Przybywamy z postem odnośnie nowego rozdziału. Wiemy, że czekacie już bardzo długo, tak samo jak mamy świadomość tego, że obiecywałyśmy opublikować go w pierwszym tygodniu października. Jak widać rozdziału jak nie było, tak nie ma, a z naszych obietnic wyszły nici, za co bije się w moje małe piersi.
Staramy się pisać w każdej wolnej chwili, ale zrobiłyśmy sobie zbyt długą przerwę, co trochę wybiło nas z rytmu i ciężko wczuć się w wojenny klimat. Sporą część mamy już napisaną, problemem jest to, że:
1) napisałyśmy początek, który nam się nie podoba... ale konkretnie nie wiemy co nam się nie podoba
2) jako druga scena powstała ta końcowa
3) dalej pisałyśmy kolejne fragmenty, które różnią się niuansami i nie są logicznie spójne
4) musimy to ogarnąć
5) musimy to ogarnąć
6) jak wyżej
7) i to tak, żeby wciąż był zachowany podobny klimat (wynikający z końcówki ostatniego rozdziału), a że części, które mamy napisane powstały w przeciągu ponad miesiąca... no cóż spójne nie są
8) ogarniemy to
9) wymyśliłam inny początek, ale to, czy go wykorzystamy zależy od tego, jak długi wyjdzie rozdział.
Powiedzmy tak: ten rozdział to wyjątkowo długi i bolesny poród, a nasze mózgi przypominają galaretki... takie owocowe. Co więcej, klimaty wojenne są... dość ciężkie i nie oszukujmy się, to trochę inna bajka, niż ta, w której jesteśmy dobre. Ale damy radę!
Dobra, Cookie, nie rób z nas nieudaczników xd Może to po prostu taka bariera psychiczna, która nie pozwala nam napisać niektórych scen (jedną na telefonie męczę od miesiąca, teraz okazało się, że trzeba ją dodatkowo przebudować, bo Cookie poleciała z tematem i wprowadziła tam kilka dodatkowych osób).
Także nie jest tragicznie, chęć do pisania jest, bloga absolutnie nie zawieszamy :) Po prostu pisanie tego rozdziału przyszło w najmniej odpowiednim momencie, w czasie gdy w ciągu tygodnia mijamy się, a gdy wieczorem/późną nocą jesteśmy obie w domu to zawsze jest pierdyliard innych rzeczy do roboty... A my bez siebie pisać nie możemy. Nawet jeśli mamy wszystko obgadane i wiemy, co mamy robić, nie możemy ruszyć z miejsca, gdy tej drugiej nie ma w pobliżu. Takie patologiczne przywiązanie, ot co!
Przesyłam pozytywną energię, która mam nadzieję da Wam motywację do pisania! <3
OdpowiedzUsuńCzekam na ten rozdział i życzę mnóstwa weny i czasu na pisanie!
Pozdrawiam
Arcanum Felis
Ja Wam pozytywnej energii telepatycznie nie prześlę, ponieważ bawię się w amebę. W takim razie swoje życie wypełnię kolejnymi odcinkami Teen Wolfa w oczekiwaniu na nowy rozdział.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Piszcie, piszcie kochane, ludzie wam to wynagrodzą w komentarzach... Hi hi (śmiech starej babci ��)
OdpowiedzUsuńGramali
Czekam cierpliwie na kolejny rozdział, na pewno będzie równie niesamowity co poprzednie <3!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Eleonora.
Dziewczynki,
OdpowiedzUsuńmyślałyście może kiedyś o tym, żeby wstawić tutaj shout box'a? Myślę, że co do waszego opowiadania to byłby genialny pomysł.
Czekam... (chyba to oczywiste, bo weekend już się zaczął)
Wounded
Łącze się duchowo, daję wam pozytywną energię! Niech móc będzie z wami! Jodą twoim będę ja!
OdpowiedzUsuńKiedy pojawi się nowy rozdział? Już nie mogę się doczekać! <3 :D
OdpowiedzUsuń