— Patrz, jak leziesz, gamoniu! I
nie machaj tak tym! Wiesz, ile te rzeczy kosztowały!?
— Biedny George. Nie dość, że
taszczy wasze rzeczy, to musi jeszcze przy tym obrywać —
powiedział Harry i skrzywił się, gdy idąca przed nimi Ginny po
raz kolejny uderzyła w głowę swojego brata klatką ze
Świstoświnką, tym samym zwracając na nich uwagę ciekawskich
mugoli.
Stojący obok nich na oko pięcioletni
chłopczyk obrócił się w ich stronę, zmarszczył brwi i zapytał
zmartwionym głosem mężczyznę trzymającego go za rękę:
— Tato? Dlaczego ta pani bije
tamtego pana? Przecież tak nie można, prawda?
— Bo widzisz synku, w
małżeństwie wszystko jest możliwe… dlatego ty nie popełniaj
mojego błędu i nigdy się nie żeń.
— Mówiłeś coś kochanie? —
kobieta, która właśnie do nich dołączyła, powiedziała to
z szerokim uśmiechem, jednak w jej oczach iskrzyła zapowiedź
nadchodzącej kłótni..
Harry, Ron i Hermiona z trudem
powstrzymali wybuch śmiechu.
— Nie chciałbym być w skórze
tego faceta — szepnął Ron, ze złośliwym uśmieszkiem patrząc
na mężczyznę kulącego się pod wpływem spojrzenia, jakim
obdarowała go jego żona.
Na chwilę między trójką przyjaciół
zapadła cisza, którą jako pierwsza przerwała Hermiona.
— Ciekawa jestem, jak wygląda
teraz Hogwart. Żałuję, że nie mogłam brać udziału w jego
odbudowie — przyznała, poprawiając leżącą na szczycie kufra klatkę z Krzywołapem. — Słyszałam, że parę rzeczy się tam pozmieniało, tylko
co?
— Mam nadzieję, że niewiele —
mruknął Harry. — Hogwart nie potrzebuje zmian.
— Zaraz, zaraz… A właściwie
to, co robiłaś przez całe wakacje? Widzieliśmy się tylko raz na
początku lipca, a potem rzadko co pisałaś — zauważył Ron.
— Wszyscy nauczyciele byli
zaangażowani w odbudowę zamku, więc profesor McGonagall poprosiła
mnie, abym to ja zajęła się dostarczaniem listów i wprowadzaniem
do świata magii dzieci z mugolskich rodzin.
Hermiona na chwilę wróciła myślami
do tych wszystkich spotkań. Najbardziej utkwił w jej pamięci
mały, ciemnowłosy chłopczyk z sierocińca, który tak bardzo
cieszył się z życiowej szansy, jaką dawał mu Hogwart.
Uśmiechnęła się na wspomnienie małej Julie, która dzięki
pomocy magomedyków być może będzie mogła wstać z wózka
i samodzielnie chodzić. To było takie wspaniałe uczucie dawać
tym dzieciom i ich rodzinom nadzieję. Nie obyło się też i
bez wpadek. Niejednokrotnie musiała opuszczać dom, zanim rodzice
przyszłego ucznia Hogwartu zdołali wezwać odpowiednie służby.
Razem z przyjaciółmi stanęła przed
przejściem między peronem 9 i 10. Rozejrzeli się dookoła i, gdy
upewnili się, że nikt się im nie przygląda, oparli się o
barierkę, by po chwili pojawić się na peronie 9 3/4, gdzie czekał
już na nich Hogwart Express. Tak jak zawsze było tu bardziej głośno
i tłoczno niż w mugolskiej części dworca. Uczniowie biegli w
kierunku pociągu, ciągnąc swoje kufry, aby zająć jak najlepsze
miejsca. Za nimi podążali ich rodzice, wykrzykując ostatnie rady i
upomnienia. W tym całym zamieszaniu Hermiona nawet nie zauważyła,
kiedy podszedł do nich George z szerokim uśmiechem na twarzy.
— No to ja już swoje zadanie
wykonałem. Trzymajcie się młodzi. Harry nie łaź po damskich
ubikacjach, Ron nie przygarniaj żadnych podejrzanych,
psychopatycznych szczurów, a ty Hermiono… dużo pij — dodał
po krótkim namyśle.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, słysząc
tę dziwną uwagę.
— Co masz na myśli? — spytała
podejrzliwie.
— Nic takiego — odparł
rudowłosy chłopak, po czym objął ją, wymienił uścisk dłoni
z Harrym i Ronem i ruszył w stronę wyjścia. W ostatniej
chwili jakby o czymś sobie przypomniał, bo przystanął i rzucił
przez ramię:
— Ginny prosiła, ba!, kazała
przekazać wam, że w przedziale będzie siedzieć z Luną. Podobno
mają jakąś strasznie ważną sprawę do omówienia. A! I
powiedzcie jej, że jeszcze będzie błagać mnie o przebaczenie.
Trójka przyjaciół jednocześnie
uniosła brwi, słysząc tę tajemniczą uwagę.
— O co mu znowu chodzi? —
mruknął Ron.
— Nie wiem, ale mam złe
przeczucia.
— Harry, zaczynasz już powoli
wariować. Wszędzie widzisz spiski. Daj spokój, pewnie powiedział
to, żeby nastraszyć Ginny… no ale pomyśl logicznie, przecież
George cały czas był z nami, co więc mógł jej zrobić? —
Gryfonka dokończyła niepewnie swoją przemowę, przypominając
sobie dwa podejrzane eliksiry. Dziewczyna nagle pobladła i po chwili
podniosła dłoń do ust.
— Merlinie... — wyszeptała.
— Co się dzieje? — spytał
zaalarmowany Harry.
— Co myślicie o tym Balu
Bożonarodzeniowym? — zapytała, chcąc szybko zmienić temat.
— Niby jest po to, aby pomóc w poprawieniu relacji między
domami, ale wątpię, czy to coś zmieni. To będzie koszmar. A tak
w ogóle to z kim pójdziecie? Bo…
— Koszmary to będę miał ja,
po zobaczeniu ciebie w sukience, Granger — przerwał jej
lodowaty głos, pełen ironii i obrzydzenia.
Jak na komendę odwrócili się, by po
chwili spojrzeć na osobę, która nieustannie od kilku lat z
lubością uprzykrzała im życie. Draco Malfoy opierał się o
ceglaną ścianę, trzymając ręce założone na piersi. — Co
za wzruszający widok. Wielka trójca znowu razem — ciągnął
tym samym tonem. — Chłopiec, który przeżył, by mnie
wkurzać, szlama i ten trzeci, o którym nikt nie pamięta…
Ron zrobił się cały czerwony na
twarzy. Ślizgon wiedział, gdzie uderzyć, by zabolało najbardziej.
Wbijał szpile z iście chirurgiczną precyzją.
Hermiona obrzuciła chłopaka
pogardliwym spojrzeniem. Cały był ubrany na czarno, co mocno
kontrastowało z jego jasną cerą. Blondwłosy Ślizgon rozpiął
kilka pierwszych guzików koszuli, dzięki czemu uważne oko mogło
dostrzec zarys mięśni.
Dziewczyna skrzywiła się. Ten
arystokratyczny pedancik zawsze robił wszystko, by wyróżniać się
z tłumu, nawet jeśli przebywał, na miłość Merlina, na
zwyczajnym dworcu. Jasne włosy zdawały się być lekko zmierzwione
przez wiatr, choć dziewczyna była niemal pewna, że to zasługa
żmudnego i zupełnie niepotrzebnego procesu strojenia się przed
lustrem. Jego twarz, z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi
policzkowymi podobnie jak stalowe oczy otoczone długimi rzęsami powodowały,
że żadna dziewczyna nie mogła mu się oprzeć. Żadna, oprócz
Hermiony. Ona po prostu miała podejrzenia, że używał zaklęć upiększających. Albo,
że korzystał z usług magoestetyków.
Chcąc nie chcąc, Gryfonka musiała
przyznać, że trudno było przejść obok niego obojętnie. Jednak
jak nikt inny wiedziała, że pod pięknym opakowaniem kryje się
naprawdę paskudne wnętrze, które składało się z egoizmu,
egocentryzmu, narcyzmu, mani wielkości, cynizmu i niewiarygodnie
seksownego… Nie! Stop, wróć! Ostatnie wykreślić. Już na
początku ich cudownej znajomości przekonała się, że Malfoy to po
prostu tępy gnojek. Nie wiedząc czemu, to właśnie ją upatrzył
sobie na ofiarę. Przez cały czas, jaki spędziła w Hogwarcie,
skutecznie zatruwał jej życie. Obrażał, popychał, wyzywał,
poniżał. Po latach wzajemnej niechęci, nie można ot tak przejść
do porządku dziennego.
— Czy ja dobrze słyszałem,
Granger? Zastanawiałaś się z kim pójść na bal? No bo wiesz…
tak się zastanawiam czy masz dość galeonów, by kogoś wynająć.
W końcu dużą skazą na honorze jest pokazanie się publicznie w
towarzystwie szlamy — powiedział młody arystokrata
z pogardliwym uśmieszkiem, nie odrywając błękitnego
spojrzenia od dziewczyny.
Harry już otwierał usta, by obronić
przyjaciółkę, ale wyprzedził go w tym Ron.
— Odwal się od niej, Malfoy
— wysyczał przez zęby, jednocześnie zaciskając pięści.
Jeszcze bardziej poczerwieniał ze złości i zaczął ciężej
oddychać, mierząc w Ślizgona zabójczym spojrzeniem.
Draco postanowił skorzystać z faktu,
że chłopak ledwo nad sobą panuje. Uśmiechnął się jeszcze
szerzej, wyczuwając okazję do wbicia kolejnej szpili w ego
rudzielca.
— Wiesz co, Weasley? Nawet mi
ciebie żal. Dostać kosza od Granger… A ja myślałem, że
bardziej stoczyć się nie da.
Ron nie wytrzymał. Wyrwał się
przytrzymującym go przyjaciołom i podbiegł do Malfoya, by zadać
pierwszy cios, gdy nie wiadomo skąd pojawił się Blaise. Zatrzymał
pięść Gryfona łapiąc go za nadgarstek. Arystokrata nie zmienił
pozycji, nadal leniwie opierając się o ścianę. Jedyne, co się
zmieniło, to uśmiech pełen politowania, który powoli wypłynął
na jego twarz.
— Draco, powinniśmy już iść
— powiedział czarnoskóry Ślizgon, jednocześnie puszczając
Weasleya i lekko odpychając go od przyjaciela.
Blondyn obdarzył trójkę
znienawidzonych Gryfonów ostatnim ni to ironicznym ni pogardliwym
uśmiechem, i razem z Zabinim ruszył w stronę pociągu.
Szli w milczeniu, dopóki nie znaleźli
wolnego przedziału. Arystokrata wrzucił swój kufer na półkę z
taką agresją, że minął głowę swojego przyjaciela o cal. Blaise
uniósł brew.
— Odrobinę nie ogarniam
— oznajmił, niemal stykając kciuk i palec wskazujący.
— Możliwe, że picie
wszystkiego, co ma jakieś procenty pogorszyło ci wzrok, więc jako
twój dobry kumpel wyjaśnię ci, co się przed chwilą stało. Otóż
z niewiarygodną gracją załadowałem ten przeklęty kufer na górę.
Zabini teatralnie położył otwartą
dłoń na swojej klatce piersiowej, odgrywając scenę wzruszenia.
— Żebyś ty na co dzień był
taki troskliwy. A teraz nie ściemniaj, dobrze wiesz, że chodzi mi o
tę sprzeczkę z tym takim piegowatym, drugim takim bez piegów, ale
za to z okularami i z tą taką, co ma dużo włosów — wyjaśnił
nadzwyczaj dokładnie Blaise.
— Mówisz zupełnie, jakbyś
mnie nie znał.
— Znam, nie znam, ale w szkole
już byś czyścił kible. Poza tym ten cały nadzór i obserwacja
— poruszył kwestię, która najwyraźniej była przyczyną
rozdrażnienia przyjaciela, gdyż blondyn tylko zacisnął szczękę,
wbijając wzrok w krajobraz widoczny za oknem. — Daj już
spokój, Draco. Wcześniej czy później musiałeś zdać sobie
sprawę, że skończymy w AA — próba rozluźnienia
atmosfery nie wyszła Ślizgonowi najlepiej. Ten jednak, nie zrażając
się na brak reakcji ze strony przyjaciela, kontynuował. — Przecież
nie będzie tak źle… dodatkowe spotkania w doborowym
towarzystwie — rzucił wesoło.
Radość Blaise’a i jego beztroski
ton skłoniły wreszcie młodego Malfoya do rozmowy. Zresztą, jak
zawsze.
— Naprawdę myślisz, że to
będą miłe spotkania?! Będą truć nam godzinami o naszych błędach
i konsekwencjach naszych czynów… Wmawiać, że stoimy w
jednym szeregu z mugolakami. I co to za cholerna nazwa!
— To może zacznijmy od zaraz
— rzekł z uśmiechem, przerywając wybuch przyjaciela.
— Jestem Blaise Zabini i nie zabiłem nikogo od trzech
miesięcy.
Zapewne w tym momencie Blaise sam
padłby ofiarą mordu, gdyby nie nagłe wtargnięcie do ich
przedziału przestraszonego pierwszoroczniaka.
— Mam to przekazać Draconowi
Malfoyowi.
Ślizgon wstał i bez słowa wyrwał
list z rąk intruza. Malec natychmiast się ulotnił, pozostawiając
ich w przedziale. Draco bez wahania otworzył kopertę i zaczął
czytać, po czym bez słowa wyszedł z przedziału, pozostawiając
Blaise’a z wyrazem uprzejmego zdziwienia malującym się na twarzy.
Młody arystokrata przeszedł przez
cały korytarz z typową dla siebie pewnością. Rozsunął drzwi
i wszedł do środka, by po chwili stanąć jak wryty na widok
McGonagall wręczającej odznakę prefekta naczelnego Hermionie
Granger.
— No, to jest chyba jakaś
kpina! — wykrzyknął, podczas gdy na jego twarzy zagościł
wyraz totalnego zdumienia.
***
— Ten jest wolny — poinformowała
przyjaciół Hermiona, rozsuwając drzwi do jednego z przedziałów.
Gryfoni weszli do środka, po czym
wymienili między sobą spojrzenia i równocześnie wykrzyknęli:
— Zajmuję miejsce przy oknie!
— i rzucili się, by zająć najlepsze miejsca.
Skończyło się na tym, że Ron zajął
miejsce przy oknie, obserwując jak Hermiona siedzi na kolanach
Harry’ego i próbuje wcisnąć się między okno a czarnowłosego
chłopaka. Ten był jednak nieugięty i czerwona z wysiłku na twarzy
dziewczyna, chcąc nie chcąc, musiała zająć miejsce obok. Gdy
chłopak spojrzał na siedzącego naprzeciwko przyjaciela, zauważył,
że ten wpatruje się w niego oskarżającym wzrokiem. Kasztanowłosa
również to zobaczyła i skrzywiła się w duchu.
Jej przyjaźń z Ronem mocno podupadła
od czasu, gdy zaproponował jej, by zostali parą. Jednak ona
odmówiła. Oprócz miłości typowej dla rodzeństwa nic do niego
nie czuła, poza tym nie chciała na chwilę obecną się w nic
angażować. Wolała skupić się na nauce i zdaniu egzaminów.
Gryfonkę naprawdę zaczynało mocno
irytować to, że patrzył wilkiem na wszystkich osobników płci
męskiej, którzy zwracali na nią uwagę. Nadziei na poprawę
sytuacji nie dawał fakt, że ten stan rzeczy utrzymywał się od
niespełna trzech lat. Prawdę mówiąc, uczucie, jakim darzyła
Rona, coraz bardziej słabło, a jedynym solidnym łącznikiem
między nimi pozostawał Harry i ich wspomnienia ze wspólnych
przygód.
W przedziale zapadła krępująca
cisza. Hermiona odchrząknęła parę razy, po czym, chcąc przerwać
ten niezręczny moment, poprosiła Harry’ego, by otworzył okno.
— Nie ma sprawy — rzucił
Gryfon, szybko spełniając prośbę siedzącej obok dziewczyny.
Wrócił na swoje miejsce i znów siedzieli w przytłaczającym
milczeniu. Ten stan rzeczy mógłby się jeszcze długo utrzymywać,
jednak do przedziału weszła Ginny, a tuż za nią Luna, z szerokim
i szczerym uśmiechem na twarzy.
— Mmm... Gryfoni — powiedziała
rozmarzonym głosem Krukonka, po czym usiadła obok Rona i zaczęła
opowiadać o nowym gatunku chrapaka krętookiego.
— Mogę cię porwać na minutkę?
— szepnęła Ginny do kasztanowłosej, po czym razem z nią
wyszła na korytarz.
— O co chodzi?
— Tak myślałam, żeby napisać
do George’a o tych jego niewypałach, by mieć już spokój.
— Niewypałach? — spytała
niepewnie starsza Gryfonka. Po krótkiej chwili przypomniała sobie,
do czego zobowiązała się przed wyjazdem do szkolnego zamku. — A…
no tak. W sumie to dobry pomysł. Masz pergamin?
Ginny wyjęła z kieszeni spodni
kawałek czystego arkusza, który już po chwili zapełnił się
słowami:
Drogi
George’u
Zgodnie
z Twoją prośbą, piszemy,
by donieść Ci o skutkach, które
wywołały u mnie i Ginny
podane przez Ciebie próbki
eliksirów. Od zażycia
minęły już trzy godziny i … nic się nie stało! Chyba
powinieneś trochę je dopracować, nie sądzisz?
całusy
od
Hermiony
PS:
George, ty rudy skunksie, starzejesz się!
Chyba pomyliły Ci się fiolki! Następnym razem bardziej się
postaraj.
PS2:
Ja? Błagać Ciebie? Możesz
sobie pomarzyć.
Ginny
Razem poszły do wagonu ze zwierzętami,
odnalazły Świnkę i wysłały list.
— Co to były za ważne sprawy
do omówienia z Luną? — spytała zaciekawiona Hermiona.
— A… takie tam babskie tematy.
Na razie nic nie mogę ci zdradzić. To tajemnica — szepnęła
rudowłosa i mrugnęła, rozbawiona ciekawością Hermiony. Uśmiech
jednak szybko spełzł z jej twarzy. Skrzywiła się, przykładając
dłoń przyłożyła do brzucha.
— Ginny? Co się...? — jednak
nie dane było jej dowiedzieć się, co się dzieje, ponieważ
przyjaciółka odwróciła się na pięcie i wybiegła z przedziału.
Kasztanowłosa ruszyła za nią,
lawirując pomiędzy klatkami. Była już w połowie korytarza, gdy
drogę zagrodził jej mały chłopczyk, trzymający w dłoni dwie
koperty. Wyciągnął jedną w jej stronę i powiedział:
— Hermiona Granger, prawda? Mam
ci to przekazać — powiedział z rozczulającym uśmiechem.
— Wiesz może gdzie znajdę Dracona Malfoya?
— Prawdopodobnie w jednym z
ostatnich przedziałów — odpowiedziała, zastanawiając się
nad zawartością koperty. Nim jednak ją otworzyła, dodała: — Hej!
Mały! — chłopiec zawrócił i spojrzał na nią pytająco.
— Najlepiej będzie, jeśli nie zabawisz tam zbyt długo.
Szanowna
Panno Granger,
Oczekuję
Pani w przedziale dla nauczycieli. Liczę na Pani szybkie przybycie.
Z
wyrazami szacunku,
Minerva
McGonagall
Hermiona zmarszczyła brwi,
zastanawiając się nad powodem, dla którego została wezwana.
Wsunęła pergamin do kieszeni spodni i skierowała się do
wyznaczonego miejsca.
Dyrektorka Hogwartu stała odwrócona
w stronę okna, obracając w dłoniach niewielkie pudełko.
Gryfonka zauważyła kilka nowych siwych pasemek w jej ciemnych
włosach, których pojawienie się niewątpliwie związane było z
jej nowymi obowiązkami.
— Wzywała mnie pani?
— Witam, panno Granger. Pozwolę
sobie od razu przejść do sedna sprawy — tu zdobyła się na
niewielki uśmiech. — Ponieważ wszyscy przez całe wakacje
zaangażowani byli w odbudowę szkoły, nie było czasu, by
wybrać nowych prefektów naczelnych i poinformować ich o tym
listownie. Dlatego też z tego miejsca pragnę poinformować cię, że
zostajesz jednym z nich — otworzyła pudełeczko i
wydobyła z niego odznakę. — Ufam, iż solidnie i
sumiennie będziesz wykonywać swoje obowiązki.
— Tak, oczywiście — odparła
dziewczyna, rosnąc z dumy. — Dziękuję.
W momencie, w którym podawała jej
odznakę, drzwi przedziału ponownie się rozsunęły, ukazując
drugiego prefekta naczelnego.
— No, to jest chyba jakaś
kpina! — wykrzyknął Draco, podczas gdy Hermiona wpatrywała się
w niego z oburzeniem.
Gryfonka gwałtownie cofnęła rękę
od odznaki, pozostawiając ją w dłoni McGonagall.
Dyrektorka wzięła głęboki oddech,
szukając odpowiednich słów. Następnie wygłosiła długi monolog,
po którym Hermiona zdecydowała przystać na jej propozycję. Nie
można było tego powiedzieć o Ślizgonie, który wyrzucił z siebie
krótkie, acz stanowcze:
— Mowy nie ma.
Minerva odchrząknęła i posłała w
stronę Gryfonki wymuszony uśmiech.
— Panno Granger, to wszystko.
Jednak proszę, by pan Malfoy został chwilę dłużej. Pragnę
przypomnieć panu warunki powrotu do szkoły.
Hermiona z tryumfującym uśmiechem
obróciła się na pięcie i obrzuciła arystokratę niepochlebnym
spojrzeniem. Ten jednak, szczęśliwie dla dziewczyny, nawet nie
zauważył jej wyrazu twarzy, zbyt pochłonięty wgapianiem się w
przeznaczoną dla niego odznakę.
Gdy wyszła na korytarz, uśmiechnęła
się i przypięła na pierś odznakę prefekta naczelnego. Szła
zanurzona w swoich myślach, dumna ze swojego osiągnięcia, gdy
nagle dopadło ją nieprzyjemne uczucie, że o czymś zapomniała.
Przystanęła i zmarszczyła brwi, starając sobie przypomnieć o…
— GINNY!
***
Pierwszy rozdział za nami (choć nie możemy się doczekać publikacji trzeciego - będzie
zabawnie! :)
Co myślicie o takiej długości rozdziału? Wolelibyście
coś krótszego czy wręcz
przeciwnie?
Tymczasem zachęcamy do komentowania, my nie gryziemy...chyba :)
Rozdział fajny. Lubię dłuższe rozdziały czytać, więc taka długość mi pasuje. Życzę dużo weny.
OdpowiedzUsuńO jeju, fantastyczny! :D Czekam na kolejny x
OdpowiedzUsuńZaczyna się naprawdę interesująco i fajnie . Czekam na kolejny rozdział , mam nadzieje że pojawi się już niedługo bo nie mogę się doczekać . Pozdrawiam i życzę dużo , dużo weny . <3
OdpowiedzUsuńFajnie zapowiadający się blog :D Cieszę się, że nie zrobiłaś na początku że Ron i Hermiona są razem bo jakoś nie lubię jak parą :*
OdpowiedzUsuńPoczątek jest bajeczny! Ta sytuacja z tym facetem boskie. Zaczyna się interesująco i mam nadzieje, że cały czas tak będzie! Perfekci naczelni i co dalej?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Beca
PS. Zapraszam do siebie i do Stowarzyszenie Biblioteki Hogwartu!
UsuńZapraszam do siebie może to ci się spodoba.
"-Czemu Miłości się nie szuka, mamo?
-Córeczko, ponieważ …ona sama przychodzi
-Sama?
-Tak, sama.
Dziewczynka zamyśliła się na chwilę i popatrzyła w czekoladowe oczy matki. Widziała w nich ból oraz szczęście. Po rozmyśleniach odpowiedziała matce coś przeciwnego.
-To ty mamo poszukaj miłości
-Dlaczego córeczko przecież ci powiedziałam, że…
-Poszukaj taty…"
http://szukam-milosci.blogspot.com/
orazhttp://biblioteka-hogwartu.blogspot.com
Bardzo podoba mi się ten blog :) Ciekawie się zapowiada :)
OdpowiedzUsuńSuper :))))
OdpowiedzUsuńCo ten George wymyślił?? :DD
Pisz kolejny :3
I zapraszam na nowy rozdział u mnie:
http://what-happens-when-darkness-returns.blogspot.com/
~Chriss
" ...które składało się z egoizmu, egocentryzmu, narcyzmu, mani wielkości, cynizmu i niewiarygodnie seksownego… Nie! stop, wróć! Ostatnie wykreślić.."
OdpowiedzUsuńUśmiałam się. ;D
"... Ostatnie wykreślić" :D. Genialne!
OdpowiedzUsuńBiorę się za następne!
Nieparzysta :)
Super :) Jak dla mnie świetny humor xD Biorę się za następny :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Kocham tego bloga ;* Zabini i jego humor xD I nasza kochana para Szlama-Fretka... 'Seksowny i..Stop! Ostatnie wykreślić' :D
OdpowiedzUsuńCześć, zaczynam czytać <3 Zapowiada się bardzo ciekawie i pokochałam Twój styl pisania. Początek najlepszy, a w szczególności rozbawiło mnie to: Harry nie łaź po damskich ubikacjach, Ron nie przygarniaj żadnych podejrzanych, psychopatycznych szczurów.
OdpowiedzUsuńCo prawda brakuje tam przecinków po wołaczach, ale trudno. Przecinków w ogóle brakuje w wielu miejscach…
Naprawdę Malfoy był taki okropny? Bo ja już nie pamiętam, jaki był w książce, ale jego życiową pasją chyba nie było obrażanie Hermiony. Ok, było, ale nie w taki spośób. Szczególnie po wojnie, która nauczyła go wiele… Ojejku, dlaczego Draco, Smierciożerca, ma zostać prefektem naczelnym? No dlaczego?! To taki genialny uczeń i godny naśladowania wzór? Zaraz będą mieć wspólne dormitorium, o którym mowy nie było w książkach…
Wątek z Georgem ciekawy, zaintrygowałaś mnie :) Co to był za eliksir?
Długość rozdziału OK :)
Wiem, że trochę ponarzekałam, ale opowiadanie spodobało mi się :)
Pozdrawiam i zapraszam!
http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/
No więc po przeczytaniu prologu stwierdzam, że macie żyłkę do pisania. Naprawdę podziwiam ludzi, którzy potrafią tworzyć tak dobre teksty. Sama piszę Dramione, ale wasze jest naprawdę dobre. Już nie mogę się doczekać tych kolejnych rozdziałów. Myślę, że taka długość byłaby odpowiednia. Pozdrawiam i zachęcam do odwiedzenia mojego bloga:
OdpowiedzUsuńDramione - To w Nas Żyje
Drogie Wy!
OdpowiedzUsuńNo to Malfoyowi zrzedła mina :D bedzie musiał się pogodzić z tym, że Granger jest mu na równi. To będzie się działo w Hogwarcie z tymi dwoje. Liczę na dużą dawkę humoru. A czy ślizgon jako prefekt jest jednym z zadań "AŚ"? Jako zadość uczynienie?
Więc Hermiona rezygnuje z Rona choć leciała wcześniej w jego ramiona. Mam nadzieję że gdzieś po drodze będzie wyjaśnienie jak to wyszło. :)
Pozdrawiam
Cześć i czołem!
OdpowiedzUsuńAż mi wstyd, że przez tak długi czas tu nie zaglądałam, ale życiowe, dorosłe sprawy pochłonęły moją uwagę w całości. No ale melduję się z powrotem, by maznąć chociaż kilka słów komentarza. Podoba mi się to, że nie przedstawiłyście Hermiony, jako tej, która potajemnie wzdycha do Draco, bo jest taki perfecto och i ach :D Ciekawa jestem jak naszej pani dyrektor uda się nakłonić Draco do zostania chłopcem na posiłki w postaci prefekta :D
Miss Nothing
Ps: tu szablon też jest śliczny
"Koszmary to będę miał ja, po zobaczeniu ciebie w sukience, Granger" Hmmm... jakby tu to zasugerować... nie sądzę, żeby groziły mu koszmary po takim widoku. To będą raczej BARDZO przyjemne sny. If you know what I mean.
OdpowiedzUsuń