauka latania)
i można odczytać z niego bardziej romantyczną treść. Wystarczy
spojrzeć na przemianę Dracona – Hermiona odblokowała tę część,
której pokazywać nie chciał i której się bał, pomogła mu się
podnieść, uskrzydliła go. I choć to Draco dosyć często
przejmuje rolę mentora i nauczyciela („nauczę cię walczyć”,
„nauczę cię latać”, „nauczę cię tańczyć”) to właśnie
on tutaj odbiera najważniejszą lekcję i wychodzi z tym zwycięsko.
Ale to tylko taka nasza drobna metaforka... taka malutka... której
pewnie nikt nie zauważył...
4. DZIELIĆ, CZY NIE DZIELIĆ?
Początkowo miały być dwie części opowiadania: „Naucz mnie
latać” i „Nie pozwól mi upaść”. I znowu, nazwa tak nam
zagnieździła się w głowach, że nazwałyśmy tak rozdział.
Myślałyśmy sobie, że rok to za mało, żeby tacy wrogowie jak
Draco i Hermiona zeszli się, jednak potem pomyślałyśmy sobie, że
tyle dla nich naszykowaliśmy wydarzeń (i tych dobrych i tych
złych), że ich charaktery po prostu musiałyby się zmienić.
5. ZAMKNIJ ZIMNO, BO MI OKNO
Hermiona w stresujących chwilach miała się przejęzyczać, co
miało oczywiście prowadzić do słownych gierek pomiędzy nią a
Draconem. Miałyśmy przy tym wykorzystać nasze własne
przejęzyczenia, które trwale weszły do naszej mowy.
6. DEKORACJA SALONU I NARCYZM W NAJCZYSTSZEJ POSTACI
Draco początkowo miał powiesić w salonie swój portret, ale koniec
końców zdecydowałyśmy się na akty, a konkretniej chodziło o
obraz namalowany przez Eleonorę (o którym wspomniane jest
w rozdziale „Kłamstwa Eleonory Zabini”).
7. ZRÓBMY COŚ SZALONEGO
Pamiętacie imprezę Ślizgonów, kiedy Draco, Teo i Blaise
rozpoczęli Turniej? Myślałyśmy, co takiego mogliby ukraść w
pierwszej części rozdziału. Zamiast jaja akromantuli mieli pokusić
się o Ekskalibura lub samą Czarę Ognia.
8. CO TAKIEGO ZOBACZYŁ DRACO?
Kiedy Draco znalazł się w skrzydle po tym, jak odmówił
przeproszenia Hermiony (jedno z zadań Turnieju), znalazł się w
podobnej sytuacji co Harry: białe obłoczki, mgła i takie tam. W
czasie swojej wycieczki dotarł do zwierciadła AIN EINGARP, lecz
pokazywało mu ono zbyt wiele obrazów, by mógł cokolwiek wyraźnie
zobaczyć. Tuż przed bitwą o Hogwart, kiedy wahał się czy stanąć
do walki, odnalazł to zwierciadło. Co zobaczył? Życie, jakie mógł
mieć z Hermioną.
9. MACANKI-CACANKI
Przy zamianie ciał, Draco miał uczyć się chodzić na obcasach i
zachwiać się w pewnym momencie. Hermiona miała go przytrzymać
(los sprawiłby, że złapałaby go za biodra).
Draco: Nie obmacuj mnie, Granger!
Hermiona: Nie obmacuję ciebie, tylko siebie.
Draco: Ach tak?
Hermiona: Tak.
I tu Draco miał chwycić ją za pośladki... a właściwie siebie.
Trochę to skomplikowane, ale to byłby bodajże pierwszy moment,
kiedy dochodzi między nimi do macanek.
10. PIERWSZE PORUSZENIE
Po powrocie z Turnieju, gdy podróżowali po świecie, mieli przed
zaśnięciem mówić sobie dobranoc, każde w osobnym pokoju,
wiedząc, że drugie ich nie usłyszy.
11. USUNIĘTE SCENY
*W rozdziale po balu bożonarodzeniowym, miała pojawić się
retrospekcja z momentu, kiedy fotograf robił zdjęcia parom.
Szczerze mówiąc, nie pamiętamy, dlaczego z tego zrezygnowałyśmy.
Chyba z czystego lenistwa.
*Gdy Ginny była w skrzydle, a Hermiona musiała smarować się, by
usunąć tatuaż, to Harry miał ją nią posmarować, ale to było
bleee...
*Blaise miał znaleźć w płytach Hermiony „Dragonstea Din Tei”
i często to nucić.
*Syriusz miał zginąć w czasie bitwy o Hogwart. Nadal będąc pod
wpływem zaklęcia, miał zaatakować Harry'ego. Zgredek stanąłby w
obronie Pottera i odepchnąłby Syriusza, który zostałby trafiony
jednym z zaklęć miotanych w sali.
* Kiedy Hermiona przebywała w Mungu po napaści Ivana i wesołej
kompanii, miała spotkać Bellatrix, która w czasie Bitwy o Hogwart
straciła pamięć i wydawała się być całkiem miłą osobą. Z
tego też miał wyniknąć absurdalny pairing Snape-Bella-Lupin.
Ostatecznie Bella odzyskałaby pamięć i urządziła wszystkim
piekiełko.
* Artur Weasley w trakcie bitwy miał zostać ciężko ranny i w
wyniku tego do końca życia miał być przykuty do wózka, jednak w
połączeniu ze śmiercią Rona, która wynikła w trakcie pisania,
zrezygnowałyśmy z tego, gdyż byłoby to pastwienie się nad
rodziną Weasleyów.
12. ANAGRAM
Tom MooR=TMR=Tom Marvolo Riddle= I'm Lord Voldemort
13. McGonagall pije ziółka, bo mamy słabość do herbatek,
zwłaszcza miętowej. Właściwie, to bohaterowie mają dużo naszych
cech np. taki Nott: ambitny, wiecznie narzekający i marudzący, ale
skłonny do wygłupów pod wpływem przyjaciół i Ognistej.
14. SALAZAR, OKREŚL SIĘ
Zastanawiałyśmy się, jaka rasa zadowoliłaby pana Malfoya. Na
początku myślałyśmy o rasie husky. Draco, na złość Hermionie,
miał nazwać go Prostołapem, ale doberman Salazar był o wiele
lepszy.
15. WSZSTKO KUPY SIĘ TRZYMA
Wiele rzeczy w opowiadaniu tak naprawdę jest zgodnych z treścią
„Harry'ego Pottera”. Np. stworzenie o nazwie demimoz,
zainteresowanie Dracona alchemią, Caradoc Dearborn (członek Zakonu
Feniksa, Moody opowiadał o nim Harry'emu, u nas zamordowany został
przez Lucjusza, który przy okazji spłodził Ivana), praca Ginny
jako dziennikarki sportowej, to, że Hermiona jako jedyna z „wielkiej
trójki” ukończyła Hogwart (choć wcale tego początkowo nie
zakładałyśmy). Niektóre fakty pochodzą z Pottermore.
16. ŚMIERĆ NOTTA
Tak jak pisałyśmy, w pewnym momencie tworzenia końcówki
rozdziału, w naszych chorych głowach pojawił się pomysł
uśmiercenia Teodora. Wiedziałyśmy, że to doda historii charakteru
i cholernie dobrze wpasowuje się w klimat bitewny, jednak nie
potrafiłyśmy się z nim rozstać. Poniższe fragmenty przedstawiają
moment, w którym Blaise myśli, że już się obudził i rozmawia z
duchem Notta, drugi przedstawia zakończenie epilogu, gdybyśmy
jednak zabiły Teodora.
***
Blaise zmarszczył brwi, gdy poczuł najgorszy odór, jaki zaatakował
jego nozdrza w całym jego życiu. Słyszał dziwne piski,
zniekształcone, jakby znajdował się pod wodą. Zignorował je, był
zbyt słaby, by reagować na jakieś tam piski. Nie mógł jednak
zignorować silnego uderzenia w ramię. Otworzył oczy i
spiorunował wzrokiem nachylającego się nad nim Teodora.
— Posrało cię? — wyjęczał, zakrywając twarz
dłońmi.
— Mówiłem, że nic mu nie jest.
— Dzięki Merlinowi! —wykrzyknęła Eleonora Zabini i
uścisnęła syna, chowając zapłakaną twarz w jego szyi. — Jak
się czujesz? Wszystko w porządku? Bardzo cię boli? Eliksir!
Przynieście jakiś eliksir! — wydarła się kobieta, nie
zważając na to, że wrzeszczy Blaise'owi do ucha.
— Po mojemu ma wstrząs mózgu. Widzi pani, jakie dziwne miny
robi? — podjudzał ją dalej Nott.
— Szybciej, do cholery! Och, poczekaj tu, sama coś znajdę
— oznajmiła kobieta, widząc, że wszyscy są zbyt zajęci,
by zająć się jej synem.
Gdy tylko odeszła, Blaise wsparł się na łokciu i uderzył
przyjaciela w potylicę.
— Idiota — prychnął, prześmiewczo patrząc na
owinięty wokół jego głowy bandaż.
— Powinieneś mi dziękować. Przez ostatnią godzinę stałem
nad tobą i pilnowałem cię, a musisz wiedzieć, że okropnie
śmierdzisz — odparł brunet, zakładając ręce na piersi.
— Godzinę? — powtórzył chłopak, powoli siadając na
stole zasłanym opatrunkami i różnymi fiolkami.
— Mhm. Odleciałeś jak śpiąca królewna.
Zabini przechylił głowę i skrzywił się, gdy usłyszał głośny
trzask.
— Powiedz, że już po wszystkim — poprosił, patrząc
na niego z nadzieją.
Teodor skinął głową i usiadł obok niego.
— Ministerstwo zdołało powstrzymać Śmierciożerców. Posuń
się.
— Ale... jak? Skąd wiedzieli...?
— Syriusz Black. Trzymali go przez kilka miesięcy, torturami
próbując zdobyć informacje na temat Ministerstwa i nowego oddziału
do walki ze Śmierciożercami. Nie wiedzieli jednak, że facet
specjalnie dał się złapać. Przez cały ten czas podsłuchiwał
ich i zapisywał w pamięci wszystko, co było przydatne. Problem
pojawił się, gdy odesłali go gdzieś indziej i zaczęli trzymać
pod Imperiusem.
Zabini zmarszczył brwi.
— Nadal nic nie łapię. Albo ty bredzisz, albo ja za mocno
oberwałem.
Nott zaśmiał się.
— Chodzi o to, że ktoś wypuścił go na bitwę, by walczył
razem ze Śmierciożercami. A kiedy porządnie oberwał...
— … zaklęcie przestało działać — dokończył
Blaise.
— Mhm. A kiedy tylko doszedł do siebie, zdradził plany
Śmierciożerców. Ministerstwo wyłapało ich, a kiedy uporali się
z jednym problemem, zajęli się drugim. Cały oddział aurorów
przybył do Hogwartu. Nie minęło pół godziny, a było już po
wszystkim.
Ślizgon zaśmiał się i przeczesał dłonią czarne włosy.
— Nie wierzę... Ale jak Vol... Voldemort zdobył naszyjnik?
Przecież Potter miał go schować.
— Schować schował, ale zrobił to chujowo.
— No i? — pogonił Notta Blaise.
— No i Rasac go wykradł.
— Rasac? Przecież on był aurorem! A to skurwiel. Ciekawe czy
skażą go na pocałunek dementora? — spytał z zawiścią
chłopak.
— Wątpię. Nie da się ucałować czegoś, co w tej chwili
przypomina galaretę — wyjaśnił brunet, tempo wpatrując się
w przestrzeń. Ludzie miotali się po Wielkiej Sali, jednak on zdawał
się ich nie zauważać.
Zabini uśmiechnął się z satysfakcją.
— A co z... Voldemortem?
Teodor zmarszczył brwi, nagle wyrwany z własnych myśli.
— Odszedł, ale... nie było innego wyjścia. Draco zabił go
razem z tym małym.
Ślizgon spuścił głowę i zaklął. Świadomość, iż niewinne
dziecko musiało zginąć, by powstrzymać Czarnego Pana była
potworna.
— A jak on się z tym czuje? — spytał po chwili,
współczując przyjacielowi takiego bagażu.
Brunet wziął jedną z pustych fiolek i zaczął ją obracać w
palcach.
— Wiesz jaki jest Draco — powiedział, wzruszając
ramionami. — Udaje, że to go nie ruszyło, ale minie dużo
czasu, zanim przestanie się tym zadręczać.
— Wiesz, gdzie jest?
— Nie widziałem go. Siedzi pewnie przy Granger, która na
przemian odzyskuje i traci przytomność. Jestem pewien, że to przez
ten naszyjnik — powiedział cicho brunet. — Nie wiem co
się dokładnie stało, ale przysiągłbym, że to Pandora wam
pomogła, wtedy, w lesie. To ona spaliła Śmierciożerców, to ona
na chwilę odsunęła Czarnego Pana od kontroli nad Tomem, by Draco
mógł go pokonać.
— Ale dlaczego?
— Może wyczuwała, że On chce ją wykorzystać, zabrać jej
moce. Broniła się... a potem przejęła kontrolę nad Granger.
— Przejęła... kontrolę? — powtórzył z
niedowierzaniem Zabini.
Brunet skinął głową.
— Potter zniszczył naszyjnik rytualnym sztyletem i
wynieśliście się stamtąd w cholerę. Domyślasz się, co było
dalej.
— No właśnie nie za bardzo — oświadczył chłopak,
marszcząc brwi. — Czekaj... czekaj, bo czegoś tutaj nie
rozumiem. Z tego, co pamiętam, nie wszedłeś z nami do lasu
— dodał, starając się połączyć wszystkie fakty. — Więc
skąd o tym wszystkim wiesz skoro nie widziałeś się z Draco? I
gdzie ty, do cholery, byłeś kiedy twoi przyjaciele nadstawiali
karku? — zapytał z udawaną urazą, jednak wesołe
iskierki w ciemnych oczach zbytnio kontrastowały z jego, na pozór
poważnym, tonem, by ktokolwiek mógł się na to nabrać. Zwłaszcza
jego przyjaciel. Pomimo tego, przez twarz Ślizgona
przebiegł ledwo dostrzegalny cień.
— Nie byłem.
Zabini zmarszczył brwi, dokładniej przyglądając się
przyjacielowi.
— Co ty pieprzysz?
Nott zacisnął dłoń na fiolce. Dotarł do nich trzask pękającego
szkła.
— Nie byłem, Blaise. Ja już nie jestem.
To nie był ani czas, ani temat do żartów. Zabini nabrał
powietrza, by wygłosić mu kazanie, jednak słowa zatrzymały się w
gardle, gdy zauważył nadzwyczajną rzecz. Fiolka, która przed
chwilą pękła w dłoni Teodora nie okaleczyła go, ani nie spadła
na posadzkę w postaci odłamków. Przeciwnie, różnej długości
ostre kawałeczki unosiły się wokół wciąż zaciśniętej pięści
niczym białe, iskrzące w słońcu piórka. Brunet zdawał się nie
dostrzegać w tym niczego nadzwyczajnego. Nadal unikając wzroku
Blaise'a, jak zahipnotyzowany wpatrywał się w swoją dłoń.
— Jakie to dziwne — szepnął ochryple.
— Dziwne? — powtórzył Zabini. — Teo, co tu się
odpieprza?
Nott otworzył dłoń i powolnym ruchem przechylił ją. Maleńkie
drobinki poleciały na podłogę. Choć żadna z otaczających ich
osób nie zwróciła uwagi na cichy brzdęk szkła, dwójka
przyjaciół nie potrafiła oderwać oczu od drobnego pyłku, który
pozostał po fiolce. Po fiolce, która jeszcze przed chwilą była
cała, a teraz zniknęła z tego świata, pozostawiając nikłe ślady
swojego istnienia w postaci mieniących się kryształków. Nott
przez chwilę wpatrywał się w nie, jakby szukając odpowiedzi na
pytanie Blaise'a, a gdy w końcu ją znalazł, spojrzał na niego i
rzekł:
— Ja tam nie byłem. Ja to po prostu widziałem. Stałem tam,
ale nic nie mogłem zrobić, nikt nie zdawał sobie sprawy z mojej
obecności, bo nikt z was nie mógł mnie zobaczyć. — Chłopak
przerwał na chwilę. Mięsień na szczęce drgnął, zdradzając
jego emocje. — Rozumiesz już, Blaise? Ja nie żyję.
Z ust czarnoskórego Ślizgona wydobyło się zduszone prychnięcie.
Pokręcił głową, wpatrując się w niego, jak w zupełnie obcego
mu człowieka.
— Daj spokój... — wydusił w końcu.
— Blaise, Rasac...
— Nie — Zabini pokręcił głową, w ogóle nie
dopuszczając do siebie tych słów.
— Posłuchaj...
— Nie...
— Blaise, ja nie żyję — powtórzył Nott, już z
większą mocą w głosie.
— Nie!
— Blaise!
Ślizgon w końcu spojrzał na Teodora. Siedzieli obok siebie w
milczeniu, podczas gdy reszta biegała po Wielkiej Sali, zdając się
ich w ogóle nie zauważać. Powoli na twarz Zabiniego wpłynął
grymas bólu. Po wykrzywionej twarzy spłynęła pierwsza łza.
— To niemożliwe — wyszeptał, gromadząc swoje
cierpienie w dwóch krótkich słowach. Raz po raz kręcił głową,
zupełnie jakby łudził się, że fakt, iż nie przyjmuje tego do
wiadomości wystarczy, by zachować przyjaciela przy sobie.
Wargi Teodora zadrżały, jakby próbował powstrzymać śmiech lub
ukryć smutek.
— Zawalone piętro. Nawet nie bolało.
Zabini posłał mu ostre spojrzenie.
— Mówisz, że zawaliło się na ciebie piętro i nawet cię
to nie bolało? To się nie trzyma kupy... to jakiś kiepski żart,
prawda? — Ślizgon zaśmiał się przez łzy. — Tyle
lat nauki, a ty nadal nie łapiesz. Teodoro, żarty muszą bawić...
przynajmniej tego, kto je robi.
Brunet wstał powoli, nadal uparcie walcząc z emocjami, tym jednak
udawało się odnaleźć luki w jego obronie.
— Pilnuj Dracona. I nie rób głupstw — wychrypiał,
odwracając się.
Teodor zdołał postawić kilka kroków, nim usłyszał kolejne słowa
Blaise'a.
— Albo to sen. Tak, to tylko koszmarny sen. Ale jak tylko się
obudzę i otworzę śliczne oczka, zobaczę twoją gębę, prawda?
Zobaczymy się, tak? — spytał, z nadzieją wpatrując się
w drżącą sylwetkę przyjaciela.
Nott obejrzał się, by po raz ostatni spojrzeć na przyjaciela i
posłać mu smutny uśmiech.
— Kiedyś na pewno, Diable. Kiedyś na pewno.
***
— Marcus Gregory
Malfoy — szepnął z dumą arystokrata, delikatnie muskając palcem
skroń synka. Wpatrywał się w niego z nieopisanym szczęściem i
niedowierzaniem, jakby nadal nie pojmował, w jaki sposób zasłużył
na to, co otrzymał. — Jest idealny.
— Przepiękny —
zgodziła się, tuląca Marcusa w ramionach, Hermiona.
Draco uśmiechnął
się złośliwie.
— To dlatego, że
jest moją małą miniaturą.
Dziewczyna zerknęła
na niego i uniosła brew.
— Nie nazwałbyś
go małym, gdybyś sam musiał go rodzić, Malfoy.
— W nocy, kiedy
go zmontowaliśmy, jakoś nie narzekałaś.
— Nie — przyznała, przygryzając wargę — Nie narzekałam.
Blondyn posłał jej jeden z tych półuśmieszków, które
uwielbiała i nachylił się do pocałunku.
— Czyżbyś chciała powtórki z rozrywki, Granger? — szepnął,
pieszcząc jej wargi ciepłym oddechem.
— Mhm. Tylko tym razem pominiemy element montowania.
Teodor przewrócił oczami. Wiedząc, że nadchodzi moment, w którym
ta dwójka zaczyna się migdalić, odsunął się nieco od lustra, by
oszczędzić sobie wysłuchiwania podtekstów.
Lustro było jego świętością. Tu, gdzie przebywał, był to
jedyny sposób, by zobaczyć, co dzieje się na Ziemi. Co prawda
obowiązujące tu prawo przyzwalało na jedno zerknięcie co pięć
lat, ażeby umarli zajęli się sobą, a nie życiem, które
pozostawili, jednak on nagminnie łamał ową zasadę. W końcu przed
pięcioma laty był Ślizgonem.
Wiedział o wszystkim. O ślubie Dracona i Hermiony, o licznych
próbach poderwania Wiewióry Zabiniego, o hemoroidach babci Rose...
wiedział aż za dużo, lecz dzięki temu czuł się tak, jakby nadal
tam żył, jakby uczestniczył w tych wszystkich wydarzeniach.
Radował się razem z nimi, płakał i zamartwiał i to było dla
niego najcenniejsze.
— Znowu tu jesteś Nott. Ciekawe, co powie na to Merlin.
Brunet przymknął oczy. Niebo. Kraina wiecznej szczęśliwości, w
której umarli odzyskują młodzieńcze ciała. Kraina, w której
mogą przez wieczność spędzać czas, jak im się to tylko podoba.
Kraina, w której, na jego nieszczęście, znajdował się również
Weasley.
— Merlin nic nie powie, jeśli mu nie doniesiesz.
Rudzielec uśmiechnął się.
— Nie doniosę?
— Nie, jeśli znowu zamknę cię w Zakazanej Wieży. Ostatnio minął
miesiąc, zanim cię znaleźli.
— Za to ty wylądowałeś na rok przy Bramie. Marzy ci się ponowne
przyjmowanie nowych? — odparł z satysfakcją były Gryfon.
Teodor skrzywił się. Nie wytrzymałby kolejnych miesięcy
wysłuchiwania płaczów, marudzeń i bieganiny za tymi, którzy
próbowali uciec z zaświatów. Oczywiście taka możliwość nie
istniała, jednak latanie za nimi było męczące, w dodatku gdy co
po niektórzy wdawali się z nim w bójki. Jeśli Merlin,
opiekun zaświatów, dowie się, że ponownie łamie prawo...
— Czego chcesz — warknął, zaciskając pięści na widok
zadowolenia na twarzy Weasleya.
— Przykro mi, nie masz nic ciekawego do zaoferowania, Nott. Merlin
z pewnością ucieszy się na wieść o tym, że znowu na rok oderwie
się od Bramy — oznajmił Ron i ruszył do wyjścia.
Brunet zaklął w myślach, myśląc, jak może wymknąć się od
kary. Tym razem Wieprzlej nie da zamknąć się w Wieży.
— Hermiona właśnie urodziła — rzucił, mając nadzieję, że
to przyciągnie jego uwagę. Nie mylił się.
— Co? — rzucił głupkowato, starając się zerknąć w Lustro,
jednak były Ślizgon zasłonił mu sobą widok.
— Wydała na świat potomstwo — wyjaśnił usłużnie Nott. — Z
jej ciała wyszło dziecko. A dokładniej, z jej...
— Wiem, o co chodzi! Przesuń się, chcę to zobaczyć.
Teodor uśmiechnął się wrednie.
— O ile się nie mylę, możesz zerknąć w Lustro dopiero za
tydzień, Weasley. Przykro mi, prawo to prawo, nie pozwolę ci go
łamać. Musisz poskromić ciekawość. Na tydzień. Na całe siedem
dni. Na sto sześćdziesiąt osiem godzin. Na dziesięć tysięcy...
— Zgoda — warknął Ron. — Ja nie wydam ciebie, ty mnie.
Brunet skinął głową i przesunął się. Razem z nim oglądał,
jak przybyli goście, wśród wesołych rozmów i łez wzruszenia,
oglądają małego. Obaj myśleli o tym samym. Tylko ich tam
brakowało.
Teodor spuścił głowę, gdy owa myśl pojawiła się w jego głowie.
Żal ścisnął jego serce. Nie był tu sam, nawiązał nowe
znajomości, jednak bez Dracona, Blaise'a, a nawet tej Granger,
czasami czuł się samotny. Wiedział, że częste podglądanie w
Lustrze tylko powiększa tęsknotę, jednak nie mógł z tego
zrezygnować, zbyt wiele to dla niego znaczyło i zbyt wiele niosło
radości.
Zerknął na rudzielca. Chłopak jak zahipnotyzowany wpatrywał się
w Lustro. Nic dziwnego, skoro ostatnie, co oglądał, to swój
pogrzeb. Nott po raz ostatni dzisiejszego dnia spojrzał na
przyjaciół i wyszedł z komnaty. Przywitało go bezchmurne niebo,
ciepłe promienie słońca i miękka, zielona trawa, łaskocząca
podeszwy stóp. Czystość i spokój tego miejsca non stop go
zachwycały.
Jego humor poprawił się na widok Merlina. Blondwłosy młodzieniec,
tak jak on, odziany w białe spodnie i koszulę, przemierzał ogrody,
czujnie rozglądając się na boki.
— Znowu kręciłeś się przy Lustrze... — zaczął reprymendę,
jednak Teodor pokręcił głową i wszedł mu w zdanie.
— Tym razem nie. Ale w środku z pewnością znajdziesz nowego
pomocnika — rzucił brunet, po czym wyraźnie zadowolony z siebie,
ruszył ku ławce stojącej u brzegu jeziora.
Chłopak rozsiadł się na niej i rozpiął koszulę, zanurzając
bose stopy w idealnie chłodnej wodzie. Do szczęścia brakowało mu
tylko jednego. Po chwili w jego dłoni pojawił się pucharek
z czekoladowymi lodami. Uśmiechając się leniwie, delektował
się doskonałym smakiem i słodkim dźwiękiem opieprzanego
Wieprzeja.
17. Ogłoszenia drobne
Przed nami jeszcze dwie miniaturki oraz premierowe video, które pojawi się w zakładce "Diabeł & Przyjaciele Productions". Informacje na temat prac nad nowym opowiadaniem ("Polowanie na czarownice") będą zamieszczane tradycyjnie w "Proroku Niecodziennym". Pojawi się także odnośnik do nowego bloga.
Przed nami jeszcze dwie miniaturki oraz premierowe video, które pojawi się w zakładce "Diabeł & Przyjaciele Productions". Informacje na temat prac nad nowym opowiadaniem ("Polowanie na czarownice") będą zamieszczane tradycyjnie w "Proroku Niecodziennym". Pojawi się także odnośnik do nowego bloga.
Ale trafiłam, że jak skończyłam czytać, akurat zwróciłam uwagę na te ciekawostki (a może trafiłam, że się pojawiły, wydaje mi się, że 2 dni temu ich nie było). Super, że je dodałyście, szczególnie, że byłam strasznie ciekawa, co Draco zobaczył w zwierciadle AIN EINGARP.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że nie zabiłyście Notta. Te dwie sceny wystarczyły, żebym miała łzy w oczach. Rona jakoś mi nie szkoda, ale za naszą kochaną Teodorą wylewałaby łzy.
Pozdrawiam! K
Najpierw się uśmiałam, a potem łezka zakręciła mi się w oku. Zawsze byłam anonimowa, ale to ja przyznałam się do tego, że Nott to mój crush więc czytając zakończenie vol. 2 byłam aż wściekła. Bo jak można zabić kogoś tak wspaniałego! Kocham tego marudę ;)
OdpowiedzUsuńBardzo fajny pomysł z tymi "ciekawostkami". Liczę, że może jeszcze coś się tu pojawi.
Każdy wasz post jest tak dopracowany, że warto na niego czekać. Cieszy mnie to, że macie wszystko przemyślane przed pisaniem bo wiem, że nie przerwiecie w połowie historii.
Jakiś takie nie składny ten komentarz, ale zaskoczyłyście mnie tym postem i nadal jestem rozemocjonowana.
Nie mogę się już doczekać miniaturki o moim kochanym Teo. I oczywiście na"Polowanie na czarownice" też wyczekuję!
Życzę mnóstwa pomysłów i pozdrawiam!
Od dzisiaj już nie anonimowa,
Pesto
Całe szczęscie, że nie zabiłyscie Notta, ufff
OdpowiedzUsuń~Justyna
Całe szczęście że nie usmierciłyście Notta bo sue poryczałam jak głupia na tym fragmencie z Zabinim.
OdpowiedzUsuńScena w skrzydle szpitalnym rzeczywiście była mocna. I naprawdę dobra. Powiedziałabym, że dużo by wniosła do ff, na pewno dodatkowe emocje. Ale wtedy nie powstałaby miniaturka (która jest świetna!). Wierzę, że był to ogromny dylemat. Myślę, że każda decyzja byłaby dobra, za przedstawienie dwóch wersji dziękuję, cieszę się, że mogłam obie poczuć.
OdpowiedzUsuń