wtorek, 11 sierpnia 2015

Prefekci Naczelni



— Patrz, jak leziesz, gamoniu! I nie machaj tak tym! Wiesz, ile te rzeczy kosztowały!?
— Biedny George. Nie dość, że taszczy wasze rzeczy, to musi jeszcze przy tym obrywać — powiedział Harry i skrzywił się, gdy idąca przed nimi Ginny po raz kolejny uderzyła w głowę swojego brata klatką ze Świstoświnką, tym samym zwracając na nich uwagę ciekawskich mugoli.
Stojący obok nich na oko pięcioletni chłopczyk obrócił się w ich stronę, zmarszczył brwi i zapytał zmartwionym głosem mężczyznę trzymającego go za rękę:
— Tato? Dlaczego ta pani bije tamtego pana? Przecież tak nie można, prawda?
— Bo widzisz synku, w małżeństwie wszystko jest możliwe… dlatego ty nie popełniaj mojego błędu i nigdy się nie żeń.
— Mówiłeś coś kochanie? — kobieta, która właśnie do nich dołączyła, powiedziała to z szerokim uśmiechem, jednak w jej oczach iskrzyła zapowiedź nadchodzącej kłótni..
Harry, Ron i Hermiona z trudem powstrzymali wybuch śmiechu.
— Nie chciałbym być w skórze tego faceta — szepnął Ron, ze złośliwym uśmieszkiem patrząc na mężczyznę kulącego się pod wpływem spojrzenia, jakim obdarowała go jego żona.
Na chwilę między trójką przyjaciół zapadła cisza, którą jako pierwsza przerwała Hermiona.
— Ciekawa jestem, jak wygląda teraz Hogwart. Żałuję, że nie mogłam brać udziału w jego odbudowie — przyznała, poprawiając leżącą na szczycie kufra klatkę z Krzywołapem. —  Słyszałam, że parę rzeczy się tam pozmieniało, tylko co?
— Mam nadzieję, że niewiele — mruknął Harry. — Hogwart nie potrzebuje zmian.
— Zaraz, zaraz… A właściwie to, co robiłaś przez całe wakacje? Widzieliśmy się tylko raz na początku lipca, a potem rzadko co pisałaś — zauważył Ron.
— Wszyscy nauczyciele byli zaangażowani w odbudowę zamku, więc profesor McGonagall poprosiła mnie, abym to ja zajęła się dostarczaniem listów i wprowadzaniem do świata magii dzieci z mugolskich rodzin.
Hermiona na chwilę wróciła myślami do tych wszystkich spotkań. Najbardziej utkwił w jej pamięci mały, ciemnowłosy chłopczyk z sierocińca, który tak bardzo cieszył się z życiowej szansy, jaką dawał mu Hogwart. Uśmiechnęła się na wspomnienie małej Julie, która dzięki pomocy magomedyków być może będzie mogła wstać z wózka i samodzielnie chodzić. To było takie wspaniałe uczucie dawać tym dzieciom i ich rodzinom nadzieję. Nie obyło się też i bez wpadek. Niejednokrotnie musiała opuszczać dom, zanim rodzice przyszłego ucznia Hogwartu zdołali wezwać odpowiednie służby.
Razem z przyjaciółmi stanęła przed przejściem między peronem 9 i 10. Rozejrzeli się dookoła i, gdy upewnili się, że nikt się im nie przygląda, oparli się o barierkę, by po chwili pojawić się na peronie 9 3/4, gdzie czekał już na nich Hogwart Express. Tak jak zawsze było tu bardziej głośno i tłoczno niż w mugolskiej części dworca. Uczniowie biegli w kierunku pociągu, ciągnąc swoje kufry, aby zająć jak najlepsze miejsca. Za nimi podążali ich rodzice, wykrzykując ostatnie rady i upomnienia. W tym całym zamieszaniu Hermiona nawet nie zauważyła, kiedy podszedł do nich George z szerokim uśmiechem na twarzy.
— No to ja już swoje zadanie wykonałem. Trzymajcie się młodzi. Harry nie łaź po damskich ubikacjach, Ron nie przygarniaj żadnych podejrzanych, psychopatycznych szczurów, a ty Hermiono… dużo pij — dodał po krótkim namyśle.
Dziewczyna zmarszczyła brwi, słysząc tę dziwną uwagę.
— Co masz na myśli? — spytała podejrzliwie.
— Nic takiego — odparł rudowłosy chłopak, po czym objął ją, wymienił uścisk dłoni z Harrym i Ronem i ruszył w stronę wyjścia. W ostatniej chwili jakby o czymś sobie przypomniał, bo przystanął i rzucił przez ramię:
— Ginny prosiła, ba!, kazała przekazać wam, że w przedziale będzie siedzieć z Luną. Podobno mają jakąś strasznie ważną sprawę do omówienia. A! I powiedzcie jej, że jeszcze będzie błagać mnie o przebaczenie.
Trójka przyjaciół jednocześnie uniosła brwi, słysząc tę tajemniczą uwagę.
— O co mu znowu chodzi? — mruknął Ron.
— Nie wiem, ale mam złe przeczucia.
— Harry, zaczynasz już powoli wariować. Wszędzie widzisz spiski. Daj spokój, pewnie powiedział to, żeby nastraszyć Ginny… no ale pomyśl logicznie, przecież George cały czas był z nami, co więc mógł jej zrobić? — Gryfonka dokończyła niepewnie swoją przemowę, przypominając sobie dwa podejrzane eliksiry. Dziewczyna nagle pobladła i po chwili podniosła dłoń do ust.
— Merlinie... — wyszeptała.
— Co się dzieje? — spytał zaalarmowany Harry.
— Co myślicie o tym Balu Bożonarodzeniowym? — zapytała, chcąc szybko zmienić temat. — Niby jest po to, aby pomóc w poprawieniu relacji między domami, ale wątpię, czy to coś zmieni. To będzie koszmar. A tak w ogóle to z kim pójdziecie? Bo…
— Koszmary to będę miał ja, po zobaczeniu ciebie w sukience, Granger — przerwał jej lodowaty głos, pełen ironii i obrzydzenia.
Jak na komendę odwrócili się, by po chwili spojrzeć na osobę, która nieustannie od kilku lat z lubością uprzykrzała im życie. Draco Malfoy opierał się o ceglaną ścianę, trzymając ręce założone na piersi. — Co za wzruszający widok. Wielka trójca znowu razem — ciągnął tym samym tonem. — Chłopiec, który przeżył, by mnie wkurzać, szlama i ten trzeci, o którym nikt nie pamięta…
Ron zrobił się cały czerwony na twarzy. Ślizgon wiedział, gdzie uderzyć, by zabolało najbardziej. Wbijał szpile z iście chirurgiczną precyzją.
Hermiona obrzuciła chłopaka pogardliwym spojrzeniem. Cały był ubrany na czarno, co mocno kontrastowało z jego jasną cerą. Blondwłosy Ślizgon rozpiął kilka pierwszych guzików koszuli, dzięki czemu uważne oko mogło dostrzec zarys mięśni.
Dziewczyna skrzywiła się. Ten arystokratyczny pedancik zawsze robił wszystko, by wyróżniać się z tłumu, nawet jeśli przebywał, na miłość Merlina, na zwyczajnym dworcu. Jasne włosy zdawały się być lekko zmierzwione przez wiatr, choć dziewczyna była niemal pewna, że to zasługa żmudnego i zupełnie niepotrzebnego procesu strojenia się przed lustrem. Jego twarz, z wyraźnie zaznaczonymi kośćmi policzkowymi podobnie jak stalowe oczy otoczone długimi rzęsami powodowały, że żadna dziewczyna nie mogła mu się oprzeć. Żadna, oprócz Hermiony. Ona po prostu miała podejrzenia, że używał zaklęć upiększających. Albo, że korzystał z usług magoestetyków.
Chcąc nie chcąc, Gryfonka musiała przyznać, że trudno było przejść obok niego obojętnie. Jednak jak nikt inny wiedziała, że pod pięknym opakowaniem kryje się naprawdę paskudne wnętrze, które składało się z egoizmu, egocentryzmu, narcyzmu, mani wielkości, cynizmu i niewiarygodnie seksownego… Nie! Stop, wróć! Ostatnie wykreślić. Już na początku ich cudownej znajomości przekonała się, że Malfoy to po prostu tępy gnojek. Nie wiedząc czemu, to właśnie ją upatrzył sobie na ofiarę. Przez cały czas, jaki spędziła w Hogwarcie, skutecznie zatruwał jej życie. Obrażał, popychał, wyzywał, poniżał. Po latach wzajemnej niechęci, nie można ot tak przejść do porządku dziennego.
— Czy ja dobrze słyszałem, Granger? Zastanawiałaś się z kim pójść na bal? No bo wiesz… tak się zastanawiam czy masz dość galeonów, by kogoś wynająć. W końcu dużą skazą na honorze jest pokazanie się publicznie w towarzystwie szlamy — powiedział młody arystokrata z pogardliwym uśmieszkiem, nie odrywając błękitnego spojrzenia od dziewczyny.
Harry już otwierał usta, by obronić przyjaciółkę, ale wyprzedził go w tym Ron.
— Odwal się od niej, Malfoy — wysyczał przez zęby, jednocześnie zaciskając pięści. Jeszcze bardziej poczerwieniał ze złości i zaczął ciężej oddychać, mierząc w Ślizgona zabójczym spojrzeniem.
Draco postanowił skorzystać z faktu, że chłopak ledwo nad sobą panuje. Uśmiechnął się jeszcze szerzej, wyczuwając okazję do wbicia kolejnej szpili w ego rudzielca.
— Wiesz co, Weasley? Nawet mi ciebie żal. Dostać kosza od Granger… A ja myślałem, że bardziej stoczyć się nie da.
Ron nie wytrzymał. Wyrwał się przytrzymującym go przyjaciołom i podbiegł do Malfoya, by zadać pierwszy cios, gdy nie wiadomo skąd pojawił się Blaise. Zatrzymał pięść Gryfona łapiąc go za nadgarstek. Arystokrata nie zmienił pozycji, nadal leniwie opierając się o ścianę. Jedyne, co się zmieniło, to uśmiech pełen politowania, który powoli wypłynął na jego twarz.
— Draco, powinniśmy już iść — powiedział czarnoskóry Ślizgon, jednocześnie puszczając Weasleya i lekko odpychając go od przyjaciela.
Blondyn obdarzył trójkę znienawidzonych Gryfonów ostatnim ni to ironicznym ni pogardliwym uśmiechem, i razem z Zabinim ruszył w stronę pociągu.
Szli w milczeniu, dopóki nie znaleźli wolnego przedziału. Arystokrata wrzucił swój kufer na półkę z taką agresją, że minął głowę swojego przyjaciela o cal. Blaise uniósł brew.
— Odrobinę nie ogarniam — oznajmił, niemal stykając kciuk i palec wskazujący.
— Możliwe, że picie wszystkiego, co ma jakieś procenty pogorszyło ci wzrok, więc jako twój dobry kumpel wyjaśnię ci, co się przed chwilą stało. Otóż z niewiarygodną gracją załadowałem ten przeklęty kufer na górę.
Zabini teatralnie położył otwartą dłoń na swojej klatce piersiowej, odgrywając scenę wzruszenia.
— Żebyś ty na co dzień był taki troskliwy. A teraz nie ściemniaj, dobrze wiesz, że chodzi mi o tę sprzeczkę z tym takim piegowatym, drugim takim bez piegów, ale za to z okularami i z tą taką, co ma dużo włosów — wyjaśnił nadzwyczaj dokładnie Blaise.
— Mówisz zupełnie, jakbyś mnie nie znał.
— Znam, nie znam, ale w szkole już byś czyścił kible. Poza tym ten cały nadzór i obserwacja — poruszył kwestię, która najwyraźniej była przyczyną rozdrażnienia przyjaciela, gdyż blondyn tylko zacisnął szczękę, wbijając wzrok w krajobraz widoczny za oknem. — Daj już spokój, Draco. Wcześniej czy później musiałeś zdać sobie sprawę, że skończymy w AA — próba rozluźnienia atmosfery nie wyszła Ślizgonowi najlepiej. Ten jednak, nie zrażając się na brak reakcji ze strony przyjaciela, kontynuował. — Przecież nie będzie tak źle… dodatkowe spotkania w doborowym towarzystwie — rzucił wesoło.
Radość Blaise’a i jego beztroski ton skłoniły wreszcie młodego Malfoya do rozmowy. Zresztą, jak zawsze.
— Naprawdę myślisz, że to będą miłe spotkania?! Będą truć nam godzinami o naszych błędach i konsekwencjach naszych czynów… Wmawiać, że stoimy w jednym szeregu z mugolakami. I co to za cholerna nazwa!
— To może zacznijmy od zaraz — rzekł z uśmiechem, przerywając wybuch przyjaciela. — Jestem Blaise Zabini i nie zabiłem nikogo od trzech miesięcy.
Zapewne w tym momencie Blaise sam padłby ofiarą mordu, gdyby nie nagłe wtargnięcie do ich przedziału przestraszonego pierwszoroczniaka.
— Mam to przekazać Draconowi Malfoyowi.
Ślizgon wstał i bez słowa wyrwał list z rąk intruza. Malec natychmiast się ulotnił, pozostawiając ich w przedziale. Draco bez wahania otworzył kopertę i zaczął czytać, po czym bez słowa wyszedł z przedziału, pozostawiając Blaise’a z wyrazem uprzejmego zdziwienia malującym się na twarzy.
Młody arystokrata przeszedł przez cały korytarz z typową dla siebie pewnością. Rozsunął drzwi i wszedł do środka, by po chwili stanąć jak wryty na widok McGonagall wręczającej odznakę prefekta naczelnego Hermionie Granger.
— No, to jest chyba jakaś kpina! — wykrzyknął, podczas gdy na jego twarzy zagościł wyraz totalnego zdumienia.

***

— Ten jest wolny — poinformowała przyjaciół Hermiona, rozsuwając drzwi do jednego z przedziałów.
Gryfoni weszli do środka, po czym wymienili między sobą spojrzenia i równocześnie wykrzyknęli:
— Zajmuję miejsce przy oknie! — i rzucili się, by zająć najlepsze miejsca.
Skończyło się na tym, że Ron zajął miejsce przy oknie, obserwując jak Hermiona siedzi na kolanach Harry’ego i próbuje wcisnąć się między okno a czarnowłosego chłopaka. Ten był jednak nieugięty i czerwona z wysiłku na twarzy dziewczyna, chcąc nie chcąc, musiała zająć miejsce obok. Gdy chłopak spojrzał na siedzącego naprzeciwko przyjaciela, zauważył, że ten wpatruje się w niego oskarżającym wzrokiem. Kasztanowłosa również to zobaczyła i skrzywiła się w duchu.
Jej przyjaźń z Ronem mocno podupadła od czasu, gdy zaproponował jej, by zostali parą. Jednak ona odmówiła. Oprócz miłości typowej dla rodzeństwa nic do niego nie czuła, poza tym nie chciała na chwilę obecną się w nic angażować. Wolała skupić się na nauce i zdaniu egzaminów.
Gryfonkę naprawdę zaczynało mocno irytować to, że patrzył wilkiem na wszystkich osobników płci męskiej, którzy zwracali na nią uwagę. Nadziei na poprawę sytuacji nie dawał fakt, że ten stan rzeczy utrzymywał się od niespełna trzech lat. Prawdę mówiąc, uczucie, jakim darzyła Rona, coraz bardziej słabło, a jedynym solidnym łącznikiem między nimi pozostawał Harry i ich wspomnienia ze wspólnych przygód.
W przedziale zapadła krępująca cisza. Hermiona odchrząknęła parę razy, po czym, chcąc przerwać ten niezręczny moment, poprosiła Harry’ego, by otworzył okno.
— Nie ma sprawy — rzucił Gryfon, szybko spełniając prośbę siedzącej obok dziewczyny. Wrócił na swoje miejsce i znów siedzieli w przytłaczającym milczeniu. Ten stan rzeczy mógłby się jeszcze długo utrzymywać, jednak do przedziału weszła Ginny, a tuż za nią Luna, z szerokim i szczerym uśmiechem na twarzy.
— Mmm... Gryfoni — powiedziała rozmarzonym głosem Krukonka, po czym usiadła obok Rona i zaczęła opowiadać o nowym gatunku chrapaka krętookiego.
— Mogę cię porwać na minutkę? — szepnęła Ginny do kasztanowłosej, po czym razem z nią wyszła na korytarz.
— O co chodzi?
— Tak myślałam, żeby napisać do George’a o tych jego niewypałach, by mieć już spokój.
— Niewypałach? — spytała niepewnie starsza Gryfonka. Po krótkiej chwili przypomniała sobie, do czego zobowiązała się przed wyjazdem do szkolnego zamku. — A… no tak. W sumie to dobry pomysł. Masz pergamin?
Ginny wyjęła z kieszeni spodni kawałek czystego arkusza, który już po chwili zapełnił się słowami:

Drogi George’u
Zgodnie z Twoją prośbą, piszemy, by donieść Ci o skutkach, które wywołały u mnie i Ginny podane przez Ciebie próbki eliksirów. Od zażycia minęły już trzy godziny i … nic się nie stało! Chyba powinieneś trochę je dopracować, nie sądzisz?

całusy od
Hermiony

PS: George, ty rudy skunksie, starzejesz się! Chyba pomyliły Ci się fiolki! Następnym razem bardziej się postaraj.
PS2: Ja? Błagać Ciebie? Możesz sobie pomarzyć.

Ginny

Razem poszły do wagonu ze zwierzętami, odnalazły Świnkę i wysłały list.
— Co to były za ważne sprawy do omówienia z Luną? — spytała zaciekawiona Hermiona.
— A… takie tam babskie tematy. Na razie nic nie mogę ci zdradzić. To tajemnica — szepnęła rudowłosa i mrugnęła, rozbawiona ciekawością Hermiony. Uśmiech jednak szybko spełzł z jej twarzy. Skrzywiła się, przykładając dłoń przyłożyła do brzucha.
— Ginny? Co się...? — jednak nie dane było jej dowiedzieć się, co się dzieje, ponieważ przyjaciółka odwróciła się na pięcie i wybiegła z przedziału.
Kasztanowłosa ruszyła za nią, lawirując pomiędzy klatkami. Była już w połowie korytarza, gdy drogę zagrodził jej mały chłopczyk, trzymający w dłoni dwie koperty. Wyciągnął jedną w jej stronę i powiedział:
— Hermiona Granger, prawda? Mam ci to przekazać — powiedział z rozczulającym uśmiechem. — Wiesz może gdzie znajdę Dracona Malfoya?
— Prawdopodobnie w jednym z ostatnich przedziałów — odpowiedziała, zastanawiając się nad zawartością koperty. Nim jednak ją otworzyła, dodała: — Hej! Mały! — chłopiec zawrócił i spojrzał na nią pytająco. — Najlepiej będzie, jeśli nie zabawisz tam zbyt długo.

Szanowna Panno Granger,
Oczekuję Pani w przedziale dla nauczycieli. Liczę na Pani szybkie przybycie.

Z wyrazami szacunku,
Minerva McGonagall

Hermiona zmarszczyła brwi, zastanawiając się nad powodem, dla którego została wezwana. Wsunęła pergamin do kieszeni spodni i skierowała się do wyznaczonego miejsca.
Dyrektorka Hogwartu stała odwrócona w stronę okna, obracając w dłoniach niewielkie pudełko. Gryfonka zauważyła kilka nowych siwych pasemek w jej ciemnych włosach, których pojawienie się niewątpliwie związane było z jej nowymi obowiązkami.
— Wzywała mnie pani?
— Witam, panno Granger. Pozwolę sobie od razu przejść do sedna sprawy — tu zdobyła się na niewielki uśmiech. — Ponieważ wszyscy przez całe wakacje zaangażowani byli w odbudowę szkoły, nie było czasu, by wybrać nowych prefektów naczelnych i poinformować ich o tym listownie. Dlatego też z tego miejsca pragnę poinformować cię, że zostajesz jednym z nich — otworzyła pudełeczko i wydobyła z niego odznakę. — Ufam, iż solidnie i sumiennie będziesz wykonywać swoje obowiązki.
— Tak, oczywiście — odparła dziewczyna, rosnąc z dumy. — Dziękuję.
W momencie, w którym podawała jej odznakę, drzwi przedziału ponownie się rozsunęły, ukazując drugiego prefekta naczelnego.
— No, to jest chyba jakaś kpina! — wykrzyknął Draco, podczas gdy Hermiona wpatrywała się w niego z oburzeniem.
Gryfonka gwałtownie cofnęła rękę od odznaki, pozostawiając ją w dłoni McGonagall.
Dyrektorka wzięła głęboki oddech, szukając odpowiednich słów. Następnie wygłosiła długi monolog, po którym Hermiona zdecydowała przystać na jej propozycję. Nie można było tego powiedzieć o Ślizgonie, który wyrzucił z siebie krótkie, acz stanowcze:
— Mowy nie ma.
Minerva odchrząknęła i posłała w stronę Gryfonki wymuszony uśmiech.
— Panno Granger, to wszystko. Jednak proszę, by pan Malfoy został chwilę dłużej. Pragnę przypomnieć panu warunki powrotu do szkoły.
Hermiona z tryumfującym uśmiechem obróciła się na pięcie i obrzuciła arystokratę niepochlebnym spojrzeniem. Ten jednak, szczęśliwie dla dziewczyny, nawet nie zauważył jej wyrazu twarzy, zbyt pochłonięty wgapianiem się w przeznaczoną dla niego odznakę.
Gdy wyszła na korytarz, uśmiechnęła się i przypięła na pierś odznakę prefekta naczelnego. Szła zanurzona w swoich myślach, dumna ze swojego osiągnięcia, gdy nagle dopadło ją nieprzyjemne uczucie, że o czymś zapomniała. Przystanęła i zmarszczyła brwi, starając sobie przypomnieć o…
— GINNY!

***

Pierwszy rozdział za nami (choć nie możemy się doczekać publikacji trzeciego - będzie zabawnie! :)
Co myślicie o takiej długości rozdziału? Wolelibyście coś krótszego czy wręcz przeciwnie?
Tymczasem zachęcamy do komentowania, my nie gryziemy...chyba :)


17 komentarzy:

  1. Rozdział fajny. Lubię dłuższe rozdziały czytać, więc taka długość mi pasuje. Życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  2. O jeju, fantastyczny! :D Czekam na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczyna się naprawdę interesująco i fajnie . Czekam na kolejny rozdział , mam nadzieje że pojawi się już niedługo bo nie mogę się doczekać . Pozdrawiam i życzę dużo , dużo weny . <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie zapowiadający się blog :D Cieszę się, że nie zrobiłaś na początku że Ron i Hermiona są razem bo jakoś nie lubię jak parą :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek jest bajeczny! Ta sytuacja z tym facetem boskie. Zaczyna się interesująco i mam nadzieje, że cały czas tak będzie! Perfekci naczelni i co dalej?
    Pozdrawiam,
    Beca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS. Zapraszam do siebie i do Stowarzyszenie Biblioteki Hogwartu!
      Zapraszam do siebie może to ci się spodoba.
      "-Czemu Miłości się nie szuka, mamo?
      -Córeczko, ponieważ …ona sama przychodzi
      -Sama?
      -Tak, sama.
      Dziewczynka zamyśliła się na chwilę i popatrzyła w czekoladowe oczy matki. Widziała w nich ból oraz szczęście. Po rozmyśleniach odpowiedziała matce coś przeciwnego.
      -To ty mamo poszukaj miłości
      -Dlaczego córeczko przecież ci powiedziałam, że…
      -Poszukaj taty…"

      http://szukam-milosci.blogspot.com/
      orazhttp://biblioteka-hogwartu.blogspot.com

      Usuń
  6. Bardzo podoba mi się ten blog :) Ciekawie się zapowiada :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super :))))
    Co ten George wymyślił?? :DD
    Pisz kolejny :3
    I zapraszam na nowy rozdział u mnie:
    http://what-happens-when-darkness-returns.blogspot.com/
    ~Chriss

    OdpowiedzUsuń
  8. " ...które składało się z egoizmu, egocentryzmu, narcyzmu, mani wielkości, cynizmu i niewiarygodnie seksownego… Nie! stop, wróć! Ostatnie wykreślić.."

    Uśmiałam się. ;D

    OdpowiedzUsuń
  9. "... Ostatnie wykreślić" :D. Genialne!
    Biorę się za następne!
    Nieparzysta :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Super :) Jak dla mnie świetny humor xD Biorę się za następny :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham tego bloga ;* Zabini i jego humor xD I nasza kochana para Szlama-Fretka... 'Seksowny i..Stop! Ostatnie wykreślić' :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Cześć, zaczynam czytać <3 Zapowiada się bardzo ciekawie i pokochałam Twój styl pisania. Początek najlepszy, a w szczególności rozbawiło mnie to: Harry nie łaź po damskich ubikacjach, Ron nie przygarniaj żadnych podejrzanych, psychopatycznych szczurów.
    Co prawda brakuje tam przecinków po wołaczach, ale trudno. Przecinków w ogóle brakuje w wielu miejscach…
    Naprawdę Malfoy był taki okropny? Bo ja już nie pamiętam, jaki był w książce, ale jego życiową pasją chyba nie było obrażanie Hermiony. Ok, było, ale nie w taki spośób. Szczególnie po wojnie, która nauczyła go wiele… Ojejku, dlaczego Draco, Smierciożerca, ma zostać prefektem naczelnym? No dlaczego?! To taki genialny uczeń i godny naśladowania wzór? Zaraz będą mieć wspólne dormitorium, o którym mowy nie było w książkach…
    Wątek z Georgem ciekawy, zaintrygowałaś mnie :) Co to był za eliksir?
    Długość rozdziału OK :)

    Wiem, że trochę ponarzekałam, ale opowiadanie spodobało mi się :)
    Pozdrawiam i zapraszam!
    http://zyj-szczesliwie-nowe-pokolenie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  13. No więc po przeczytaniu prologu stwierdzam, że macie żyłkę do pisania. Naprawdę podziwiam ludzi, którzy potrafią tworzyć tak dobre teksty. Sama piszę Dramione, ale wasze jest naprawdę dobre. Już nie mogę się doczekać tych kolejnych rozdziałów. Myślę, że taka długość byłaby odpowiednia. Pozdrawiam i zachęcam do odwiedzenia mojego bloga:
    Dramione - To w Nas Żyje

    OdpowiedzUsuń
  14. Drogie Wy!
    No to Malfoyowi zrzedła mina :D bedzie musiał się pogodzić z tym, że Granger jest mu na równi. To będzie się działo w Hogwarcie z tymi dwoje. Liczę na dużą dawkę humoru. A czy ślizgon jako prefekt jest jednym z zadań "AŚ"? Jako zadość uczynienie?
    Więc Hermiona rezygnuje z Rona choć leciała wcześniej w jego ramiona. Mam nadzieję że gdzieś po drodze będzie wyjaśnienie jak to wyszło. :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Cześć i czołem!
    Aż mi wstyd, że przez tak długi czas tu nie zaglądałam, ale życiowe, dorosłe sprawy pochłonęły moją uwagę w całości. No ale melduję się z powrotem, by maznąć chociaż kilka słów komentarza. Podoba mi się to, że nie przedstawiłyście Hermiony, jako tej, która potajemnie wzdycha do Draco, bo jest taki perfecto och i ach :D Ciekawa jestem jak naszej pani dyrektor uda się nakłonić Draco do zostania chłopcem na posiłki w postaci prefekta :D
    Miss Nothing
    Ps: tu szablon też jest śliczny

    OdpowiedzUsuń
  16. "Koszmary to będę miał ja, po zobaczeniu ciebie w sukience, Granger" Hmmm... jakby tu to zasugerować... nie sądzę, żeby groziły mu koszmary po takim widoku. To będą raczej BARDZO przyjemne sny. If you know what I mean.

    OdpowiedzUsuń