sobota, 29 sierpnia 2015

Zróbmy coś szalonego cz. 2



Trójka wstawionych ślizgońskich przyjaciół siedziała w salonie prefektów naczelnych i omawiała plan. Draco stanowczo nalegał, aby tym razem zabrali ze sobą różdżki.
— No dobra, czy każdy wie, co ma robić? — spytał młody Malfoy. — Ja załatwiam eliksir wielosokowy. Nott?
— W postaci Granger okradam Pottera z jego pelerynki.
— A ja załatwiam włosy od Hermiony. Nie rozumiem tylko, czemu to ja mam takie banalne zadanie?
— Bo ty mógłbyś coś schrzanić, Blaise. A wyrwać parę kudłów to nie jest skomplikowana sprawa — wyjaśnił koledze Nott.
— To co? Zaczynamy? — upewnił się arytsokrata.
— Zaczynamy.

***

Blaise za czwartym podejściem zdołał wstać z fotela i ruszył niepewnie w kierunku sypialni pani prefekt naczelnej. Po cichu otworzył drzwi i wszedł do środka. Rozejrzał się po pokoju, w duchu przyznając, że warto być kujonem. Przystanął na chwilę, chcąc złapać równowagę, po czym niczym rasowy szpieg podkradł się do łóżka śpiącej dziewczyny. Już wyciągnął rękę, by wyrwać Gryfonce parę włosów, gdy ta obróciła się w jego stronę z lekkim uśmiechem na ustach. W pierwszej chwili Zabini pomyślał, że kasztanowłosa się obudziła, jednak odetchnął z ulgą, gdy zorientował się, że ta wciąż smacznie śpi.
Ślizgon ponowił próbę. Już trzymał w dłoni pukiel włosów, lecz w ostatniej chwili obrócił się i wybiegł z pokoju. Pech chciał, że potknął się o dywan i z głośnym hukiem upadł na podłogę.
— Blaise, sieroto, co ty wyprawiasz? — zawołał oburzony Draco.
— Panowie… ja odpadam, nie mogę. Ona wygląda tak niewinnie — powiedział, zbierając się z podłogi.
— A nie mówiłem, że wszystko schrzani? — wtrącił Nott.
— Blaise… — zaczął Malfoy, podchodząc do przyjaciela i kładąc mu dłonie na ramionach. — To twoje przeznaczenie. Musisz to zrobić. Nie ja, nie Teodor, TY.
Czarnoskóry Ślizgon z powagą pokiwał głową.
— Masz rację stary. Idę tam.
— Nie daj się, Diable! — dopingował kolegę Nott.
Po chwili, dumny z siebie Zabini, wrócił z szerokim uśmiechem na twarzy.
— No, moje zadanie wykonane. Teraz twoja kolej, Smoku.

***

Pewny siebie Draco Malfoy zmierzał ku lochom Hogwartu. Jego zadanie było banalne: włamać się do składziku, zwędzić eliksir wielosokowy i wrócić do dormitorium. „Nawet Potter dałby radę” — pomyślał, wchodząc do pomieszczenia, w którym mieścił się zapas eliksirów. Odnalezienie tego właściwego nie zajęło mu zbyt dużo czasu. „Oczywiście ktoś pokroju Longbottoma musiałby spędzić tu całą noc, zanim wypatrzyłby odpowiedni flakonik” — kontynuował swoje rozważania.
Chwycił miksturę i wyszedł z pomieszczenia, pamiętając, by zatrzeć wszelkie ślady swojej obecności. „Cwany jestem, nie ma co” — komplementował sam siebie w duchu.
Kontynuował wędrówkę ku swojemu dormitorium, od czasu do czasu podrzucając fiolkę z eliksirem, by po chwili złapać ją z refleksem godnym szukającego. Niestety, obecność alkoholu we krwi chłopaka dała się we znaki. Jego chwyt nie był tak precyzyjny tak, jak zawsze. Buteleczka wyleciała mu z rąk i potoczyła się ku schodom. Draco zastygł z przerażenia, obserwując uważnie oddalającą się od niego fiolkę z eliksirem.
Kamień spadł mu z serca, gdy ta zatrzymała się tuż przy krawędzi schodów. Ruszył ku niej spokojnym krokiem, gdy przed oczami mignął mu kocur Hermiony. Pupil ruszył prosto ku fiolce…
— Krzywonóg, nie! — rzucił Malfoy, z przerażeniem biegnąc w stronę kota.
Chwilę później zaklął pod nosem i przyspieszył kroku, widząc Krzywołapa z fiolką w pysku. Jego reakcja najwyraźniej wystraszyła pupila, gdyż ten zaczął wspinać się po schodach. Młody arystokrata ruszył za nim, przeskakując po dwa schodki. Dopadł kocura i wyrwał mu buteleczkę eliksiru. Wyprostował się i podniósł ją, by przyjrzeć się, czy aby nie uległ zniszczeniu.
Błąd.
O ile na równej powierzchni udawało mu się utrzymać równowagę, pomimo pewnego poziomu zalkoholizowania, sztuka ta nie udała mu się na wąskich schodach. Runął w dół, za wszelką cenę starając się ochronić flakonik.
Spadał dość długo. Gdy wreszcie jego wycieczka po schodach dobiegła końca, zaczął się poważnie zastanawiać, czy kiedykolwiek zaprosi Krzywonoga do wspólnego picia.

***

Dwójka Ślizgonów odwróciła się, gdy usłyszała odgłos kroków, sygnalizujący powrót młodego Malfoya, a gdy go zobaczyli, wybuchli głośnym śmiechem.
— I czego tak ryje cieszycie? — rzucił, padając na fotel.
— Smoku, coś ty robił? Miałeś tylko wykraść eliksir — odpowiedział Blaise, nadal śmiejąc się z kolegi.
Arystokrata postanowił zignorować ten bezczelny komentarz i podał fiolkę Teodorowi, mówiąc:
— Teraz twoja kolej. Zabini, dawaj mu te kłaki.
Nott odebrał od nich, niezbędne do swojej przemiany, ingrediencje i zmieszał je ze sobą, po czym z wyraźnym obrzydzeniem wypił bursztynowy napój. Już po chwili na miejscu Ślizgona siedziała Hermiona Granger.
— No to idę — rzucił Nott, kierując się do drzwi.
— Hej, czekaj… czy tylko mi się wydaje, że naszej Teodorze czegoś tu brakuje? — Blaise zabłysnął spostrzegawczością, spoglądając na Hermionę w ubraniach Teodora.
Malfoy skinął głową.
— Racja, czekaj tu. Zaraz ci coś przyniosę.
Wszedł do pokoju swojej współlokatorki i bez żadnych skrupułów podszedł do szafy dziewczyny, lustrując wzrokiem jej zawartość. Nie powstrzymywał się od uwag. — Zobaczmy, co tutaj mamy… sweter, sweter, sweter… o, co za niespodzianka… kolejny sweter.
Nagle jego spojrzenie padło na wystający z szuflady, czerwony skrawek materiału.
— Wow, Granger, nie podejrzewałem cię o to — rzucił w stronę śpiącej dziewczyny na widok koronkowej bielizny.
W końcu zdecydował się na typowy dla Gryfonki zestaw: sweter i spódnica. Wrócił do salonu i rzucił jej ubraniami w Notta.
— Przebieraj się.
— Hej, ja nie mogę tak przy wszystkich…
— Słusznie, widok gołej Granger mógłby przyprawić mnie o zawał.
Nott wrócił z łazienki po dłuższej chwili, którą jego koledzy wykorzystali na kolejne drinki. Zszedł po schodach, poprawiając sobie stanik.
— Hej, ta Granger ma całkiem niezłe cycuszki… — powiedział z uśmiechem.
— Serio? Daj dotknąć — rzucił Blaise i ruszył w stronę kolegi, wyciągając rękę, jednak Teodor Granger niemal natychmiast ją odtrącił.
— Ej, one są moje… trzymaj łapy z daleka, zboczuchu… — powiedział Nott, krzyżując obronnie ręce na piersiach.

***

Teodor Nott zwinnie i cicho skradał się przez szkolne korytarze. Poruszał się z gracją ciężarnej słonicy, odbijając się od jednej do drugiej ściany. Walczył jednak dzielnie, by mimo zawrotów głowy dostać się na siódme piętro.
Nie powinniśmy siebie doprawiać, oj nie” — pomyślał, ze zbolałą miną patrząc na schody. „Doprawdy, niby taka nowoczesna szkoła, a windy ni cholery nie ma. A przydałaby się!” — marudził, wspinając się po stopniach.
Po kolejnym upadku postanowił wchodzić na nie na czworaka. Niemal nie rozpłakał się ze szczęścia, gdy dotarł na siódme piętro. Gdy wreszcie wrócił do pozycji pionowej, strzeliło mu głośno w plecach. Odgarnął z czoła mokre włosy, podszedł do portretu Grubej Damy i stanął jak zamurowany. Hasło znał, to nie był problem. Problemem było to, że przed nim znajdowały się trzy Grube Damy.
No i do której, cholera, mam mówić?”
— Gumochłon — wybełkotał, a jego oczom ukazały się trzy przejścia.
Ślizgon ruszył przed siebie, chcąc przejść przez wejście po lewej stronie, jednak natrafił na ścianę, na chwilę tracąc cenną równowagę. Zirytowany, odepchnął się i wycelował w środkowe przejście. Tym razem udało mu się przedostać do pokoju wspólnego Gryfonów. Rozejrzał się i skrzywił na widok wystroju. „Zupełnie jak u mojej babci” — pomyślał zdegustowany i ruszył w stronę schodów. Był w połowie drogi, gdy nagle schody przemieniły się w zjeżdżalnię i chłopak boleśnie upadł na podłogę.
— Cholerni Gryfoni — warknął pod nosem, po czym skierował się ku drugim schodom.
Rozmasowując ramię, wszedł do dormitorium Pottera i spółki. Szczęście mu sprzyjało, wszyscy spali. Podszedł do części zajmowanej przez bliznowatego i zaczął przeszukiwać jego rzeczy. Po chwili walnął się otwartą dłonią w czoło, wyjął różdżkę i zadowolony ze swojego sprytu szepnął:
— Accio peleryna niewidka.
Zmarszczył brwi, gdy nic się nie stało. Schował różdżkę i już miał przeszukiwać szafkę Pottera, gdy wpadł na mały stolik. Chwycił się za bolącą stopę i podskakując na drugiej nodze, warknął:
— Cholera! Dlaczego to zawsze musi być ten pieprzony mały palec?
— Hermiona? — usłyszał zaspany głos Pottera.
— No — wydukał Nott, nieruchomiejąc.
— Co ty tu robisz?
— Potrzebna mi peleryna niewidka.
— Dlaczego masz taki dziwny głos? — zapytał niewyraźnie Potter.
Teodor zamyślił się na chwilę, szukając sensownej odpowiedzi.
— Yyy… sterydy brałam.
— Niewidka jest w ostatniej szufladzie po lewej — wymamrotał Harry, nie zauważając nic dziwnego w zachowaniu przyjaciółki, po czym znów zasnął.
Ślizgon odetchnął z ulgą, po czym wyjął pelerynę, schował ją pod szatą i wyszedł z dormitorium. Już miał wychodzić z pokoju wspólnego Gryfonów, gdy obraz odsunął się i zobaczył Rona Weasleya.
— Hermiona? Co ty tu robisz?
Nott przymknął oczy, przeklinając się w myślach, za to, że nie użył swojej zdobyczy.
— Odwiedzam koleżanki — odpowiedział, starając się nadać swojemu głosowi bardziej kobiecy ton, co najwyraźniej mu się udało, albo po prostu Weasley nie należał do osób najbystrzejszych.
— Dobrze, że cię widzę, bo chciałem porozmawiać — wymruczał rudzielec, podchodząc do Ślizgona i kładąc mu ręce na biodrach.
Teodor stał jak spetryfikowany, dopóki nie zobaczył, jak Gryfon pochyla się nad nim, a jego usta składają się do pocałunku. „Cholera! Weasley się do mnie dobiera! Zboczeniec!” —  pomyślał, po czym zgiął nogę w kolanie i uderzył rudowłosego w krocze.
Ron natychmiast puścił dziewczynę. Gwałtownie pochylił się, przykładając ręce do obolałego miejsca. Nott natomiast dumnie odrzucił włosy do tyłu i popatrzył z wyższością na Gryfona.
— Jestem porządnym chłopakiem i nie dam się tak obmacywać! Jeśli chcesz kogoś wykorzystywać, to poszukaj sobie do tego innej dziewczyny — powiedział, po czym minął Rona i wyszedł na korytarz, od razu nakładając na siebie pelerynę niewidkę.
Droga powrotna do dormitorium prefektów naczelnych zajęła mu znacznie mniej czasu, być może dlatego, że groźba pocałowania przez Weasleya trochę go otrzeźwiła.

***

Troje przyjaciół, skrytych pod peleryną niewidką, kierowało się do gabinetu dyrektorki.
— Ch…cholera jakie to niepraktyczne — wybełkotał Nott. — Cały czas się zsuwa.
— Bo chodzicie na boki.
— Blaise, a właściwie to jak ty możesz iść prosto, przecież jesteś najbardziej napruty — zauważył Draco.
— Bo jak robię zeza, to już podwójnie nie widzę.
Na chwilę zapanowała między nimi cisza.
— Ty, Diabeł, ale jak robię zeza to widzę pięć korytarzy — powiedział po chwili Malfoy
— No! I musisz iść tym środkowym! — wyjaśnił czarnoskóry Ślizgon, jakby to była najbardziej oczywista rzecz pod słońcem.
W ten właśnie sposób dotarli do celu swojej wyprawy.
— No dobra, wchodzimy panowie. Alohomora — powiedział Malfoy, po czym trójka przyjaciół weszła do gabinetu dyrektorki.
Rozejrzeli się dokładnie, a gdy upewnili się, że nikt ich nie obserwuje, rozdzielili się w poszukiwaniu Czary Ognia. Po piętnastu minutach, gdy już mieli zrezygnować, Nott szepnął:
— Znalazłem.
Blondwłosy Ślizgon wycelował różdżkę w Czarę i rzucił zaklęcie:
— Confundus.
— To jak panowie, zaczynamy? — spytał Teodor, rozdając kolegom pergaminy z ich nazwiskami.
— Zaczynamy — odpowiedzieli i razem wrzucili kartki do Czary, która po pełnej napięcia chwili, wyrzuciła je, sygnalizując im, że zostali wybrani.
Uradowani, gratulując sobie sprytu, narzucili na siebie z powrotem pelerynę i wrócili do dormitorium w szampańskich nastrojach. Szkoda tylko, że nie byli świadomi faktu, iż Czara Ognia poważnie potraktowała ich zgłoszenia…

***

Severus Snape, mistrz eliksirów i nauczyciel Obrony przed Czarną Magią, stał nad kociołkiem i warzył skomplikowany eliksir. Miał przeczucie… nie on WIEDZIAŁ, że to się źle skończy. Nie ważne, pracownik szkoły czy uczeń. Takich osób nie powinno się wpuszczać do szkoły… powinno się je izolować od społeczeństwa. Jednak Minerva McGonagall najwyraźniej miała to samo zamiłowanie do dziwadeł, co poprzedni dyrektor szkoły.
Dodał ostatni składnik i gdy eliksir tojadowy był już gotowy, przelał go do innego kociołka.


***

Kochani, na samym wstępie pragniemy Wam podziękować. Właśnie wczoraj dobiłyśmy do 1000 wyświetleń. Jeszcze raz serdecznie dziękujemy wszystkim czytającym oraz komentującym. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę z tego, jak bardzo każdy komentarz motywuje nas do dalszego pisania.
Co do opowiadania... to już koniec wspomnień z imprezy, oczywiście będzie jeszcze kilka czysto zabawnych rozdziałów, ale chyba najwyższy czas na wprowadzenie wydarzeń z wątku głównego (oczywiście zaraz po relacji głównych bohaterów).
Niedługo planujemy dodać rozdział w całości poświęcony postaci Blaise'a a co za tym idzie pojawią się powody jego przemiany.
Ponadto, jeśli tylko chcecie dowiedzieć się o nas czegoś więcej, zapraszamy do przeczytania naszej notki w związku z Liebster Blog Award.

13 komentarzy:

  1. Przepraszam że z anonima ale pisze z komputera mojej siostry .
    Rozdział był genialny , omało nie popłakałam się ze śmiechu gdy Teodor udawał Hermione .
    Od samego rana wchodziłam na ten rozdział co godzinę bo nie mogłam się go doczekać .
    Pozdrawiam lilien123 .

    OdpowiedzUsuń
  2. Wydaje mi się, że szablon został zrobiony dla MNIE, a nie został określony jako "wolny". Proszę go NATYCHMIAST zmienić.


    Pozdrawiam,
    Caerie.

    OdpowiedzUsuń
  3. O boziu, jak mnie tu daawno nie było... A tu tyle się działo. Przy niektórych rozdziałach wyłam ze śmiechy, a mama pytała, czy wszystko ze mną w porządku. To opowiadanie jest boskie. Jedne z lepszych, które czytałam, a było tak dużo, że sama nie wiem ile dokładnie. ale co chodzi o ten rozdział, to rozbawił mnie moment, gdy Nott udawał Hermionę i Blaise mówił dla Draco jak iść po pijaku zezując. Ciekawi mnie, o co chodzi z Czarą Ognia. No i oczywiście po co uwielbiany przez wszystkich Severus Snape przygotowywał Wywar Tojadowy? Nie wiem czemu, ale wydaje i się, że wiem komu warzył ten eliksir, chodź nie jestem pewna. Muszę czekać, by wiedzieć czy moje podejrzenia są słuszne. A ogólnie rozdział, był boski, jak wszystkie poprzednie.
    Pozdrawiam i biję pokłony za to, że poprawiłyście mi humor.
    Krzywołap

    PS Zapraszam do siebie:
    http://www.hermiona-riddle-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Po 1. Nowy rozdział.. jeej! <3
    Po 2. Uwielbiam wasz sposób pisania.
    Po 3. Wyobraziłam sobie Hermionę na sterydach. Nigdy więcej T_T
    Po 4. Z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. nie mogę się doczekać następnego rozdziału ^^ Historia jest taka, jaką ja zawsze chciałam przeczytać, czyli: Wszystko dzieje się w odpowiednim odstępie czasowym, jest zabawna, są poważniejsze momenty, które również są potrzebne w takich parringach typu Dramione , oraz najważniejsze. Bardzo przyjemnie się ją czyta! Czekam na next <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Torturujesz.. Kiedy nowy rozdział? Czekam z niecierpliwością.. Dużo weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  7. Torturujesz.. Kiedy nowy rozdział? Czekam z niecierpliwością.. Dużo weny życzę

    OdpowiedzUsuń
  8. "Yyy... sterydy brałam" wyje XD
    To opowiadanie jest boskie <3
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Rozwaliłyście mi psychike tym rozdziałem, o ile jeszcze była zdrowa po poprzednich. XD Boskie, awwww! Pozdrawiam i zapraszam:
    Dramione - To w Nas Żyje

    OdpowiedzUsuń
  10. Rozwalił mnie Teodor udający Mionę i jego stwierdzenie "sterydy brałam" oraz scena z Ronem i stwierdzeniem w ciele Hermiony "jestem porządnym chłopakiem" po prostu boskie!!!
    ~Dziurkacz

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się że już się skończył, bo taki pijacki styl mi nie podchodzi i do tego same dialogi. Co takiego robi Snape? I co panowie wymyślili z czara? Hmmm

    OdpowiedzUsuń
  12. Odkąd zaczęłam czytać siedzę i płacze�� (oczywiste Z śmiechu)
    Opowiadanie jest super��
    Oby Tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć o czołem!
    Strasznie króciutki rozdział! Moją uwagę zwróciły dwie kwestie: jak spotkanie z Teodorem-Hermioną wpłynie na relację Rona i Hermiony no i co to będzie z tą czarą - przeczuwam przypał, o którym będą opowiadać legendy :D
    Miss Nothing

    OdpowiedzUsuń