Trójka wstawionych ślizgońskich
przyjaciół siedziała w salonie prefektów naczelnych i omawiała
plan. Draco stanowczo nalegał, aby tym razem zabrali ze sobą
różdżki.
— No dobra, czy każdy wie, co
ma robić? — spytał młody Malfoy. — Ja załatwiam
eliksir wielosokowy. Nott?
— W postaci Granger okradam
Pottera z jego pelerynki.
— A ja załatwiam włosy od
Hermiony. Nie rozumiem tylko, czemu to ja mam takie banalne zadanie?
— Bo ty mógłbyś coś
schrzanić, Blaise. A wyrwać parę kudłów to nie jest
skomplikowana sprawa — wyjaśnił koledze Nott.
— To co? Zaczynamy? — upewnił
się arytsokrata.
— Zaczynamy.
***
Blaise za czwartym podejściem zdołał
wstać z fotela i ruszył niepewnie w kierunku sypialni pani prefekt
naczelnej. Po cichu otworzył drzwi i wszedł do środka. Rozejrzał
się po pokoju, w duchu przyznając, że warto być kujonem.
Przystanął na chwilę, chcąc złapać równowagę, po czym niczym
rasowy szpieg podkradł się do łóżka śpiącej dziewczyny. Już
wyciągnął rękę, by wyrwać Gryfonce parę włosów, gdy ta
obróciła się w jego stronę z lekkim uśmiechem na ustach.
W pierwszej chwili Zabini pomyślał, że kasztanowłosa się
obudziła, jednak odetchnął z ulgą, gdy zorientował się, że ta
wciąż smacznie śpi.
Ślizgon ponowił próbę. Już trzymał
w dłoni pukiel włosów, lecz w ostatniej chwili obrócił się i
wybiegł z pokoju. Pech chciał, że potknął się o dywan i z
głośnym hukiem upadł na podłogę.
— Blaise, sieroto, co ty
wyprawiasz? — zawołał oburzony Draco.
— Panowie… ja odpadam, nie
mogę. Ona wygląda tak niewinnie — powiedział, zbierając
się z podłogi.
— A nie mówiłem, że wszystko
schrzani? — wtrącił Nott.
— Blaise… — zaczął
Malfoy, podchodząc do przyjaciela i kładąc mu dłonie na
ramionach. — To twoje przeznaczenie. Musisz to zrobić. Nie
ja, nie Teodor, TY.
Czarnoskóry Ślizgon z powagą pokiwał
głową.
— Masz rację stary. Idę
tam.
— Nie daj się, Diable!
— dopingował kolegę Nott.
Po chwili, dumny z siebie Zabini,
wrócił z szerokim uśmiechem na twarzy.
— No, moje zadanie wykonane.
Teraz twoja kolej, Smoku.
***
Pewny siebie Draco Malfoy zmierzał ku
lochom Hogwartu. Jego zadanie było banalne: włamać się do
składziku, zwędzić eliksir wielosokowy i wrócić do dormitorium.
„Nawet Potter dałby radę” — pomyślał, wchodząc
do pomieszczenia, w którym mieścił się zapas eliksirów.
Odnalezienie tego właściwego nie zajęło mu zbyt dużo czasu.
„Oczywiście ktoś pokroju Longbottoma musiałby spędzić tu
całą noc, zanim wypatrzyłby odpowiedni flakonik”
— kontynuował swoje rozważania.
Chwycił miksturę i wyszedł z
pomieszczenia, pamiętając, by zatrzeć wszelkie ślady swojej
obecności. „Cwany jestem, nie ma co” — komplementował
sam siebie w duchu.
Kontynuował wędrówkę ku swojemu
dormitorium, od czasu do czasu podrzucając fiolkę z eliksirem,
by po chwili złapać ją z refleksem godnym szukającego. Niestety,
obecność alkoholu we krwi chłopaka dała się we znaki. Jego chwyt
nie był tak precyzyjny tak, jak zawsze. Buteleczka wyleciała mu z
rąk i potoczyła się ku schodom. Draco zastygł z przerażenia,
obserwując uważnie oddalającą się od niego fiolkę z eliksirem.
Kamień spadł mu z serca, gdy ta
zatrzymała się tuż przy krawędzi schodów. Ruszył ku niej
spokojnym krokiem, gdy przed oczami mignął mu kocur Hermiony. Pupil
ruszył prosto ku fiolce…
— Krzywonóg, nie! — rzucił
Malfoy, z przerażeniem biegnąc w stronę kota.
Chwilę później zaklął pod nosem i
przyspieszył kroku, widząc Krzywołapa z fiolką w pysku. Jego
reakcja najwyraźniej wystraszyła pupila, gdyż ten zaczął wspinać
się po schodach. Młody arystokrata ruszył za nim, przeskakując po
dwa schodki. Dopadł kocura i wyrwał mu buteleczkę eliksiru.
Wyprostował się i podniósł ją, by przyjrzeć się, czy aby
nie uległ zniszczeniu.
Błąd.
O ile na równej powierzchni udawało
mu się utrzymać równowagę, pomimo pewnego poziomu
zalkoholizowania, sztuka ta nie udała mu się na wąskich schodach.
Runął w dół, za wszelką cenę starając się ochronić flakonik.
Spadał dość długo. Gdy wreszcie
jego wycieczka po schodach dobiegła końca, zaczął się poważnie
zastanawiać, czy kiedykolwiek zaprosi Krzywonoga do wspólnego
picia.
***
Dwójka Ślizgonów odwróciła się,
gdy usłyszała odgłos kroków, sygnalizujący powrót młodego
Malfoya, a gdy go zobaczyli, wybuchli głośnym śmiechem.
— I czego tak ryje cieszycie?
— rzucił, padając na fotel.
— Smoku, coś ty robił? Miałeś
tylko wykraść eliksir — odpowiedział Blaise, nadal śmiejąc
się z kolegi.
Arystokrata postanowił zignorować
ten bezczelny komentarz i podał fiolkę Teodorowi, mówiąc:
— Teraz twoja kolej. Zabini,
dawaj mu te kłaki.
Nott odebrał od nich, niezbędne do
swojej przemiany, ingrediencje i zmieszał je ze sobą, po czym
z wyraźnym obrzydzeniem wypił bursztynowy napój. Już po
chwili na miejscu Ślizgona siedziała Hermiona Granger.
— No to idę — rzucił
Nott, kierując się do drzwi.
— Hej, czekaj… czy tylko mi
się wydaje, że naszej Teodorze czegoś tu brakuje? — Blaise
zabłysnął spostrzegawczością, spoglądając na Hermionę
w ubraniach Teodora.
Malfoy skinął głową.
— Racja, czekaj tu. Zaraz ci coś
przyniosę.
Wszedł do pokoju swojej współlokatorki
i bez żadnych skrupułów podszedł do szafy dziewczyny, lustrując
wzrokiem jej zawartość. Nie powstrzymywał się od uwag.
— Zobaczmy, co tutaj mamy… sweter, sweter, sweter… o, co
za niespodzianka… kolejny sweter.
Nagle jego spojrzenie padło na
wystający z szuflady, czerwony skrawek materiału.
— Wow, Granger, nie
podejrzewałem cię o to — rzucił w stronę śpiącej
dziewczyny na widok koronkowej bielizny.
W końcu zdecydował się na typowy dla
Gryfonki zestaw: sweter i spódnica. Wrócił do salonu i rzucił jej
ubraniami w Notta.
— Przebieraj się.
— Hej, ja nie mogę tak przy
wszystkich…
— Słusznie, widok gołej
Granger mógłby przyprawić mnie o zawał.
Nott wrócił z łazienki po dłuższej
chwili, którą jego koledzy wykorzystali na kolejne drinki. Zszedł
po schodach, poprawiając sobie stanik.
— Hej, ta Granger ma całkiem
niezłe cycuszki… — powiedział z uśmiechem.
— Serio? Daj dotknąć — rzucił
Blaise i ruszył w stronę kolegi, wyciągając rękę, jednak Teodor
Granger niemal natychmiast ją odtrącił.
— Ej, one są moje… trzymaj
łapy z daleka, zboczuchu… — powiedział Nott, krzyżując
obronnie ręce na piersiach.
***
Teodor Nott zwinnie i cicho skradał
się przez szkolne korytarze. Poruszał się z gracją ciężarnej
słonicy, odbijając się od jednej do drugiej ściany. Walczył
jednak dzielnie, by mimo zawrotów głowy dostać się na siódme
piętro.
„Nie powinniśmy siebie doprawiać,
oj nie” — pomyślał, ze zbolałą miną patrząc na
schody. „Doprawdy, niby taka nowoczesna szkoła, a windy ni
cholery nie ma. A przydałaby się!” — marudził,
wspinając się po stopniach.
Po kolejnym upadku postanowił wchodzić
na nie na czworaka. Niemal nie rozpłakał się ze szczęścia, gdy
dotarł na siódme piętro. Gdy wreszcie wrócił do pozycji
pionowej, strzeliło mu głośno w plecach. Odgarnął z czoła
mokre włosy, podszedł do portretu Grubej Damy i stanął jak
zamurowany. Hasło znał, to nie był problem. Problemem było to, że
przed nim znajdowały się trzy Grube Damy.
„No i do której, cholera, mam
mówić?”
— Gumochłon
— wybełkotał, a jego oczom ukazały się trzy przejścia.
Ślizgon ruszył przed siebie, chcąc
przejść przez wejście po lewej stronie, jednak natrafił na
ścianę, na chwilę tracąc cenną równowagę. Zirytowany,
odepchnął się i wycelował w środkowe przejście. Tym
razem udało mu się przedostać do pokoju wspólnego Gryfonów.
Rozejrzał się i skrzywił na widok wystroju. „Zupełnie jak u
mojej babci” — pomyślał zdegustowany i ruszył
w stronę schodów. Był w połowie drogi, gdy nagle schody
przemieniły się w zjeżdżalnię i chłopak boleśnie upadł na
podłogę.
— Cholerni Gryfoni — warknął
pod nosem, po czym skierował się ku drugim schodom.
Rozmasowując ramię, wszedł do
dormitorium Pottera i spółki. Szczęście mu sprzyjało, wszyscy
spali. Podszedł do części zajmowanej przez bliznowatego i zaczął
przeszukiwać jego rzeczy. Po chwili walnął się otwartą dłonią
w czoło, wyjął różdżkę i zadowolony ze swojego sprytu szepnął:
— Accio peleryna
niewidka.
Zmarszczył brwi, gdy nic się nie
stało. Schował różdżkę i już miał przeszukiwać szafkę
Pottera, gdy wpadł na mały stolik. Chwycił się za bolącą stopę
i podskakując na drugiej nodze, warknął:
— Cholera! Dlaczego to zawsze
musi być ten pieprzony mały palec?
— Hermiona? — usłyszał
zaspany głos Pottera.
— No — wydukał Nott,
nieruchomiejąc.
— Co ty tu robisz?
— Potrzebna mi peleryna
niewidka.
— Dlaczego masz taki dziwny
głos? — zapytał niewyraźnie Potter.
Teodor zamyślił się na chwilę,
szukając sensownej odpowiedzi.
— Yyy… sterydy brałam.
— Niewidka jest w ostatniej
szufladzie po lewej — wymamrotał Harry, nie zauważając nic
dziwnego w zachowaniu przyjaciółki, po czym znów zasnął.
Ślizgon odetchnął z ulgą, po czym
wyjął pelerynę, schował ją pod szatą i wyszedł z dormitorium.
Już miał wychodzić z pokoju wspólnego Gryfonów, gdy obraz
odsunął się i zobaczył Rona Weasleya.
— Hermiona? Co ty tu robisz?
Nott przymknął oczy, przeklinając
się w myślach, za to, że nie użył swojej zdobyczy.
— Odwiedzam koleżanki
— odpowiedział, starając się nadać swojemu głosowi
bardziej kobiecy ton, co najwyraźniej mu się udało, albo po prostu
Weasley nie należał do osób najbystrzejszych.
— Dobrze, że cię widzę, bo
chciałem porozmawiać — wymruczał rudzielec, podchodząc do
Ślizgona i kładąc mu ręce na biodrach.
Teodor stał jak spetryfikowany, dopóki
nie zobaczył, jak Gryfon pochyla się nad nim, a jego usta składają
się do pocałunku. „Cholera! Weasley się do mnie dobiera!
Zboczeniec!” — pomyślał, po czym zgiął nogę
w kolanie i uderzył rudowłosego w krocze.
Ron natychmiast puścił dziewczynę.
Gwałtownie pochylił się, przykładając ręce do obolałego
miejsca. Nott natomiast dumnie odrzucił włosy do tyłu i popatrzył
z wyższością na Gryfona.
— Jestem porządnym chłopakiem
i nie dam się tak obmacywać! Jeśli chcesz kogoś wykorzystywać,
to poszukaj sobie do tego innej dziewczyny — powiedział, po
czym minął Rona i wyszedł na korytarz, od razu nakładając
na siebie pelerynę niewidkę.
Droga powrotna do dormitorium prefektów
naczelnych zajęła mu znacznie mniej czasu, być może dlatego, że
groźba pocałowania przez Weasleya trochę go otrzeźwiła.
***
Troje przyjaciół, skrytych pod
peleryną niewidką, kierowało się do gabinetu dyrektorki.
— Ch…cholera jakie to
niepraktyczne — wybełkotał Nott. — Cały czas się
zsuwa.
— Bo chodzicie na boki.
— Blaise, a właściwie to jak
ty możesz iść prosto, przecież jesteś najbardziej napruty
— zauważył Draco.
— Bo jak robię zeza, to już
podwójnie nie widzę.
Na chwilę zapanowała między nimi
cisza.
— Ty, Diabeł, ale jak robię
zeza to widzę pięć korytarzy — powiedział po chwili Malfoy
— No! I musisz iść tym
środkowym! — wyjaśnił czarnoskóry Ślizgon, jakby to była
najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
W ten właśnie sposób dotarli do celu
swojej wyprawy.
— No dobra, wchodzimy panowie.
Alohomora — powiedział Malfoy, po czym trójka
przyjaciół weszła do gabinetu dyrektorki.
Rozejrzeli się dokładnie, a gdy
upewnili się, że nikt ich nie obserwuje, rozdzielili się
w poszukiwaniu Czary Ognia. Po piętnastu minutach, gdy już
mieli zrezygnować, Nott szepnął:
— Znalazłem.
Blondwłosy Ślizgon wycelował różdżkę
w Czarę i rzucił zaklęcie:
— Confundus.
— To jak panowie, zaczynamy?
— spytał Teodor, rozdając kolegom pergaminy z ich
nazwiskami.
— Zaczynamy — odpowiedzieli
i razem wrzucili kartki do Czary, która po pełnej napięcia chwili,
wyrzuciła je, sygnalizując im, że zostali wybrani.
Uradowani, gratulując sobie sprytu,
narzucili na siebie z powrotem pelerynę i wrócili do dormitorium
w szampańskich nastrojach. Szkoda tylko, że nie byli świadomi
faktu, iż Czara Ognia poważnie potraktowała ich zgłoszenia…
***
Severus Snape, mistrz eliksirów i
nauczyciel Obrony przed Czarną Magią, stał nad kociołkiem i
warzył skomplikowany eliksir. Miał przeczucie… nie on WIEDZIAŁ,
że to się źle skończy. Nie ważne, pracownik szkoły czy uczeń.
Takich osób nie powinno się wpuszczać do szkoły… powinno się
je izolować od społeczeństwa. Jednak Minerva McGonagall
najwyraźniej miała to samo zamiłowanie do dziwadeł, co poprzedni
dyrektor szkoły.
Dodał ostatni składnik i gdy
eliksir tojadowy był już gotowy, przelał go do innego kociołka.
***
Co do opowiadania... to już koniec wspomnień z imprezy, oczywiście będzie jeszcze kilka czysto zabawnych rozdziałów, ale chyba najwyższy czas na wprowadzenie wydarzeń z wątku głównego (oczywiście zaraz po relacji głównych bohaterów).
Niedługo planujemy dodać rozdział w całości poświęcony postaci Blaise'a a co za tym idzie pojawią się powody jego przemiany.
Ponadto, jeśli tylko chcecie dowiedzieć się o nas czegoś więcej, zapraszamy do przeczytania naszej notki w związku z Liebster Blog Award.
Przepraszam że z anonima ale pisze z komputera mojej siostry .
OdpowiedzUsuńRozdział był genialny , omało nie popłakałam się ze śmiechu gdy Teodor udawał Hermione .
Od samego rana wchodziłam na ten rozdział co godzinę bo nie mogłam się go doczekać .
Pozdrawiam lilien123 .
Wydaje mi się, że szablon został zrobiony dla MNIE, a nie został określony jako "wolny". Proszę go NATYCHMIAST zmienić.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Caerie.
O boziu, jak mnie tu daawno nie było... A tu tyle się działo. Przy niektórych rozdziałach wyłam ze śmiechy, a mama pytała, czy wszystko ze mną w porządku. To opowiadanie jest boskie. Jedne z lepszych, które czytałam, a było tak dużo, że sama nie wiem ile dokładnie. ale co chodzi o ten rozdział, to rozbawił mnie moment, gdy Nott udawał Hermionę i Blaise mówił dla Draco jak iść po pijaku zezując. Ciekawi mnie, o co chodzi z Czarą Ognia. No i oczywiście po co uwielbiany przez wszystkich Severus Snape przygotowywał Wywar Tojadowy? Nie wiem czemu, ale wydaje i się, że wiem komu warzył ten eliksir, chodź nie jestem pewna. Muszę czekać, by wiedzieć czy moje podejrzenia są słuszne. A ogólnie rozdział, był boski, jak wszystkie poprzednie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i biję pokłony za to, że poprawiłyście mi humor.
Krzywołap
PS Zapraszam do siebie:
http://www.hermiona-riddle-story.blogspot.com/
Po 1. Nowy rozdział.. jeej! <3
OdpowiedzUsuńPo 2. Uwielbiam wasz sposób pisania.
Po 3. Wyobraziłam sobie Hermionę na sterydach. Nigdy więcej T_T
Po 4. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ^^
nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^^ Historia jest taka, jaką ja zawsze chciałam przeczytać, czyli: Wszystko dzieje się w odpowiednim odstępie czasowym, jest zabawna, są poważniejsze momenty, które również są potrzebne w takich parringach typu Dramione , oraz najważniejsze. Bardzo przyjemnie się ją czyta! Czekam na next <3
OdpowiedzUsuńTorturujesz.. Kiedy nowy rozdział? Czekam z niecierpliwością.. Dużo weny życzę
OdpowiedzUsuńTorturujesz.. Kiedy nowy rozdział? Czekam z niecierpliwością.. Dużo weny życzę
OdpowiedzUsuń"Yyy... sterydy brałam" wyje XD
OdpowiedzUsuńTo opowiadanie jest boskie <3
Weny :*
Rozwaliłyście mi psychike tym rozdziałem, o ile jeszcze była zdrowa po poprzednich. XD Boskie, awwww! Pozdrawiam i zapraszam:
OdpowiedzUsuńDramione - To w Nas Żyje
Rozwalił mnie Teodor udający Mionę i jego stwierdzenie "sterydy brałam" oraz scena z Ronem i stwierdzeniem w ciele Hermiony "jestem porządnym chłopakiem" po prostu boskie!!!
OdpowiedzUsuń~Dziurkacz
Cieszę się że już się skończył, bo taki pijacki styl mi nie podchodzi i do tego same dialogi. Co takiego robi Snape? I co panowie wymyślili z czara? Hmmm
OdpowiedzUsuńOdkąd zaczęłam czytać siedzę i płacze�� (oczywiste Z śmiechu)
OdpowiedzUsuńOpowiadanie jest super��
Oby Tak dalej
Cześć o czołem!
OdpowiedzUsuńStrasznie króciutki rozdział! Moją uwagę zwróciły dwie kwestie: jak spotkanie z Teodorem-Hermioną wpłynie na relację Rona i Hermiony no i co to będzie z tą czarą - przeczuwam przypał, o którym będą opowiadać legendy :D
Miss Nothing