"Życie ludzkie to naprawdę przedziwne zjawisko, składające się z samych sprzeczności. Sam człowiek jest jedyną istotą, w której szczęście przewleka się z rozpaczą, wściekłość chce dominować nad spokojem, a miłość drży ze strachu przed bólem, zawiścią i zdradą. Wyzwaniem jest połączenie tego wszystkiego. Czasami jednak człowiek, pozbawiony jednej bądź kilku emocji, nie jest w stanie tego dokonać. Wtedy ratunkiem jest druga osoba, która uzupełni to, czego tobie brak. Czasami los wtrąca swoje trzy knuty i zsyła trolla górskiego, a gdy i to nie pomaga, szykuje dla Ciebie całą długą drogę, pełną niespodzianek. Jeśli w porę odnajdziesz się na tej drodze, będziesz należał do szczęśliwców, którzy w upojeniu sączą antidotum zwane miłością."
~ Cookie, 01.01.2017
Ze specjalną dedykacją dla:
Iva Nerda
Arcanum Felis
LaFinDeLaVie
Vinci
Anna R.
Królowa Huncwotów
Crookshanks
Aleksander Kopiec
Mala.
MonaVerax3
... i dla wszystkich, którzy wytrwali z nami aż do końca
... i dla wszystkich, którzy wytrwali z nami aż do końca
—Długo jeszcze?
— Cierpliwość jest cnotą, pani
Malfoy.
— A mogę już to zdjąć?
— Jeszcze chwila. Uwaga, stopień.
Cichy zgrzyt. Zaciekawiona dziewczyna
przechyliła głowę, próbując wyłapać coś jeszcze. Zawiązany
na oczach krawat jej męża całkowicie zasłaniał widok. Mogła
jedynie poczuć delikatny, letni wietrzyk na zarumienionych od tańca
policzkach i słodką woń kwiatów.
Towarzyszący jej mężczyzna zatrzymał
się i stanął za nią. Objął Hermionę w talii i złożywszy
na jej skroni pocałunek, spytał:
— Gotowa?
— Tak.
Draco odsunął się nieco, by
rozwiązać supeł i przeniósł wzrok na ich dom. W niczym nie
przypominał mrocznego pałacu, w którym się wychowywał. W jego
mniemaniu, posiadłość była idealnym połączeniem nowoczesności
i tradycji. Dwupiętrowa willa z uroczymi balkonami i przeszklonym
salonem od razu wpadła mu w oko.
Tymczasem jego wybranka milczała.
— Można wprowadzić kilka zmian —
zaproponował blondyn, przerywając ciszę. — Możemy wyburzyć te
ścianki i poprowadzić ścieżkę na ogród. Albo wstawić normalne
szyby w salonie... ewentualnie możemy kupić nowy dom —
dodał, zrezygnowany.
— Żadnych zmian — oznajmiła
niespodziewanie Hermiona. — Jest cudowny. Choć większy, niż było
w naszej umowie — dodała z uśmiechem, odwracając się do
niego.
— Och, nie. Wszystko się zgadza.
Dziewczyna uniosła brew.
— Chciałaś, żeby nasz dom był
mniejszy od Malfoy Manor. I jest. O cały jeden metr — dodał
z szelmowskim uśmiechem, wyraźnie z siebie zadowolony.
— I na czym odbiłeś sobie ten jeden
metr? — spytała Hermiona, obejmując go.
— Dwukrotnie większymi ogrodami. I
jeziorem.
— Mamy jezioro? — zdziwiła się,
oglądając się za siebie.
Na usta Dracona powoli wpłynął
podstępny uśmieszek.
— Co powiesz na zwiedzanie? —
spytał i nim kasztanowłosa zdążyła odpowiedzieć, pochylił się
i jednym zwinnym ruchem ją podniósł.
Zaskoczona, wydała krótki okrzyk i
natychmiast objęła go za szyję.
— Co ty wyprawiasz? — zaśmiała
się, jednocześnie sięgając po tren sukni, by im nie zawadzał.
— Przenoszę panią przez próg, pani
Malfoy — odpowiedział, wchodząc do środka. Bez wahania ruszył
ku schodom.
Podekscytowana dziewczyna rozglądała
się na boki, jednak Draco szedł zbyt szybko.
— Myślałam, że będziemy zwiedzać.
— Będziemy — odparł, patrząc na
nią nagle pociemniałym wzrokiem. — Zaczniemy od sypialni.
— Och.
Tylko tyle potrafiła z siebie wydobyć.
Przełknęła ślinę. Stwardniałe z pożądania rysy jego twarzy,
sprawiały, iż mrowiło ją całe ciało. Suknia ślubna nagle stała
się zbyt ciasna, pończochy zbyt mocno opinały jej uda, a bielizna
zaczęła podrażniać delikatną skórę. Spróbowała poprawić się
w jego uścisku, jednak to tylko spotęgowało atakujące ją
doznania. Rozchyliła usta i zwilżyła dolną wargę. Jego wzrok
prześledził powolną drogę języka i tam już pozostał.
— Pragnę cię — wyznała cicho.
— Mów tak dalej, a nie dojdziemy do
sypialni — odpowiedział z powagą.
— Te schody wyglądają na bardzo
wygodne.
Blondyn zaśmiał się ochryple.
— Tak ci śpieszno?
Nie musiała odpowiadać. Zrobiło to
za nią jej ciało. Rumieniec wpłynął na jej policzki i dekolt,
źrenice rozszerzyły się, a piersi nabrzmiały. Draco już się nie
uśmiechał. Patrzył na nią jak wygłodniały wilk na zwierzynę, a
jej bardzo spodobała się ta rola.
W końcu zatrzymał się przy drzwiach
do ich sypialni. Postawił ją i pozwolił, by jako pierwsza weszła
do środka. Wszedł za nią i zamknął drzwi, po czym oparł się o
nie i z założonymi na piersi rękami obserwował, jak
jego żona rozgląda się po pokoju.
Hermiona podeszła do komody i
przesunęła dłonią po jej blacie, cały czas czując na sobie jego
spojrzenie. Chłonęła wzrokiem delikatne beże ścian i proste
krawędzie mebli, próbując nie zerkać na łoże z białym
baldachimem.
Gdy doszła do kominka, ten rozpalił
się wraz ze świecami porozmieszczanymi po pokoju. Światło
przygasło, spowijając ich sylwetki półmrokiem.
Usłyszała jego kroki. Chwilę później
poczuła twarde krzywizny jego ciała, idealnie dopasowujące się do
niej. Zdjął koszulę. Mogła poczuć buchający od niego żar,
mocno bijące serce, mięśnie, które z każdym jego oddechem
drażniły subtelną krzywiznę jej pleców.
Przymknęła oczy, gdy delikatnie
przesunął palcem po jej szyi. Odchyliła głowę, wysyłając niemą
prośbę. Draco nachylił się, na przemian pieszcząc smukłą
kolumnę wargami, zębami i językiem. Hermiona oparła dłonie
o gzyms kominka, gdy jej ciało zadrżało w odpowiedzi na śmiałe
poczynania wybranka.
Blondyn objął dłonią jej biodro i
przycisnął je do siebie. Wzmocnił uścisk, gdy kobiece ciało
naprężyło się i potarło o jego. Wypuścił drżący oddech i
zacisnął delikatnie zęby na płatku ucha Hermiony, jednocześnie
sięgając drugą dłonią ku jej włosom. Po omacku znalazł
pierwszą wsuwkę i niedbale upuścił ją na podłogę, uwalniając
pukiel włosów. Wkrótce los pierwszej podzieliły pozostałe
spinki. Arystokrata przeczesał dłonią loki, upewniając się, że
pozbył się wszystkich i odgarnął je na bok. I wtedy zamarł.
Kasztanowłosa zerknęła na niego
przez ramię i zaśmiała się.
— Ile ich jest? — spytał,
wpatrując się w rząd małych, delikatnych guziczków.
— Równo osiemdziesiąt pięć.
Hermiona nie mogła zapanować nad
uśmiechem. Arystokrata patrzył na guziczki, jakby te były jego
najgorszym wrogiem. Zmrużył oczy, wędrując wzrokiem po całej
długości zapięcia, aż w końcu obrócił się na pięcie i
podszedł do szafki.
— Co chcesz zrobić? — spytała,
zaniepokojona. Miała złe przeczucie odnośnie swojej sukni ślubnej.
— Pozbyć się tych cholernych
guziczków — oznajmił, odwracając się do niej z różdżką
w ręku.
— Chyba nie chcesz...
— Chcę. Odwróć się.
Dziewczyna otuliła się obronnie
ramionami... a raczej próbowała zasłonić dłońmi jak największą
powierzchnię sukni.
— Mowy nie ma. Zniszczysz ją —
dodała, cofając się.
— Nie zniszczę, jeśli nie...
będziesz... się... ruszać — wymruczał, unosząc różdżkę.
— Draco... DRACO NIE CELUJ TYM WE
MNIE!
— Och, na miłość Merlina, przestań
uciekać!
— To zostaw guziczki w spokoju! —
krzyknęła dziewczyna i pisnęła, gdy, cofając się, potknęła
się o tren. Na szczęście miała miękkie lądowanie.
Arystokrata zaśmiał się i podszedł
do łóżka. Oparł dłonie o kolumienki i wbił w nią spojrzenie.
— I co teraz? — spytał, unosząc
jasną brew.
Kasztanowłosa uniosła się na
łokciach.
— Teraz grzecznie odłożysz różdżkę
i wrócimy do poprzedniego zajęcia — oświadczyła, dumnie unosząc
podbródek.
Draco przechylił głowę,
zastanawiając się nad jej propozycją. Omiótł wzrokiem jej
sylwetkę, zatrzymując się na dłużej przy piersiach i biodrach
Hermiony.
— Odwróć się — rozkazał z
uśmiechem czającym się w kącikach ust. — Pozbędę się ich w
bardziej tradycyjny sposób — obiecał, widząc jej wahanie, a
kiedy dziewczyna odwróciła się, przysiadł okrakiem na jej udach.
Przymknęła oczy, gdy nieznośnie
powolnym ruchem odgarnął jej włosy na bok i rozpiął kilka
pierwszych guziczków. Gdy delikatnie pogładził odsłoniętą część
pleców, dziewczyna wygięła się, spragniona pieszczot. Arystokrata
nachylił się i musnął nosem kawałek nagiej skóry, po czym
wtulił swoje usta w zgięcie jej szyi. Trwał chwilę w bezruchu,
upajając się kobiecym zapachem i czuciem jej ciała pod sobą, po
czym wrócił do rozpinania sukni. Z każdym kolejnym guziczkiem,
jego usta przenosiły się coraz niżej, wytyczając szlak
pocałunków. Bez wahania rozpiął koronkowy stanik i resztę
guzików, po czym pomógł jej uklęknąć przed sobą. Rozchylił
rozpięty materiał, pomagając jej uwolnić ręce z koronkowych
rękawów i ramiączek stanika.
Materiał opadł.
Nie czuła się zawstydzona ani
niepewnie. Pragnęła go równie silnie, jak on jej. Przez dwa lata
narzeczeństwa, wypełnionego pożądliwymi spojrzeniami i
zachłannymi pocałunkami, poznała jego ciało. Wiedziała, że pod
ubraniami skrywa się smukła, wyrzeźbiona sylwetka. Wiedziała, jak
każdy mięsień napina się przy dotyku, jak usta wyrzucają z
siebie schrypnięte westchnienia i prośby ukryte w postaci jej
imienia. Wiedziała, że będzie pieścił jej ciało z czułością
i oddaniem i nigdy jej nie skrzywdzi. Przez ten czas sprawił, że
stała się pewna swojego ciała i w końcu była na niego gotowa.
Draco objął chłodnymi dłońmi jej
biodra, zahaczając jednym palcem o bieliznę. Poczuła delikatną
pieszczotę języka na swoim uchu. Westchnęła. Jedno silne
szarpnięcie sprawiło, iż klęczała przed nim naga. Delikatne
pieczenie zniknęło pod wpływem jego kojącego dotyku.
Otworzyła oczy i ujrzała niewyraźne
odbicie w szybie. Niesamowity obraz odebrał jej dech. Ona naga,
rozgrzana, wtulająca się w silnego mężczyznę. Spojrzała na
swoje ciało. Takie kobiece. Takie złaknione dotyku. Takie... jego.
Miała wrażenie, iż przebywa w ciele kogoś innego.
Uniosła rękę, wczepiła dłoń we
włosy kochanka i odchyliła głowę, wystawiając szyję na
pocałunki. Dziewczyna z okna zrobiła to samo. Jej widmowy towarzysz
powolnym ruchem przeniósł dłonie na talię i nieśpiesznie
kontynuował wędrówkę. Jęknęła, gdy dłonie dotarły do piersi.
Trwali tak przez chwilę, tym razem
oboje wpatrując się w swoje odbicie. Hermiona przełknęła ślinę.
— I co teraz?
— Teraz — mruknął, drażniąc
oddechem płatek ucha — pokażę ci, jak bardzo cię kocham...
Hermiona uśmiechnęła się na to
wspomnienie i delikatnie pogładziła wystający z szafy rękaw sukni
ślubnej. Otworzyła drzwi i poprawiła ją na wieszaku,
zastanawiając się, co mógł tu robić jej mąż. Na strychu
znajdowała się tylko szafa ze strojami wieczorowymi, kufry
z Hogwartu i inne pamiątki. Wątpiła, by wzięło go na
sentymenty. Wzruszyła ramionami i już miała zamknąć szafę, gdy
zauważyła coś, czego wcześniej tu nie było.
Przykucnęła i otworzyła małe,
drewniane pudełeczko. Wewnątrz znajdował się sygnet Dracona,
w miejsce którego od trzech lat nosił obrączkę i koperta.
Zaintrygowana, wstała i otworzyła ją. Plik zdjęć. Jej
nagich zdjęć.
Drżącymi dłońmi przekładała
fotografie. Z każdą kolejną, jej twarz stawała się coraz
bardziej blada.
Hogwart. Zamiana ciał.
Nie mogła pojąć, dlaczego je tu
trzymał. Jak mógł w ogóle je zrobić? Owszem, nie byli wtedy w
dobrych relacjach, ale NAGIE zdjęcia?!
Zakręciło jej się w głowie. Zdjęcia
opadły na podłogę. Oparła się o szafę, próbując się
uspokoić.
— Wdech... wydech... wdech. Spokój i
opanowanie. Później zabijesz swojego męża — powtarzała,
powolnymi krokami opuszczając strych. Nim jednak wyszła z pokoju,
wyjęła różdżkę i zamieniła zdjęcia w kupkę popiołu.
Gdy wchodziła do kuchni, usłyszała
szczęk zamka. Salazar natychmiast zerwał się z posłania i
pognał do drzwi. Dziewczyna podążyła za nim.
Draco zdążył już zdjąć marynarkę
i rzucić niedbale teczkę na podłogę. Podrapał dobermana za
uszami i, nie wiedząc, co go czeka, podszedł do Hermiony.
— Jak się dziś czujesz? — spytał,
całując ją w czoło, po czym w opiekuńczym geście położył
dłoń na jej wyraźnie zaokrąglonym brzuchu. Widząc jej minę,
odsunął się i dokładnie przyjrzał się żonie.
— Czułam się dobrze. Dopóki nie
weszłam na strych — dodała, patrząc na niego morderczym
wzrokiem.
Blondyn zamrugał, próbując połączyć
fakty w całość. Kiedy dotarło do niego, co się stało, zaczął
gorączkowo rozmyślać na usprawiedliwieniem. Jakimkolwiek. Nie
mogąc znaleźć żadnego, w końcu wypalił:
— Grzebałaś w moich rzeczach?
Zdumiona dziewczyna otworzyła usta.
Przez chwilę stała w bezruchu, jednak gdy wyszła z szoku, podeszła
do męża i zaczęła okładać go pięściami. Draco zasłonił się,
jednocześnie próbując ją powstrzymać.
— Hermiono, uspokój się, bo jeszcze
sobie coś zrobisz!
— To TOBIE coś zrobię! Świnia!
— Auć! — syknął, odsuwając się
od niej. Potarł ramię i spojrzał na nią z wyrzutem.
— Jak mogłeś w ogóle je zrobić?!
I dlaczego nadal je trzymałeś?!
— Naprawdę chcesz to roztrząsać po
tylu latach? Dobrze, proszę bardzo: zrobiłem je, bo nadarzyła się
okazja, by zdobyć na ciebie jakiś haczyk. Później je schowałem i
dopiero niedawno natknąłem się na nie przy porządkowaniu
biblioteczki — wyjaśnił. — A nie zniszczyłem ich z sentymentu
— widząc pytający wzrok małżonki, zlustrował wzrokiem jej
sylwetkę, zatrzymując się dłużej na okazałym ciążowym
brzuszku i dodał żartobliwie: — No wiesz, nie wiadomo, czy
kiedykolwiek wrócisz do dawnej wagi. — Widząc, jak rysy twarzy
Hermiony wyostrzają się, natychmiast pożałował swoich słów. —
To znaczy...
Nie było mu dane dokończyć. Musiał
odskoczyć na bok przed rzuconym w niego wazonem. Szkło z trzaskiem
rozsypało się na małe, ostre odłamki.
Arystokrata spojrzał na resztki wazonu
i z powrotem na Hermionę. Uniósł ręce i powiedział
pokojowym tonem:
— Kochanie, ja wiem, że masz te
swoje wahania nastroju, ale teraz przesadziłaś.
— Przesa... ooch...
— Ja naprawdę jestem w stanie to
wszystko zrozumieć — ciągnął dalej, zaczynając chodzić po
pokoju. — To pierwsza ciąża, musiałaś dość wcześnie wziąć
wolne i zawiesić swoje projekty w laboratorium...
— Draco...
— … choć byłaś tak blisko
stworzenia eliksiru na gryszopryszczkę, a do tego ja sam zostaję w
pracy po godzinach...
— Draco.
— Naprawdę jestem coraz bliżej
awansu. Ale już niedługo wszystko...
— MALFOY!!!
Arystokrata odwrócił się do niej i
zmarszczył brwi.
— Wody mi odeszły — załkała z
paniką widoczną w oczach.
Oddychała ciężko, trzymając się za
brzuch. Spodziewała się wszystkiego po swoim mężu. Wszystkiego, z
wyjątkiem tego, że ten wybuchnie śmiechem.
Blondyn zaśmiał się i pokiwał
palcem, jakby usłyszał naprawdę dobry dowcip.
— No proszę, odeszły ci wody —
powtórzył, patrząc na kałużę u jej stóp. Nagle spoważniał,
jakby dopiero teraz dotarła do niego waga sytuacji. — Na wielkiego
Merlina, ty rodzisz!
— Mam tego świadomość —
wysapała, zaciskając powieki.
— Ale to za wcześnie! — krzyknął
spanikowany. — Przestań!
— Nie... mogę...
Draco bezradnie rozejrzał się
dookoła, mamrocząc do siebie:
— Co robić, co ja mam robić...
— Szpital. Zawieź mnie do
szpitala...
Chłopak przytaknął.
— Dobry pomysł. Kluczyki, gdzie są
kluczyki? — zaczął nerwowo przeszukiwać kieszenie spodni, po
czym wybiegł z pokoju. Zaraz jednak wrócił, wystawiając głowę
zza futryny i krzyknął: — A ty się uspokój. Nie panikuj!
Gdzie są te pieprzone kluczyki?!
Hermiona z niedowierzaniem spojrzała
na przejście, za którym zniknął jej mąż. Nie wiedziała, dokąd
pobiegł i kiedy wróci. Objęła opiekuńczo brzuch, martwiąc się
o dziecko i powolnym krokiem zaczęła podchodzić do drzwi
wejściowych, dochodząc do wniosku, że będzie szybciej, jak
poczeka na Dracona na podjeździe. Nim jednak wyszła z domu, chłopak
wpadł z powrotem do pomieszczenia i rzucił się ku marynarce,
wyciągając z niej kluczyki.
— Czekaj, pomogę ci.
— Nie dotykaj mnie. Sama sobie
poradzę — syknęła, podpierając się o ścianę. — A naszą
rozmowę dokończymy później — zagroziła, krzywiąc się, gdy
kolejny bolesny skurcz zawładnął jej ciałem.
Arystokrata z niedowierzaniem pokręcił
głową, nie mogąc pojąć, jak w takiej chwili jego żona może
wciąż rozpamiętywać coś tak błahego, jak zdjęcia sprzed pięciu
lat. Jednak jedno jej spojrzenie wystarczyło, by zrozumiał, że nie
ma sensu się z nią o to spierać. Wziął głęboki, uspokajający
oddech i wybiegł na posesję. W mgnieniu oka podstawił samochód
pod dom i wysiadł z auta. Widząc, jak Hermiona z trudem
pokonuje kilka stopni schodów, podszedł do niej, jednak, zanim
zdążył cokolwiek powiedzieć, usłyszał pełne wyrzutu:
— Czemu mi nie pomagasz?!
— Mówiłaś przecież, żebym...
— Nie kłóć się ze mną!
Tak też zrobił. Troskliwie objął
dziewczynę i podał jej ramię, by mogła się na nim wesprzeć.
Starał się uspokoić, raz po raz powtarzając w myślach, że
przecież są na to gotowi. Przeczytali niemal wszystkie dostępne
poradniki i uczęszczali na specjalne zajęcia przygotowujące do
porodu. Problem w tym, że nawet najlepsze przygotowania nie uchronią
cię od stresu, gdy wracasz spokojnie z pracy, a twoja żona dwa
tygodnie przed terminem porodu oznajmia, że odeszły jej wody.
— Coś ty przyprowadził?! —
usłyszał kolejny wrzask żony, zaraz po tym, jak otworzył drzwi od
strony pasażera.
— Samochód.
— Chodziło mi o MÓJ samochód!
— Żadna różnica — oznajmił,
pomagając jej wsiąść do pojazdu.
Zaklął pod nosem, gdy nagle okazało
się, że upychanie ciężarnej kobiety do sportowego auta jest
najtrudniejszym wyzwaniem, z jakim przyszło mu się zmierzyć w
dorosłym życiu.
— Ja się tu nie zmieszczę —
jęknęła, troskliwie obejmując brzuch.
— Zmieścisz się — zapewnił,
maksymalnie odsuwając fotel do tyłu. Zatrzasnął za nią drzwi i
obiegł samochód, po czym usiadł za kierownicą.
— Możesz mi powiedzieć, co ty
wyprawiasz? — zapytała z zimną furią w głosie, przyglądając
się, jak arystokrata kilkukrotnie na zmianę odsuwa i przysuwa fotel
kierowcy, chcąc idealnie dopasować odległość od kierownicy.
— Przygotowuję się do jazdy —
odparł automatycznie, zupełnie jakby właśnie zdawał egzamin na
prawo jazdy. — Lusterka boczne ustawione, pasy zapięte...
— JEDŹ!
Chłopak spojrzał na nią,
poirytowany, jednak cokolwiek chciał powiedzieć, zostawił to dla
siebie, po tym, jak zobaczył zarumienioną twarz żony. Odpalił
silnik i ruszył przed siebie, starając się patrzeć na drogę,
jednak nie mógł powstrzymać się przed rzucaniem zlęknionych
spojrzeń w kierunku swojej małżonki, która jedną ręką
złapała się oparcia jego siedzenia i osunęła w fotelu,
ciężko dysząc.
— Przepraszam — wymamrotał, gdy
samochód gwałtownie podskoczył. — To ta droga jakaś taka...
— Nieważne... ufff!
— Kochanie, wytrzymaj, jeszcze tylko
jakieś czterdzieści minut...
— CZTERDZIEŚCI... Aaa! Minut?!
— Klinika jest na drugim końcu
miasta, a doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, jakie są korki...
— Zawieź mnie do Munga.
— Nie. Ten szpital nie spełnia
standardów...
— ZAWIEŹ MNIE DO MUNGA!!! —
wydarła się, by chwilę później złapać go za ramię w momencie
kolejnego skurczu.
— Racja, do Munga jest znacznie
bliżej — zgodził się z nią, krzywiąc się z bólu. —
Kochanie, co ty robisz? — zapytał, kątem oka widząc, jak
kasztanowłosa jeszcze bardziej osuwa się w fotelu, szukając
bardziej komfortowej pozycji.
— Rodzę, jakbyś... nie...
zauważył...
— Ale chyba nie tutaj?! To nowy
bentley...
— A więc pośpiesz się albo urodzę
w tym cholernym, nowym, nikomu niepotrzebnym, przeklętym aucie!
— Nie pomagasz mi, dodatkowo mnie
stresując.
— TY jesteś zestresowany?! —
spytała zduszonym głosem, cały czas starając się oddychać
miarowo, tak, jak uczyła ją instruktorka.
— Skarbie, nie unoś się tak. Stres
przyśpiesza poród — rzucił z nerwowym śmiechem.
Hermiona zmrużyła oczy.
— Coś cię... uff... bawi?
— Absolutnie nic.
— Nienawidzę cię — jęknęła,
przenosząc dłoń na jego kolano. Ścisnęła je mocno, wraz
z kolejnym skurczem.
— Co ja ci znowu zrobiłem?!
— Dziecko! — warknęła, odwracając
wściekle głowę w jego stronę. — Jak mogłeś zmieszać eliksir
antykoncepcyjny z eliksirem pieprzowym?!
Arystokracie opadła szczęka.
Przeniósł na żonę oburzone spojrzenie.
— Każdemu się mogło zdarzyć! Poza
tym sama wspominałaś, że niedługo chciałabyś zacząć starać
się o dziecko!
— Ale to nie to samo! Byłam...
ACH!!!... nieświadoma!
— Nieświadoma? Czyli co? Uprawiałem
z tobą seks, kiedy byłaś nieprzytomna? A może nie zorientowałaś
się, że jesteśmy nadzy i coś ci się wciska między nogi! O
KURWA!!! — ryknął, gdy dziewczyna wraz z kolejnym skurczem
nieświadomie zacisnęła pięść na jego kroczu. Nachylił się nad
kierownicą, zaciskając mocno powieki.
— Patrz na drogę! — pisnęła
spanikowana dziewczyna, gdy niebezpiecznie zarzuciło autem.
— Wszystko pod kontrolą — wysapał
i wytrzeszczył oczy w przerażeniu.
Jechali po chodniku, a tuż przed nimi
znajdował się hydrant. Natychmiast wyjął różdżkę i rzucił
zaklęcie. Hydrant uskoczył przed nimi i gdy tylko przejechali przez
miejsce, w którym do niedawna stał, fontanna wody wytrysnęła,
zalewając wszystko wokół. Kolejnym machnięciem różdżki
przyśpieszył zaklęciem zmianę sygnalizacji świetlnej.
Auto zatrzymało się z ostrym piskiem
opon. Nie zwracając uwagi na przeklinającą Hermionę, Draco
wyskoczył z samochodu i natychmiast rzucił się, by pomóc jej
wysiąść. Okrążając bentley'a, rzucił kluczyki parkingowemu.
— Jeśli zobaczę choćby jedną
rysę, znajdę cię i zabiję — warknął, jednocześnie obejmując
żonę i pomagając jej wejść do środka.
Niemal zapłakał z ulgi na widok
recepcjonistki.
Młoda, ciemnoskóra kobieta uniosła
znudzony wzrok znad magazynu.
— W czym mogę pomóc? — rzuciła
niskim głosem, nie przestając rzuć gumy.
— Moja żona właśnie rodzi.
Recepcjonistka zlustrowała Hermionę
spojrzeniem. Jasnoróżowy balon wydostał się spomiędzy jej warg i
niemal natychmiast pękł.
— No i?
Pulsująca żyłka ujawniła się na
skroni blondyna.
— No i, kurwa, ktoś musi odebrać
poród.
— I niby ja mam to zrobić? —
kolejny gumowy balon pękł, doprowadzając Dracona do szału.
Hermiona szarpnęła go za koszulę.
— Odeszły mi wody, mam częste
skurcze i pięciocentymetrowe rozwarcie.
Zdumiony chłopak zamrugał,
przyglądając jej się z ciekawością.
— Skąd to wiesz?
— Bo czuję pieprzony przewiew! —
odparła z ironią, po czym siląc się na spokój, zwróciła się
do recepcjonistki. — Hermiona Malfoy, dziewiąty miesiąc, dwa
tygodnie przed wyznaczonym terminem. Niecałe pół godziny temu
odeszły mi wody.
— Umówiona na wizytę?
— NIE! JA RODZĘ! CZY KTOŚ SIĘ MNĄ,
DO CHOLERY, ZAJMIE?!
Kobieta odepchnęła się od lady i
mrucząc pod nosem, że postara się coś załatwić, ruszyła w
stronę białych drzwi z napisem WC DLA PERSONELU.
— Zaczekaj tu chwilę — powiedział
Draco, posyłając za recepcjonistką morderczy wzrok, po czym
rozejrzał się dookoła. Zauważył staruszka na wózku i
natychmiast do niego podbiegł. — Wysiadka, starcze.
— Co? Jak...? Ale to mój...
Protesty na nic się nie zdały.
Arystokrata podniósł go i niezbyt delikatnie posadził na ławie,
po czym pognał z wózkiem z powrotem do Hermiony. Sapiąc,
dziewczyna usiadła na wózku i zacisnęła dłonie na
podłokietnikach.
— Którędy?
— W prawo, do wind. Oddział na
czwartym piętrze — wysapała.
Chłopak nie czekał ani chwili.
Nachylił się nad wózkiem i niczym kierowca rajdowy z zawrotną
szybkością zaczął mknąć po korytarzach. Zatrzymał się
gwałtownie, kątem oka zauważając postać w białym fartuchu.
— Hej, ty! Czekaj! — zawołał,
puszczając wózek i pędząc ku magomedykowi.
Przerażona Hermiona wrzasnęła, gdy
rozpędzony, porzucony przez niego wózek zaczął jechać prosto na
ścianę. Draco zdołał zatrzymać go w ostatniej chwili.
— Wybacz!
— Idiota! — krzyknęła ciężarna,
odwracając się, by móc uderzyć męża w ramię. — Chcesz, żeby
twoje dziecko było głupie?!
— Głupie, mądre, ważne, żeby nie
miało twojego głosu i skłonności do agresji.
— Ach! Nienawidzę cię! To wszystko
twoja wina, Malfoy!
Draco zaśmiał się wrednie.
— Masz rację, Granger. Pomyślałem,
że fajnie byłoby mieć mojego małego klona w domu i zapłodniłem
cię na odległość. A ile miałem przy tym zabawy!
— Dosyć! Sprowadź tu moją babcię
— zarządziła Hermiona, osuwając się w wózku, by choć trochę
zminimalizować uczucie stalowej obręczy zacieśniającej się na
jej brzuchu.
Arystokratę jakby zamurowało.
— Tylko nie ona...
— Chcę... babcię... Rose. NA—
TYCH— MIAST.
— Kochanie, ktokolwiek, prócz jej.
Mogę przyprowadzić ducha Marilyn Monroe, Ministra Magii, świętego
Mikołaja i całe to cholerne stado upośledzonych reniferów, tylko
nie JĄ!
Dziewczyna opuściła nogi na podłogę.
Wózek gwałtownie się zatrzymał.
— W takim razie nie rodzę.
— Skarbie, tak nie można. Prawa
natury, rozwarcie...
— W dupie mam prawa natury! Chcę
babcię Rose albo sam sobie będziesz rodził!
Blondyn zaklął pod nosem i wyszarpał
zza koszuli różdżkę. Po chwili srebrny lis zniknął w jednym
z korytarzy.
— Nott ją przyprowadzi. Zadowolona?
— Lekarza. Znajdź lekarza.
Arystokrata wypadł z windy.
Przemierzał korytarze, rozpaczliwie zaglądając do sal,
w poszukiwaniu kogokolwiek, kto mógłby im pomóc. Jak na
złość, w żadnej z nich nie znalazł magomedyka. Gdy powoli
zaczynał tracić zarówno nadzieję, jak i cierpliwość, usłyszał
roznoszące się po korytarzu echo szybko stawianych kroków. Wybiegł
z sali i rzucił się w pogoń za znikającą za zakrętem postacią
w białej szacie.
— Ty! — wydyszał, chwytając młodą
magomedyczkę za ramię. — Moja żona rodzi...
— Musi pan znaleźć kogoś innego —
odpowiedziała, próbując się uwolnić, jednak blondyn już
zmierzał w kierunku wind. — Ja nie mogę...
— Usuwanie uroków i łatanie
rozszczepionych czarodziejów może poczekać — oznajmił, nie
pozwalając jej dokończyć zdania — ona nie — dodał, wskazując
głową na Hermionę.
— Kogoś ty przyprowadził? To
stażystka, a nie magomedyk! Nie widzisz niebieskich akcentów...
ufff... na jej szacie?
— Pierwszy poród? Jak często ma
pani skurcze? — zapytała kobieta, prowadząc wózek do jednej
z pustych sal.
— Co siedem minut.
Stażystka pokiwała głową i pomogła
usadzić kasztanowłosą na łóżku.
— Najpierw panią zbadam, a później
sprawdzę, czy któryś z magomedyków prowadzących jest już wolny.
Dzisiaj mamy prawdziwy festiwal porodów.
Draco usiadł przy łóżku, nawet na
moment nie wypuszczając z uścisku dłoni małżonki. Skrzywił się
w momencie kolejnego skurczu, kiedy to dziewczyna ścisnęła ją
z siłą druzgotka. Opiekuńczym gestem odgarnął jej włosy z
czoła, oczekując na wyniki badania.
— Wszystko jest w jak najlepszym
porządku — oznajmiła stażystka, starając się uspokoić
przyszłych rodziców. — Teraz zostaje nam tylko czekać, aż
skurcze staną się częstsze — dodała, kierując się w stronę
drzwi.
— A długo to potrwa? — spytał
blondyn, nieudolnie próbując ukryć panikę w głosie.
— Zobaczymy — odpowiedziała
kobieta i wyszła na korytarz.
Nawet jeśli arystokrata przez moment
myślał, że najgorsze mają już za sobą, zmienił zdanie po
trzech skurczach później i utracie czucia w ręce. Korzystając z
chwilowej przerwie od skurczy, wstał, by otworzyć okno. Rozpiął
górny guzik koszuli, jednak nie udało mu się zwalczyć uczucia
duszności. Kilka razy przełknął ślinę, lecz nie zniwelowało to
suchości w gardle. Wiedział, że jego żona potrzebuje kogoś, przy
kim poczuje się spokojnie i bezpiecznie i nie zamierzał jej
zawieźć. Oparł czoło o chłodną szybę, chłonąc świeże
powietrze.
— Wody — usłyszał cichy, umęczony
głos.
Blondyn natychmiast spełnił prośbę
dziewczyny. Podszedł do pobliskiej szafki, napełnił szklankę
i zbliżył do jej ust, po czym delikatnie przechylił. Ponownie
ujął dłoń małżonki, szykując się na przyjście kolejnego
skurczu. Zanim jednak nadszedł, usłyszeli krzątaninę na
korytarzu, a chwilę później do sali weszła przygarbiona, drobna
staruszka.
— Och, moje dziecko, jak się
czujesz?
— Myślę, że rozpiera ją radość
— oznajmił Blaise, wystawiając głowę przez próg. — Czaicie?
Rozpiera.
Babcia Rose uniosła laskę i uderzyła
go nią w ramię.
— Wycofaj się na korytarz, chłopcze.
Nikt nie będzie oglądał mojej wnusi rozkraczonej.
— A on? — spytał Zabini, wskazując
głową Dracona.
— To jej mężczyzna, wszystko już
widział.
Blaise wyszczerzył się do
przyjaciela, którego mina mówiła mniej więcej tyle, że cokolwiek
w swoim życiu widział, nie było w stanie przygotować go na to, co
miało się wydarzyć. Chwilę później w przejściu pojawiła się
kolejna osoba. Nott, ubrany w najwyższej klasy garnitur i z
nienaganną fryzurą, położył dłoń na ramieniu Zabiniego.
— Zajmę się naszym przygłupem.
Powodzenia — dodał, posyłając niewielki uśmiech Hermionie, po
czym odciągnął Blaise'a w tył i zamknął drzwi.
Staruszka żwawym krokiem podeszła do
wnuczki i troskliwie ujęła jej dłoń. Nim jednak zdążyła
cokolwiek powiedzieć, Hermiona wyznała:
— Boję się. To się dzieje za
szybko. Powinnam rodzić za dwa tygodnie. Skurcze zbyt szybko
zwiększają częstotliwość...
— Widocznie mojemu prawnukowi śpieszy
się na ten świat — stwierdziła staruszka, szukając czegoś
w torebce. — W naszej rodzinie to norma. Twój ojciec
pośpieszył się o calutki miesiąc, a wyrósł na potężnego
chłopa.
Kobieta w końcu znalazła to, czego
szukała. Wyjęła chusteczkę, zwilżyła ją i obmyła Hermionie
pot z czoła. Ta w pewnej chwili napięła się i jęknęła,
ściskając dłoń męża. Dziewczyna spojrzała na niego z paniką,
gdy zaczął się odsuwać.
— Przyprowadzę ją z powrotem i
zaraz wrócę — obiecał, całując ją w skroń.
Rose odprowadziła go wzrokiem.
— Dobrze trafiłaś. Niewielu jest
takich, co by zostali i pomagali.
— Och, ma swoje na sumieniu —
warknęła przez zaciśnięte zęby.
Zaczęła głośniej oddychać.
— Kochanie, w końcu to facet. Nie
można oczekiwać zbyt wiele po boskim prototypie. Ważne, że się
chłopak poczuwa do tego, żeby cię wesprzeć.
— Tak myślisz? — spytała zbita z
tropu dziewczyna, czując wyrzuty sumienia.
— Tak, skarbeńku.
Kobiety odwróciły się w stronę
drzwi, słysząc stłumione głosy dochodzące z korytarza.
— Co się tam dzieje? — spytała
Hermiona, gdy arystokrata powrócił do sali.
— Mama cię pozdrawia —
odpowiedział, ponownie zajmując swoje miejsce u boku żony. Widząc
jej pytające spojrzenie, dodał: — Prosiła, żebym ją
powiadomił, jak tylko zaczniesz rodzić. Dotarła do szpitala chwilę
po twojej babci.
— A...?
— Poszła uzyskać zgodę na wydanie
eliksirów. Zaraz przyjdzie — oznajmił spokojnym tonem, delikatnie
gładząc kciukiem wierzch jej dłoni. Uśmiechnął się szeroko,
widząc jej pełne miłości spojrzenie.
— Draco... ja...
— Ci... oszczędzaj siły.
— Ale ja wiem, że ostatnio byłam...
— Naprawdę nie musisz...
— Nie przerywaj mi, kiedy próbuję
cię... ufff... przeprosić! — warknęła, po czym uśmiechnęła
się nieśmiało. — Przepraszam, że ostatnio byłam taka
okropna... i że cię zwyzywałam od palantów, którym rozjaśniacz
wyżarł mózg... i za to, że musiałeś użerać się ze mną w
domu, zamiast pójść z przyjaciółmi oglądać ten durny mecz
quidditcha...
— Oglądanie telezakupów było
równie pasjonujące — wtrącił blondyn, sprawiając, że na
twarzy jego żony ponownie zagościł nikły uśmiech — szczególnie
ten moment, w którym wybuchłaś płaczem w trakcie pasma
reklamowego robotów kuchennych.
— Rozdrabniacze... — Hermiona
uśmiechnęła się przez łzy i napięła wraz z kolejnym skurczem.
— I za cały dzisiejszy dzień... ale ja się tak bardzo bałam, że
przeze mnie mogłoby się coś stać naszemu dziecku... To wszystko
przeze mnie. Gdybym się nie uparła i pojechała wcześniej do
kliniki...
— Ciii... — wyszeptał, nachylając
się nad dziewczyną. — Poradziliśmy sobie, wszystko już jest
dobrze — uspokoił ją, gładząc jej włosy. — Za chwilę
urodzisz zdrowego, silnego syna...
— Albo córkę...
— Syna. To będzie syn — odparł
stanowczo.
— A jeśli urodzę dziewczynkę?
— To będzie miała twoje piękne,
brązowe oczy.
— I twoje usta.
Para odwróciła się w stronę Rose
Granger, która wydmuchiwała nos w lnianą chusteczkę.
— Będziecie wspaniałymi rodzicami.
Gdy do sali weszła przyszła pani
magomedyk, arystokrata zdołał zobaczyć ciekawskie twarze zebranych
pod salą osób. Po zbadaniu pacjentki, młoda stażystka uśmiechnęła
się do nich i oznajmiła:
— Już czas. Niestety, muszę panią
prosić o poczekanie na zewnątrz — zwróciła się do staruszki,
która w ułamku sekundy otarła łzy i przybrała pewną
siebie, żołnierską postawę.
— Na froncie niejeden poród
przyjęłam, mogę się na coś przydać.
— Babciu... — zaczął delikatnie
chłopak.
— Już dobrze, dobrze. Eh, ci młodzi,
myślą, że wszystkie rozumy pozjadali i wszystko potrafią
najlepiej. Powodzenia, skarbeńku — powiedziała, całując
Hermionę w czoło na pożegnanie. — I tobie chłopcze — dodała,
gdy arystokrata złapał ją pod ramię i odprowadził do wyjścia.
Zanim zdążył zamknąć drzwi, silna
ręka zacisnęła się wokół jego ramienia i wyciągnęła na
korytarz.
— I co? Co się dzieje? — zapytał
podekscytowany Zabini, stając na palcach, by zajrzeć do sali.
— Będziemy przeć — odparł
blondyn, nieobecnym wzrokiem rozglądając się po korytarzu.
Otrząsnął się, dopiero gdy przyjaciel go objął i energicznie
poklepał po plecach.
— Pamiętaj, że jesteśmy z tobą...
z wami znaczy się.
— Synu... — zaczęła Narcyza,
jednak wzruszenie całkowicie odebrało jej mowę. Podeszła do
niego, delikatnie pogładziła go po policzku, odchrząknęła i
powiedziała: — Wracaj już.
Młodzieniec pokiwał głową i wrócił
do sali gdzie kobieta przekazywała Hermionie ostatnie instrukcje.
— Tylko spokojnie i nie na siłę,
dobrze? Nie ma się co denerwować, w końcu jesteście na to gotowi,
prawda?
— Tak — przytaknął pewnie
blondyn, chwytając drobną dłoń żony.
— Dobrze, że pan już jest, panie
Malfoy. Pan także się przyda.
— A co mam robić?
— Po prostu być. Gotowi? Teraz.
Ciało Hermiony napięło się, a
wykrzywiona z wysiłku twarz zdradzała, jak wiele ją to kosztowało.
Chwilę później dziewczyna opadła na łóżko, ciężko
oddychając. W przerwie pomiędzy skurczami arystokrata podał jej
szklankę wody, chcąc choć w niewielkim stopniu sprawić, by było
jej łatwiej. Odstawił naczynie i wilgotną chusteczką otarł
pot z czoła żony.
— I... teraz.
Po ponownym powtórzeniu całej
procedury z korytarza dało się usłyszeć wydzierającego się
Blaise'a.
— Nie krępuj się, kochana. Krzycz
ile pary w ustach!
— Ja go za...
— Nie, Draco, zostań — poprosiła.
Chwilę później zacisnęła dłoń na jego ramieniu i jęknęła,
walcząc z bólem.
— Jeszcze raz — poleciła
magomedyczka.
Arystokrata nachylił się nad
Hermioną, cały czas troskliwie ją obejmując. Niemoc, jaką czuł,
doprowadzała go do szału. Mógł tylko stać i czekać, patrząc,
jak w towarzystwie bólu i strachu jego żona wydaje na świat
ich dziecko.
— I nie zaciskaj pochwy! — ponownie
usłyszeli poradę Zabiniego. — Niech twe kanały rodne będą
niczym nieuciśnione wody Niagary.
— Pani Malfoy, nie zapominamy o
oddychaniu. Głęboki wdech... właśnie tak. I wydech.
— Jak Vader! Bądź jak Vader!
— Draco, zostaw! — jęknęła
Hermiona, widząc, jak jej mąż odpycha się od łóżka i niemal
biegnie ku drzwiom.
Nie zatrzymał się. Wyskoczył na
korytarz, trzasnął Zabiniego w twarz i jak gdyby nigdy nic wrócił
na swoje miejsce.
— Co zrobiłeś?
— Uciszyłem guru od porodów.
— Ostatnia prosta — oświadczyła
stażystka. — Jeszcze trochę i będzie pani mogła przytulić
swoje dziecko.
Hermiona opadła na łóżko.
Wycieńczona wysiłkiem, przymknęła oczy i zapłakała. Chwilę
później poczuła chłodne wargi ukochanego na pokrytej potem
skroni. Delikatnym ruchem dłoni założył za ucho mokry kosmyk i
trwał tak przy niej do następnego skurczu. Piękna twarz wykrzywiła
się, ciało napięło. Objęła go, z całych sił zaciskając
dłonie na jego ramionach.
— Świetnie ci idzie, skarbie. Jestem
tak cholernie dumny. Proszę, wytrzymaj... — szeptał jej do ucha,
delikatnie gładząc jej ciało.
— Jeszcze trochę! Widać już
główkę!
Czas jakby się zatrzymał. Hermiona
otworzyła oczy i spojrzała na Dracona. Gotowi, by przyjąć nowego
członka ich rodziny, uśmiechnęli się do siebie poprzez łzy.
Blade wargi mężczyzny poruszyły się w bezgłośnym wyznaniu.
Niedługo potem pomieszczenie wypełnił pierwszy płacz ich dziecka.
— Państwo Malfoy... moje gratulacje
— powiedziała kobieta, podając Hermionie syna.
Wsparta na ramieniu męża poprawiła
się na łóżku, by móc przyjąć swojego nowo narodzonego synka.
Z jej ust wyrwał się ni to jęk, ni to śmiech. Przyjęła
zawiniątko i uśmiechnęła się na widok kruchej główki z parą
przepięknych, stalowych oczu.
— Witaj, mój piękny — szepnęła
z czułością, przytulając go do piersi.
Siny jeszcze berbeć zakwilił. Dźwięk
ten dotarł do młodych rodziców, pieszcząc zmysły i trwale
zapisując się w ich sercach. W tej niewielkiej postaci krył się
cud, którego nie potrafili pojąć.
Są nieliczne momenty w życiu
mężczyzny, które wyciskają z jego oczu łzy, dlatego też Draco
nawet nie próbował z nimi walczyć. Usiadł na skraju łóżka,
patrząc jak zahipnotyzowany na swojego potomka. Objął Hermionę i
delikatnie ujął drobną rączkę, która momentalnie zacisnęła
się wokół jego palca. By zakochać się w swojej żonie,
potrzebował miesięcy. Ta brudna, słaba istotka zawładnęła nim w
jednej chwili. Zerknął na śmieszną, pomarszczoną dłoń, która
nadal obejmowała jego palec i z oczami pełnymi łez spojrzał na
Hermionę. Wiedział, że ona myśli o tym samym. Teraz mieli już
wszystko.
— Silny — wychrypiał, ocierając
twarz.
— Może będzie sportowcem jak
Blaise?
— Nie mogę się doczekać, aż nam
gówniarz zacznie pyskować.
Hermiona zaśmiała się i kręcąc
głową nad słowami męża, szczelniej otuliła syna.
— Jesteś niemożliwy.
— Stres poporodowy. Wybacz —
mruknął arystokrata, muskając nosem jej skroń.
Dziewczyna odwróciła się, by móc
złożyć na jego wargach delikatny pocałunek.
— Tak bardzo cię kocham —
wyszeptała, muskając jego wargi ciepłem oddechu.
— Ja ciebie też, Granger. Ja ciebie
też...
— Przykro mi, ale obawiam się, że
będę musiała zabrać na chwilę dziecko — oznajmiła nagle
stażystka, niszcząc sielankowy nastrój.
***
— I co?
— Już?
— Draco?!
— Draco, powiedz coś wreszcie!
Blondyn nawet nie był świadomy tego,
że usiadł w jednym z krzeseł w poczekalni. Nieobecnym wzrokiem
wpatrywał się w zebrane tu osoby, starając się znaleźć
odpowiednie słowa. Te jednak ugrzęzły mu w gardle.
— Chłopiec? — zapytał Zabini,
kucając przed arystokratą. Pomimo rozciętej wargi, uśmiech nie
schodził mu z ust.
Blondyn nic nie powiedział. Po chwili
przełknął ślinę i pokręcił przecząco głową.
— Dziewczynka? — zapytała ochoczo
Narcyza, nachylając się nad synem.
Przygryzł wargę i ponownie pokręcił
głową.
— To coś ty spłodził?! — oburzył
się Blaise, na co arystokrata wyprostował się w krześle i uniósł
dwa palce. — Parka?
Draco zlustrował wzrokiem przyjaciół
i rodzinę, odchrząknął i oznajmił:
— Dwóch chłopców. — Zaśmiał
się i pokręcił głową jakby z niedowierzaniem, po czym dodał: —
Mam dwóch, zdrowych, silnych synów.
Wybuch radości na korytarzu był tak
głośny, że wywabił pacjentów z pobliskich sal. Zaciekawieni, co
jest powodem tych krzyków i wiwatów, wychylali głowy zza drzwi,
wymieniając między sobą porozumiewawcze spojrzenia i uwagi na
temat zakłócania ich spokoju i prywatności. Nic jednak nie było
w stanie stłumić radości zebranych wokół Dracona osób.
Osłupiały ze szczęścia arystokrata niemal nie słyszał słów
gratulacji, wypowiadanych raz po raz przez jego bliskich. Gdy Blaise
ponownie uwiesił się na jego szyi, kątem oka zauważył wymuszony
uśmiech swojej matki, która z całej siły walczyła, by nie zostać
wyściskana przez babcię Rose.
— No nie pyrgaj się już —
obruszyła się staruszka. — W końcu z ciebie teraz taka sama
babcia, jak i ze mnie. I nie waż się tak krzywić przy moich
prawnukach, bo będę cię nimi straszyć, jak nie będą chcieli
zjeść kolacji.
— Pani bardziej nadaje się na
straszaka — odburknęła wyniośle Narcyza. — Wąsik się pani
sypie.
— Och, ty arystokracka, końska
rezedo...
Już po chwili obie kobiety wpadły
sobie w objęcia, co zupełnie nie przeszkodziło im w dalszej
wymianie uprzejmości. Blondyn westchnął, gdyż nauczony
doświadczeniem ostatnich lat zdawał sobie sprawę, iż mogłoby to
trwać w nieskończoność. Choć obie panie nigdy zbyt długo nie
żywiły do siebie urazy, nie stawało to im na przeszkodzie w
toczeniu wielu słownych potyczek, z których prawie każda kończyła
się stanowczym zapewnieniem, iż ich noga więcej w tym domu
nie postanie, jeżeli wiązałoby się to z koniecznością
przebywania w jednym pomieszczeniu z drugą. Chcąc przerwać tę
dyskusję, zanim zrobi się naprawdę niebezpiecznie, Draco
odchrząknął i zapytał:
— Może chciałybyście zobaczyć
kolejne pokolenie Malfoyów? — Widząc ogólne poruszenie wśród
zebranych, dodał: — Miałem na myśli tylko was dwie. Wybaczcie,
ale Hermiona jest wyczerpana...
— Daj spokój, Draco. Nie możesz nam
tego zrobić — zaprotestował Zabini.
— Dokładnie — wtórował mu Nott.
— W końcu dwie osoby więcej nie zrobią wielkiej różnicy.
Blondyn westchnął, jednak po chwili
pokiwał głową. Przyłożył palec do ust, dając im znak, by
zachowywali się cicho i powoli otworzył drzwi do sali. Gdy
pozostali znaleźli się w środku, spojrzał ponaglająco na
Zabiniego, ten jednak wyraźnie się ociągał, czekając, aż
zostaną na korytarzu sami.
— O co chodzi? — spytał, zbyt
dobrze znając przyjaciela, by mieć nadzieję na to, że ten
postanowił poczekać w poczekalni.
— Potrzebuję kluczy do twojego domu
— wypalił, nie zawracając głowy świeżo upieczonemu ojcu takimi
błahostkami jak choćby zdanie wyjaśnienia.
— Słucham?
— Daj mi te klucze i nie zadawaj
pytań.
— Po co ci one? Wiesz, co mi zrobi
Hermiona, jeśli się dowie, że zostawiłem dom pod twoją opieką,
choćby nawet na jedną noc?
Blaise cmoknął i ostentacyjnie wydął
wargę, jednak na jego przyjacielu nie zrobiło to najmniejszego
wrażenia.
— Dobra, tobie powiem. Ale gęba w
kubeł — ostrzegł, po czym nachylił się i konspiracyjnym
tonem wyjaśnił: — Chcieliśmy razem z Ginny urządzić przyjęcie
powitalne. Tylko dla najbliższych — dodał, widząc niechęć
wypisaną na twarzy blondyna. — Harry i Lu nie mogli dzisiaj
przyjechać, zatrzymali ich w pracy. Ginny też się spóźnia.
A tak wszyscy mieliby okazję przywitać małych... i Hermiona
mogłaby odpocząć w szpitalu, zamiast co chwila przyjmować gości.
To jak?
— Niech ci będzie — oznajmił
arystokrata, rzucając mu klucze. — Ale pamiętaj, jeśli stłuczesz
choć jeden talerz, rzucę cię pierwszego na pożarcie mojej żonie
— zagroził i zrobił krok w kierunku sali, jednak ponownie został
zatrzymany przez przyjaciela. — Co znowu?
— Zaprosiłem jeszcze dwie osoby.
— Znam je? — zapytał
zniecierpliwiony.
— Nie, ale one znają ciebie. Zaufaj
mi, jutro na wasz powrót wszystko będzie gotowe.
— Dobra, niech ci będzie, nie mam
teraz do tego głowy. Ale pamiętaj: odpowiadasz za wszystko —
powiedział, po czym razem z nim wszedł do sali.
— I nie zbliżaj się do moich
wnuczków. Jedno popołudnie u ciebie i będą przypominać
kołkogonka! — oznajmiła dobitnie Narcyza Malfoy, z niechęcią
patrząc na wypchaną po brzegi siatkę z domowymi wyrobami babci
Rose.
— Ach tak? Mam prawo nimi się
opiekować. To moja wnuczka rodziła!
— A mój syn zapłodnił!
Draco stanął przy łóżku, na którym
leżała Hermiona trzymająca ich synów. Donośnie odchrząknął,
zwracając na siebie ich uwagę.
— Już? Możemy?
Kobiety spuściły głowy niczym
skarcone dzieciaki.
— Przedstawiamy wam Marcusa
Gregory'ego i Victora Johnathana Malfoyów — powiedziała Hermiona,
pomimo zmęczenia uśmiechając się do swoich gości.
— Piękne imiona — zagruchała
arystokratka, siadając na skraju łóżka.
Rose Granger, wspierając się na
lasce, przystanęła po jego drugiej stronie. Wyciągnęła lnianą
chusteczkę i otarła oczy na widok dwóch, blondwłosych aniołków.
— No proszę, dwóch facetów. Masz
silne plemniki, chłopcze — oświadczyła staruszka, klepiąc
Dracona po ramieniu.
— Em, dziękuję?
Teodor zaśmiał się, widząc minę
przyjaciela. On również podszedł do łóżka i z ciekawością
przyjrzał się maluchom.
— To który to mój chrześniak?
— Marcus — Hermiona zerknęła na
pierworodnego i pozwoliła, by Nott wziął dziecko.
— Cholera, skóra zdjęta z ciebie —
mruknął do Dracona, na co ten pokraśniał z dumy. — Marcus
Gregory — powtórzył, jakby smakując te słowa.
— Mhm. Moja żona przez chwilę miała
cudowny pomysł, by nazwać go Bob — zaśmiał się arystokrata,
patrząc na młodą mamę z pobłażaniem. — Bob. Takie prostackie
imię.
Kasztanowłosa zmrużyła oczy. Jedyne
co go uratowało to to, iż w jej rękach nadal znajdował się ich
drugi syn.
— Mój ojciec nazywał się Bob.
— Och. No taaak...
— Zaraz, zaraz — wymruczał Blaise,
intensywnie pocierając podbródek. — Skoro Teodora jest
chrzestnym, a wy macie jeszcze drugiego w zanadrzu...
Hermiona zaśmiała się.
— Tak. Jest twoim chrześniakiem.
Oczywiście, jeśli się zga...
— O, ty moje puci puci! Chodź do
wujaszka — pisnął uszczęśliwiony Blaise, już wyciągając ręce
po Victora.
Draco schylił się, by podnieść syna
i delikatnie przekazał go przyjacielowi, patrząc na niego
podejrzliwie.
— Jak go upuścisz, to cię zajebię.
— Draco, nie przy dziecku —
oburzyła się Narcyza.
— Spokojnie, mam wprawę. Takie
dziecko to trochę jak kafel. Czy najlepszy ścigający upuściłby
kafla? — spytał Zabini, szczerząc się do berbecia. — Czeeeść!
Jak tam droga rodna ci minęła? Ooo, mój ma brązowe oczka! Pokaż
swojego — rzucił do Notta i niemal podbiegł do niego, zerkając
na starszego bliźniaka.
— No, przynajmniej chociaż oczy z
Grangerów ma jeden — mruknęła babcia Rose, kiwając głową
z zadowoleniem.
— Ale jest jakiś taki... cherlawy.
Widać, że ma mniej z Malfoyów.
Słysząc słowa męża, Hermiona
uniosła brew.
— Po pierwsze, to twój syn. Po
drugie, na widok Victora całkiem się rozkleiłeś. Płakałeś jak
bóbr i wpadłeś w ramiona tej biednej stażystce.
Arystokrata wzruszył ramionami.
— Po prostu ten drugi poród mnie
zaskoczył — powiedział, jednak nie był w stanie ukryć czułości,
kiedy patrzył na „cherlawego” syna.
— A matki chrzestne? Kogo
wybraliście? — dopytywała staruszka.
Jak na zawołanie, do pokoju jak burza
wpadła Ginny. Zasapana, wsparła się na klamce i obiegła ich
wszystkich rozbieganym spojrzeniem.
— Przepraszam bardzo. Musiałam długo
czekać na gwiazdora Armat z Chudley. Pokraka spadła z miotły i
miał wstrząs — wysapała, próbując zapanować nad rozwianą
rudą grzywą. Poprawiła garsonkę i podeszła do przyjaciółki,
całując ją w policzek. — Jak się czujesz?
— W porządku.
— Weasley, patrz! Ten jest nasz! —
zawołał Zabini, podchodząc do niej, by pokazać jej dziecko.
Ginny westchnęła na widok maleństwa
i wzięła go od Blaise'a.
— Cudowny.
— No. Victor. A tamten to Marcus.
Nasz lepszy, nie? Może byśmy zrobili sobie takiego?
— Może.
— Tylko najpierw musiałbym się
oświadczyć i takie tam...
— Wypadałoby — mruknęła
dziewczyna, zerkając na niego.
Na twarz chłopaka powoli wpłynął
uśmiech.
— A chciałabyś? Och... Tylko
najpierw musielibyśmy oficjalnie pochodzić jako para... tak
przynajmniej ze dwa miesiące. A później się oświadczę.
Ginny uśmiechnęła się zadziornie i
złapała go za koszulkę, by wycisnąć na jego wargach namiętny,
głośny pocałunek. Gdy w końcu się od siebie oderwali, Zabini
puścił do niej oczko.
— Dzika jak zawsze...
— Drażniący jak zwykle...
Drzwi do sali ponownie otworzyły się,
a do środka weszła stażystka, która odebrała poród. Uśmiechnęła
się przepraszająco i powiedziała:
— Niestety goście muszą już
opuścić salę — po czym podeszła do szafki przy łóżku, by
położyć tam tacę z eliksirami.
— A co z Marcusem? — dopytywała
babcia Rose. — Tradycja nakazuje, żeby partnerki ojców
chrzestnych... Ale ten tutaj nie ma dziewczyny — zakończyła,
zerkając na Teodora, kołyszącego chrześniaka.
— Mam — warknął brunet, patrząc
na nią spode łba.
— Oczywiście, chłopcze...
— Tą, której nikt nigdy nie widział
— zaśmiał się Zabini. — Wymyślone się nie liczą.
— Amber, pozwól na chwilę.
— Oj. Biedaczek znowu ma na... pad.
Wszystkim opadły szczęki, gdy młoda
stażystka podeszła do Teodora i czule go pocałowała. Para przez
chwilę patrzyła sobie w oczy, a żar w ich spojrzeniach sprawił,
iż co po niektórzy odwrócili wzrok.
— Taaak. My już musimy iść —
mruknął Nott, w końcu przenosząc wzrok na młodych rodziców.
Wręczył Marcusa Hermionie i razem z Amber ruszył do wyjścia. —
Naprawdę fajny dzieciak. Odpoczywajcie oboje — rzucił na
odchodne.
— Wy też to widzieliście? —
spytał oniemiały Draco, przysiadając na łóżku.
Blaise był w równie wielkim szoku.
— On naprawdę kogoś ma. Nasza
Teodora kogoś ma... — nagle na jego usta wpłynął wredny
uśmieszek. — Jak myślicie, co teraz robią?
Nim ktokolwiek zdołał coś
powiedzieć, Zabini z powrotem wcisnął Ginny niemowlaka i wybiegł
z sali.
— Blaise! Na Merlina, zostaw ich! —
zawołała rudowłosa, po czym przekazała dziecko Draconowi
i ruszyła powstrzymać Zabiniego.
Narcyza, kręcąc głową, podeszła do
zostawionej przez Amber tacy. Przejrzała flakoniki i podała je
synowej.
— Cóż za nieprofesjonalne
zachowanie — mruknęła, obserwując, jak Hermiona opróżnia
fiolki. — Przynieść eliksiry i zostawić pacjentkę samą...
— Mamo, ja tu pracuję. Doskonale
wiem, że mam je wypić.
— Ja tam nadal nie ufam tym waszym
soczkom — wtrąciła babcia Rose, powoli wstając. — Chłopcze,
przypilnuj, by to wszystko zjadła — dodała, wskazując na torbę.
— Chodźmy już, niech sobie odpoczną.
Narcyza niechętnie skinęła głową.
Gdy tylko wyszły, Draco westchnął z ulgą.
— Nareszcie. Nie mogę się doczekać,
aż będziemy w domu.
Hermiona uśmiechnęła się i
pogłaskała jasną kępkę włosków zdobiących główkę jej
synka.
— Trzeba dokupić śpioszków.
— Mhm. Ale będzie cyrk.
— Draco, jak my sobie poradzimy z
dwójką dzieci?
— Tak jak ze wszystkim dotychczas.
Razem — odpowiedział, przysuwając się do żony. Malec w jego
rękach poruszył się niespokojnie. Arystokrata zaczął go
delikatnie kołysać, na moment zatracając się w szklistych
oczach syna, tak łudząco podobnych do oczu Hermiony. — Obawiam
się, że nie będziemy mogli wręcz opędzić się od nich i ich
pomocy — oznajmił, wskazując głową na drzwi, za którymi
niedawno zniknęli ich bliscy. Zaśmiał się pod nosem i dodał:
— A ty marudziłaś, że kupiłem za duży dom.
— Teraz jest w sam raz.
— Wiem — odpowiedział nieskromnie,
obejmując ją ramieniem.
Trwali tak przez jakiś czas, napawając
się spokojem i swoją obecnością. Gdy dzieci zasnęły,
arystokrata delikatnie ułożył je w kojcach, okrywając kocykiem.
Zanim odszedł, pogładził delikatnie palcem policzek Victora.
Widząc szeroki uśmiech na twarzy żony, odchrząknął, wyprostował
się i oznajmił:
— Cherlawy jakiś.
— Mhm — przytaknęła. — Mógłbyś
mi podać torbę, zanim pójdziesz?
Blondyn spełnił prośbę dziewczyny,
jednak, zamiast skierować się do drzwi, wyjął różdżkę i
wyczarował przy jej łóżku rozkładany fotel.
— Nie wracasz do domu? — Widząc,
jak zaprzecza, dodała: — To bez sensu.
— Bez sensu byłoby, gdybym zostawił
tu moją rodzinę i wrócił do pustych czterech ścian.
***
Następnego ranka dom Malfoyów niemal
pękał w szwach. Nie dlatego, iż Blaise, wbrew temu, co obiecywał,
zaprosił pół miasta. W tym akurat wschodząca gwiazda Quidditcha
dotrzymała słowa, jednak balony, kwiaty i zabawki przeróżnej
wielkości sprawiały, iż willa zdawała się być o wiele mniejsza,
niż w rzeczywistości.
Wszyscy razem przesiadywali w salonie,
gdzie biesiadnicy rozpływali się nad bliźniakami. Berbecie krążyły
z rąk do rąk, czemu wszystkiemu z dumą przyglądali się młodzi
rodzice. Dopiero płacz jednego z nich uciszył, panujący w
salonie, zgiełk.
Harry, który akurat trzymał Marcusa,
skrzywił się i nieco odsunął od siebie niemowlę.
— Chyba coś z nim nie tak.
Hermiona zaśmiała się.
— Trzeba go przewinąć.
— Siedź, ja się mogę tym zająć.
A przynajmniej spróbuję...
— Mowy nie ma, Potter — wtrącił
Draco, wstając z fotela. — Ja to zrobię.
Kobiety wymieniły porozumiewawcze
spojrzenia. Wiedziały, co się szykuje. Harry i Draco, pomimo
tego, że już dawno ukończyli Hogwart i zarzekali się, iż między
nimi nie ma już otwartego konfliktu, nadal ze sobą rywalizowali.
Hermiona już dawno pogodziła się z myślą, że między jej mężem
a przyjacielem zawsze będzie dochodziło do sprzeczek, jednak
doświadczenie nauczyło ją, by pozostawiać losowi rozstrzyganie
owych sporów.
— Chętnie się tym zajmę.
Arystokrata wstał, by zabrać
niemowlę.
— To jest mój dom, mój syn, i mój
brudny pampers, Potter.
Draco obrócił się na pięcie i
ruszył do pokoju dziecięcego. Tam położył niemowlaka na stole i
oparł ręce po obu stronach Marcusa.
— I jak tam, smarku, bardzo
narozrabiałeś? — mruknął, podejrzliwie spoglądając na jego
śpioszki.
Maluch przechylił głowę i spojrzał
na ojca, jakby chciał powiedzieć „jeśliś taki ciekawy, to sam
zobacz, co tam dla ciebie mam”.
— Pewnie jesteś z siebie zadowolony,
co?
Chłopak rozpiął śpioszki i skrzywił
się, widząc rozmiar szkód.
— Na jaja Salazara, coś ty jadł?
Dobra, nie ruszaj się — ostrzegł go, po czym wyjął różdżkę,
by wyczyścić syna.
— Dobrze ci idzie? — spytała
Hermiona, podchodząc do nich.
Uniosła brew, widząc, w jaki
sposób jej mąż zajmuje się dzieckiem.
— Nie patrz tak na mnie. Wiem, wiem,
że nie powinienem używać przy tym czarów, ale, na Merlina,
śmierdzi, jakbyś karmiła go eliksirem wielosokowym!
Dziewczyna zaśmiała się.
— Może cię jednak wyręczę?
— Poradzę sobie — oświadczył
Draco, próbując przewinąć malucha. Zagryzł wargę, całkowicie
skupiając się na swoim zadaniu. — Na Merlina, nie wierzgaj tak...
Jeszcze trochę tu... Tu zawiniemy, to chyba niepotrzebne... Może
powinienem to obciąć... I gotowe! — obwieścił zadowolony z
siebie. Uniósł Marcusa, oceniając swoje dzieło. — Coś tu chyba
jest nie tak...
— Kochanie, założyłeś to tył na
przód.
Po krótkim namyśle Draco wzruszył
ramionami.
— A jaka to różnica. Zresztą, za
godzinę, dwie znowu narobi. Accio śpioszki! Myślisz, że
długo jeszcze tu będą?
— Harry i Luise dopiero przyszli... A
dlaczego pytasz?
Blondyn zapiął śpioszki i pogładził
syna po policzku. Jasnowłosy aniołek natychmiast zainteresował się
ręką i z całych sił zacisną rączkę na palcu wskazującym.
— Chciałbym się zająć moją żoną
— mruknął, uśmiechając się diabelsko, po czym przeniósł na
nią spojrzenie pełne żaru.
Dziewczyna odwzajemniła uśmiech i
objęła go.
— Ach tak?
— Mhm... — arystokrata wolną dłoń
przeniósł na jej pośladki. — Muszę pani powiedzieć, pani
Malfoy, że wygląda pani niezwykle apetycznie.
— To zasługa mojego męża. Bardzo
dba o moją aktywność.
— Cóż za cudowny człowiek... —
dłoń zacisnęła się, a jego usta rozpoczęły powolną wędrówkę
wzdłuż obojczyka.
— A do tego taki przystojny.
Draco zaśmiał się cicho i pocałował
ją. Wessał jej dolną wargę, jednocześnie napierając na nią
swoim ciałem.
— Myślisz, że zauważą, jak
znikniemy na godzinkę? — wychrypiał, owiewając ciepłym oddechem
jej twarz.
— Babcia na pewno... — Hermiona
westchnęła i przytuliła do siebie synka. — Idziemy?
Draco niechętnie skinął głową i
zamknął za nimi drzwi. Wrócili do salonu, gdzie Zabini z wielkim
przejęciem relacjonował swój ostatni mecz. Dziewczyna wtuliła się
w męża, jednocześnie delikatnie gładząc blond włoski Marcusa.
— Mój aniołek — szepnęła
cichutko, uśmiechając się do synka.
— Nie ma co, udały mi się te
dzieciaki.
— TOBIE się udały?
— No tak. W końcu to ja byłem
główną siłą sprawczą.
— Główną siłą sprawczą było
twoje roztargnienie i nieuwaga przy doborze eliksirów — poprawiła
go.
— Wyobraź sobie jakie cuda mógłbym
spłodzić, gdybym był bardziej uważny — wymruczał wprost do jej
ucha.
— Czy to jest jakaś sugestia, panie
Malfoy?
Arystokrata momentalnie od niej
odskoczył, patrząc na nią z przerażeniem.
— Co? Nie! Nie ma mowy. Zapomnij. Na
razie dwójka mi w zupełności wystarczy.
— Żartowałam.
— Nie śmieszne te twoje żarty...
— Ale za jakiś czas — zaczęła,
pogrążając się na chwilę w marzeniach — chciałabym mieć
córeczkę.
— To przez hormony. Przejdzie ci.
— Taką śliczną, malutką. Z dwoma
warkoczykami...
— Z córkami są same problemy. Ledwo
nauczy się chodzić, a będę musiał odpędzać od niej całą
gromadę przygłupich adoratorów.
— Chodźcie już! — zawołał
Zabini, robiąc dla nich miejsce na kanapie. Gdy usiedli, Ginny
podała Hermionie małego Victora i, podobnie jak wszyscy zebrani,
wyczekująco spojrzała na Blaise'a. — Wiem, że to jeszcze nie
chrzciny... — uśmiechnął się przebiegle i wyjął zza pleców
butelkę Ognistej Whisky — ale wypadałoby wypić za zdrowie tych
młodych dżentelmenów. Nott, chodźże już!
Echo jego głosu rozniosło się po
całym domu, mijając osoby siedzące w salonie. Odbijając się od
ścian korytarza, zawitało do kuchni, w której młody chłopak w
nienagannie skrojonym garniturze delikatnie gładził policzek
drobnej blondynki. Nie chcąc zaburzać ich prywatności, pomknęło
dalej, przyglądając się wiszącym w przedpokoju fotografiom, z
których wesoło machały do niego uśmiechnięte postacie Hermiony i
Dracona.
Gdyby któryś z biesiadników wyjrzał
przez okno, zauważyłby dwie dziewczyny, idące wzdłuż drogi
prowadzącej do bramy. Zanim zapukały do drzwi, z zainteresowaniem
spojrzały przez szklaną ścianę salonu i uśmiechnęły się
do siebie, widząc, że pomimo wszystkich prób i wyzwań
rzucanych od losu, dwójce z pozoru przeciwstawnych dusz udało
się zjednoczyć w tańcu życia.
***
I my tam byłyśmy, miód i Ognistą piłyśmy
A co widziałyśmy - Wam opisałyśmy
Byłam z Waszym opowiadaniem od samego początku, co prawda bez komentowania, ale z regularnym wyczekiwaniem na rozdziały. Epilog jest przepiękny - popłakałam się ze śmiechu, wzruszenia i muszę przyznać, że zakończenie tego opowiadania nie mogłoby być lepsze, po prostu zapada w serce. Naprawdę pisanie tego to był kawał dobrej roboty, a ten epilog - po prostu bajka. To był bez wątpienia ogromny trud, ale który dał naprawdę wspaniałe owoce!!
OdpowiedzUsuńJeju,ten rozdział jest genialny,płakałam ze śmiechu,a rzadko mi się to zdarza :D Cudnie,że Draco i Hermiona mają bliźniaki,no miód na moje serce.Trochę szkoda,że to już koniec tego opowiadania,na pewno do niego jeszcze kiedyś wrócę.
OdpowiedzUsuńEpilog jest wspaniały! Całkowicie, absolutnie niesamowity!
OdpowiedzUsuńPo prawdzie nie byłam z Wami od początku, ale cieszę się, że znalazłam Waszego bloga, bo jest naprawde wyjątkowy. Epilog wzbudził tyle emocji, że pisząc komentarz dalej mam łzy w oczach.
Udało Wam się stworzyć coś wyjątkowego, gratuluje że wytrwałyście do końca, bo wiem, że to nie łatwa sztuka.
Czekam z nadzieją na kolejne publikacje, ściskam mocno i całuję,
Hermiona Hasting
A więc stało się to już koniec...jestem zarówno smutna jak i wesoła-smutna bo to już koniec, a wesoła bo nie mogłam wyobrazić sobie lepszego zakończenie i jeszcze bardziej wspaniałej przygody jaką z wami przeżyłam.Ten czas który z wami przeżyłam był najlepszym czasem w moim życiu i bardzo wam za niego dziękuje:)
OdpowiedzUsuńOstatnie słowa były piękne.
OdpowiedzUsuńŁza się w oku kręci, że to już koniec.
Poczynając od kłótni i ich rozmowach. Uwielbiam wasze dialogi, a Hermiona i Draco to mistrzowie. Są to gładkie wypowiedzi, w których czuć wieloletnie zżycie. Śmiałam się bardzo z sytuacji w szpitalu. Głównie z Zabiniego i Babci Rose. Śmiesznie okazało się, że odbierająca poród Amber jest dziewczyną Notta. WSPANIALE TEODORO. Kompletnie nie spodziewałam się bliźniąt. Nawet nie podejmowałam takiej możliwości! Ginny ostra babka.
Podsumowując całe opowiadanie.
Świetnie mi się czytało. Rozdziały długie i syte. Bez błędów i pisane ładnym językiem. Według mnie bardzo profesjonalne. Nie ma słów na to, jak przeżywałam tą historię. Czułam się, jakbym stała obok. Przy Żonglerze nieźle się ubawiłam. Wielokrotnie płakałam ze śmiechu. Mogę śmiało powiedzieć, że jest to polski klasyk. Jedno z piękniejszych opowiadań, jakie czytałam. A przyznam się, że było ich wiele. Mimo prostej fabuły było urozmaicone wspaniałymi wątkami. Myślę, że ono pozostanie na zawsze w moim sercu. Polecam je każdemu :) Mam zamiar przeczytać je odnowa - nie wszystko pamiętam. Gratulacje przede wszystkim dla was. Za wymyślenie tego, opiekowanie się nad tym jak nad dzieckiem, za pielęgnowanie, dodawanie w czasie, dobry kontakt z nami fanami, za wszystko. Będę tu zaglądać co jakiś czas. Czekam na następny efekt waszej twórczości. Teraz przyszedł czas byście zajęły się swoimi sprawami. Odetchnęły trochę i naładowały baterię. My będziemy czekać. Dziękuję za uczynienie mnie szczęśliwszym człowiekiem. Pozdrawiam was i życzę szczęśliwego Nowego Roku!
KH
Nie mogę uwierzyć, że naprawdę skończyliście to opowiadanie...
OdpowiedzUsuńTrafiłam na nie przypadkiem, kilka tygodni temu i wprost nie mogłam się oderwać. I chociaż zawierało w sobie wątki przerażające i chwilami doprowadzające mnie do łez (tak, płakałam razem z Hermioną...), to lekkość, jaką przekazałyście w tym opowiadaniu po prostu mnie poruszyła. Groteska też! Oczywiście tylko taka w dobrym znaczeniu.
Chłonęłam każdy najzabawniejszy dialog, jął gąbkę i chociaż Dramione kocham od zawsze - tutaj zdecydowanie moje serce mogę oddać Blaise'owi! Za jego nawet najmniejszą głupotę.
Dziękuję, że udało Wam się stworzyć coś tak cudownego! Mav
Ugh, wybaczcie! Piszę z telefonu i mój komentarz postanowił się sam opublikować nim jeszcze zdążyłam go dokończyć -.-
UsuńZ wrażenia nie pamietam już, co miało się kryć pod przerwanym słowem "mav", ale chciałam tylko powiedzieć, że macie na moim blogu specjalne miejsce w linkach, a gwarantuję, że trafiają tam tylko najlepsze Dramione ;)
Pozdrawiam i liczę, że niebawem zaczniecie coś nowego ;)
Ella Braun (secrets-cost)
Brawo dziewczyny! Uwielbiam to opowiadanie i na pewno nie raz jeszcze je przeczytam! ❤
OdpowiedzUsuńwww.kiniabook.blogspot.com
Dziękuję za dedykację ;D Na początku zastanawiałam się, czy faktycznie o mnie chodzi ;)
OdpowiedzUsuńMało jaka historia wciąga mnie tak, żebym porzucała swoje sprawy i czytała przez długie godziny bez przerwy. Ba, gratulacje, bo zazwyczaj zaraz po poście na grupie, leciałam, żeby ogarnąć nowy rozdział ;D
Podziwiam was za to, że wam się chciało. Poważnie. Domyślam się, ile pracy musiałyście włożyć w pisanie tak rozbudowanych tekstów. Ja na przykład nie potrafiłabym poświęcić póltora roku pisząc rozdziały po 20k słów? Tak mi się wydaje, że miały między 10k a 20k słów.
Uwielbiam wasze poczucie humoru. Dogryzki Draco vs. Hermiona w waszym wykonaniu były najlepszymi, które jak dotąd czytałam.
Życzę weny i chęci, gdyż chciałabym przeczytać coś jeszcze spod waszego pióra!
O Boże, Boże, Boże...........
OdpowiedzUsuńWzruszyłam się tak mocno, że brat mnie pytał, czy coś się stało. Gratuluję Wam dziewczyny! To Dramione jest lepsze od jakiejkolwiek książki, którą czytałam. Szacun dziewczyny.
Opowiadanie zaczęłam czytać po jakimś czasie od publikacji pierwszego rozdziału. Zawsze wyczekiwałam kolejnych i kolejnych a gdy dziś tu zerkam nadszedł epilog! Każe opowiadanie ma swoje wzloty i upadki - lecz te jest po prostu genialne! Najlepsze! W każdym rozdziale nie zabraknie śmiechu , łez i nerwów. Dzisiaj popłakałam się ze śmiechu , popłakałam się na myśl o tym że to już koniec. Naucz Mnie Latać było fascynujące , pełne wrażeń. Jeszcze nigdy nie odczuwałam tylu emocji naraz:)). Hermiona i Draco - Blais i Nott - Harry , Ginny i Ron zostali świetnie wykreowani. Tak samo jak każdy inny bohater tego opowiadania. Całe opowiadanie jest jak bajka - która powinna zostać wydana w formie książki :).
OdpowiedzUsuńJestem uszczęśliwiona z zakończenia często w niektórych czegoś mi brakuje a w tym niczego :) Jest mi również smutno , że to już koniec NML , ale nie załamuje się bo wiem , że w waszym wydaniu na pewno doczekam się miniaturek bądź kolejnych ff!!
Pozdrawiam Ola!
Ps: Życzę weny do kolejnych opowiadań i chęci do pisania! Macie moje wsparcie! - Życzę także Szczęśliwego Nowego Roku 2017!
ojej superr :)
OdpowiedzUsuńMisja wykonana wręcz śpiewająco! Bardzo będzie mi brakować tego opowiadania :( Rzadko spotyka się takie dzieła ;)
OdpowiedzUsuńAle mnie zaskoczyłyście końcówką! Całe wy! Ahh szkoda, że to już koniec tej historii. Wielkie brawa dla was za tak cudowne opowiadanie! :)
OdpowiedzUsuńSkoro to już epilog to pozwole sobie wtrącić 'kilka' słów od siebie i od razu przepraszam, że nie komentowałam wcześniejszych rozdziałów,ale przy następnym opowiadaniu na pewno nadrobie.Pierwszy raz spotykałam się z takim Dramione. Jest pięknie pisane, z poczuciem humoru, ale i poważniejszymi kwestiami, a wasze dialogi to mistrzostwo.Ogromny plus za to że już w drugim rozdziale nie pojawiła się wielka miłość. Wasze postacie mają cudowne i właściwie bardzo oryginalne charaktery.Przy tym opowiadaniu nie raz zalewałam się łzami smutku,wzruszenia czy tymi powodowanymi przez śmiech. To jest chyba pierwsze takie Dramione do którego nie moge się przyczepić; praktycznie zero błędów,świetne opisy i wykreowanie bohaterów.Bardzo podoba mi się pomysł na związek Harry'ego z naczycielką,na brata Malfoya,na Narcyze,która nagle nie zaczyna ubóstwaić Hermiony, na Teodora, który stara się trzymać świętą trójce Slytherinu zdala od pomysłów Zabiniego i na samego Blaise'a, który w opowiadaniu jest po prostu mistrzostwem.
OdpowiedzUsuńNa koniec już chciałabym Wam podziękować za stworzenie tak cudownej historii i wspomnieć, że bardzo będzie mi brakować tego opowiadania oraz że z niecierpliwością czekam na następne.(Może jakaś mała podpowiedź co do daty publikacji?;))
Pozdrawiam gorąco i życze aby każde następne opowiadanie było lepsze od poprzedniego, a mam nadzieje że będzie ich wiele, a poprzeczka została postawiona wysoko. /z
P.s Zapomniałam napisać o zakładce 'Żongler'- MISTRZOSTWO
Ahh jednak wstawiłyscie to w 1 stycznia, a nie 1 lutego;D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny. Po przeczytaniu przez pół godziny leżałam i gapiłam się w sufit nie mogąc uwierzyć, że to już koniec całej tej wspaniałej historii, która bardzo szybko stała się częścią mojego życia. Nie wiem jak to będzie nie wyczekiwać rozdziału z tak ogromnym przejęciem, nie wiem jak to będzie nie żalić moim przyjaciołom i siostrze jak dużo zostało jeszcze do ukończenia rozdziału oraz wrzeszczeć jak szalona nawet nieodpowidnich miejscach gdy wchodząc na bloga zastaje nowy, świeżo upieczony rozdział. Chyba muszę wspomnieć o tym, że żadne z powyżej wymienionych osób nie przepada za serią HP oraz fanficami. Dla nich będzie to pewnie wielka ulga, ale dla mnie...
Wiem, że będzie nowe opowiadanie, lecz to było moim pierwszym które pokochałam całym serduszkiem i z pewnością będę do niego bardzo często wracać.
Nie pisałam wiele komentarzy pod rozdziałami, jeśli już to bardzo zdawkowo lecz wypadałoby podziękować za to co dla mnie zrobiłyście.
Dziękuję wam za to, że zdecydowałyście się napisać to opowiadanie.
Dziękuję za to, że mogłam uczestniczyć we wszystkich potyczkach i przygodach bohaterów.
Dziękuję za to, że śmiałam sie do łez.
Dziękuję za to, że płakałam tak bardzo, że nie mogłam dojść do siebie przez pół dnia.
Dziękuję wam za to, że wzbudziłyście u mnie ogromne emocje, czego nie dokonała żadna książka jaką przeczytałam. Wszyscy mówią, że jestem odporna na cudze cierpienie, że nie okazuję poczucia straty, smutku i rozczarowania. Ja sama zaczęłam w to wierzyć, lecz później natrafiłam na wasze opowiadanie i przeżywałam to wszystko wraz z bohaterami.
Dziękuję wam za to, że piszę wypracowania z polskiego na 5 i tak podłapałam wasze poczucie humoru, że pani czytając śmiała się serdecznie.
Dziękuję wam za Dracona, Hermionę, Blaisa, Teodorę, Rona, Harrego i babcię Rose pomimo, że większość z tych postaci nie wykreowałyście, tchnęłyście w nie życie.
Dziękuję wam za to, że zaraziłyście mnie swoją miłością do pisania i w najbliższej przyszłości chcę również pisac opowiadanie. ( Nie oceniajcie proszę mojego stylu pisania po tym komentarzu, który zapewne jest bogaty w błędy, ale piszę to na małym telefonie, o trzeciej w nocy,kończąc opowiadanie, które było częścią mojego życia)
Dziękuję wam za...
Uhh jest tego tak dużo, że zajmnie to chyba z pół strony, ale nie dbam o to. Chciałabym abyście wiedziały jak wdzięczna jestem wam za napisanie tego opowiadania i jak wiele z niego wyniosłam.
Jestem teraz w okresie dojrzewania, moje otoczenie ma wplyw na to jaką będę osobą w przyszłości. Chyba ucieszy was myśl, że pomogłyście mi się stać i wiele lepszym człowiekiem.
DZIĘKUJĘ
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńO Boże lepiej bym tego nie napisała czuję bardzo podobnie. Łączmy się w bólu ze to już koniec tej historii :')
UsuńCudowne i wspaniałe. Dziękuję za tak cudowne opowiadanie i życzę jeszcze wielu cudownych pomysłów :-)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za dedykację! To takie awww <3
OdpowiedzUsuńMiałam przeczytać wczoraj, ale zaczęłam pisać u siebie rozdział, no i nie zdążyłam. Ale jestem dzisiaj i powiem Wam, że epilog wyszedł po prostu cudowny. Mimo ze był o wiele krótszy od poprzednich rozdziałów i tak mam wrażenie, że wszystko co powinno się tu znaleźć, jest na swoim miejscu. Najbardziej podobał mi się fragment porodu w szpitalu, a szczególnie Blaise i jego pomysły :D
Wiem, że już to pisałam, ale bardzo Wam dziękuję za to, że napisałyście tak genialną historię. Dostarczyłyście mi wiele pozytywnych emocji! Szkoda, że to już koniec, ale mam nadzieję, że Wasza kolejna historia będzie tak samo dobra. Oczywiście, że będzie. W końcu to Wy ją piszecie :)
Pozdrawiam serdecznie
Arcanum Felis
Nie wierzę, że to już koniec :o.
OdpowiedzUsuńZakochałam się w tym opowiadaniu, naprawdę. I aż mi się serduszko ściska na myśl, że już nie będzie kolejnych rozdziałów :c
Po prostu brak mi słów. Chcę powiedziec tylko tyle, że warto było tu zajrzeć i zostać do samego końca. Zrobiłyście naprawdę kupe dobrej roboty i za to wam dziekuje :D
Nie mogę uwierzyć że to już koniec.Jestem z Wami od początku, mimo że nie za często pisałam komentarze, bardzo was wspierałam i nadal wspieram. Uwielbiam to opowiadanie i teraz czytając epilog po prostu ryczę jak bóbr. Ten blog jest pierwszym o tematyce Dramione który czytałam i stał się częścią mojego życia. Jest w nim wielu bohaterów których pokochałam: Diabeł, Nott, babcia Rose, no i oczywiście Draco i Hermiona oraz wielu, wielu innych. Cały czas nie mogę uwierzyć, że wykorzystałyście moje pytania w wywiadzie z Draco (wtedy jeszcze się nie nazywałam Lunatyczka). Na pewno będę często wpadać na tego bloga, już nawet postanowiłam, że zacznę go czytać od nowa. Będę tu powracać aby posłuchać piosenek Diabełka i przeżywać to wszystko na nowo. Nie mogę się doczekać nowych zakładek i Waszego nowego opowiadania :) Życzę weny!!!! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń~ Lunatyczka
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Te wszystkie ich kłótnie, sprzeczki i "kulturalne" wymiany zdań były genialne. Płakałam ze śmiechu, czytając je. Cała historia łącznie z tajemniczym bratem, powrotem Voledomrta i wszystkimi innymi nieszczęściami jest cudownie wykreowana i bardzo dobrze przemyślana. Blaise i babcia Rose to duet, który na długo pozostanie mi w pamięci. Wydawca Żonglera czyli nasz wspaniały Antoni też zasługuje na uwagę, a także Teodor, Ginny, Harry i inne postaci, które przewijały się przez historię. Długie rozdziały, ale po skończeniu czytania ciągle było mało. Jesteście niesamowite. Macie wspaniałe i oryginalne pomysły. Nie mogę się doczekać dodatków, a także nowego opowiadania, bo liczę, że prędzej czy później je napiszecie. Dziękuję, że mogłam śledzić losy Hermiony i Draco, kiedy zmagali się ze wszystkimi wymyślonymi przez Was przygodami, zarówno tymi dobrymi, jak i tymi mniej przyjemnymi. Z czystym sumieniem mogę powidzieć, że to moje ulubione opowiadanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Kim były te dwie dziewczyny w ostatnim akapicie? I kto to ten tajemniczy gość wspomniany przez Blaisa wczesniej?:)
OdpowiedzUsuńGenialne, brak mi słów.
Dodatkowi goście wspominani przez Blaise'a to właśnie te dwie dziewczyny z końca opowiadania :) Jakieś pomysły, któż to może być? :)
OdpowiedzUsuńJestem pewna, że wy ❤
UsuńCzesc!
OdpowiedzUsuńHm, może zaczne od powtorzenia slow Dracona z pewnego bloga "Poczatek zawszee jest najgorszy, jak dobrze, ze juz mam go za sobą", kto sledzi bloga Icamny ten wie o co chodzi :D
Wspominam tu o nim, poniewaz z pewnoscią jest on jednym z najlepszych. Dlaczego o tym pisze? Bo jesli jakis blog mialby walczyc z nim o tytul NAJLEPSZEGO z pewnoscią byłby to wasz blog ;). Zaczynając od chwytliwego tytułu na pięknych slowach konczac. Chcialabym Wam powiedziec, ze jestescie FENOMENALNE. Jestem ogromnie ciekawa jak Wy dajecie rade pisac go we dwie? Musicie miec bardzo podobne myslenie skoro sie tam nie pozabijacie :D Kocham wasze poczucie humoru, naprawde mało ktory blog sprawia, ze po prostu płacze ze smiechu. Uwielbiam Waszego Zabiniego i babcie Rose <3 Oczywiscie Dracona, ktory jest taki jaki wlasnie powinien byc! Przystojny, ironiczny ;D Ah pamietam jak bylam gdzies na rozdziałach o Amazonii, przyznam, ze nie mialam pojecia jak Wy ich w koncu wyswatacie patrzac na Jego nienawisc.. Strasznie mi sie to dluzylo, a tu prosze, juz epilog. Naprawde swietne opowiadanie, podziwiam Wasza kreatywnosc i pomysly, a juz najbardziej spodobalo mi sie zakonczenie, gdy pojawiacie sie na 'scenie':D Przyznam, ze moje serce kategorycznie skradl moment, gdy absolwenci opuszczali mury Hogwartu. Bylo w tym cos takiego smutnego, prawdziwego a zarazem magicznego, rownoczesnie tesknota za tym co bylo, ale i otwartosc na cos zupelnie nowego, przyznam, ze sie poplakalam... A oswiadczyny...miod dla mojego serca :D Usmiechalam sie przez lzy, gdy Draco w koncu powiedzial te najwazniejsze slowa. Czulam sie jakbym siedziala na miejscu Hermiony, ahhh strasznie zazdroszcze nadal :).Uwielbiam happy endy, poniewaz uwazam, ze nasi bohaterowie na nie zasluzyli, wiec bardzo sie ciesze, ze nie postanowilyscie ich rozdzielic. Troche smutno, ze koniec, ale przeciez to nowy poczatek prawda? Wasze opowiadanie jest takie wyjatkowe, ciekawe, fenomenalne. Nie raz zdarzalo mi sie zostawic znajomych tylko po to zeby przeczytac nowy rozdzial.:) Smialam sie, ale zarowno plakalam co moze swiadczyc tylko o poziomie Waszego pisania, bo byle slowka mnie za serce nie chwyca ;) Momentami potrafilyscie tak zaskoczyc, ze po prostu otwieralam oczyy i nie wierzylam. Wiecie jaki przezylam zawal gdy Ron zginal? Ja glupia juz prawie rzucalam piach do grobu Dracona! Sceny zblizen miedzy nasza dwojka potraficie opisac GENIALNIE. Czuje, ze juz za bardzo slodze co jest zupelnie do mnie niepodobne, ale nie mam pojecia do czego sie przyczepic! Kiedys szablon mi sie nie podobal, ale teraz no juz sie tak do niego przyzwyczailam, ze nie wyobrazam sobie innego. Naprawde dziekuje Wam za to co tworzycie. Robcie to nadal z taka sama pasja i zaangazowaniem jak teraz, bo warto. Wszystkiego dobrego i duzo, duzo jeszcze wiecej pomyslow <3
No coz zaklepuje swoje miejsce na widowni pod nowym opowiadaniem, na pewno bede tu z Wami! Nie darowalabym ;) Trzymajcie sie cieplo. :* D.
PS. STRASZNIE, STRASZNIE przepraszam za to, ze nie komentowalam zadnych poprzednich rozdzialow, ale wyczekiwalam tego konca. Przyznam, ze to dopiero moj 2 komentarz odnosnie czyjejsc pracy i jest mi strasznie wstyd i glupio. Mam nadzieje, ze sie poprawie ;D
PS2. Ah chcialabym Was kiedys poznac :D
Moje jedno z ulubionych dramione i już koniec?! Dziękuję Wam za humor, który został wlany w to opowiadanie i dzięki któremu potrafiłam o 2 w nocy wierzgać się na łóżku ze śmiechu jak dziki zwierz. Dziękuję za emocje, które były tak silne, że potrafiły poruszyć moją silną psychikę. Dziękuję przede wszystkim, że wytrwałoście i mogliśmy się cieszyć Waszą twórczością. Obyśmy się nie rozstawali, chciałabym przeczytać coś jeszcze od Was.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko, życzę mnóstwa weny i wszystkiego najlepszego w Nowym roku!
DZIĘKUJĘ WAM ZA TĄ NIESAMOWITĄ PRZYGODĘ.
OdpowiedzUsuńDO WAS NALEŻY MÓJ ŚMIECH JEŚLI CHODZI O DRAMIONE.
BRAK MI SŁÓW ALE DZIĘKUJĘ I GRATULUJĘ WAM ZA CAŁĄ TĄ HISTORIĘ.
Vroni Ferrom z broken-wings-are-flying.blogspot.com
No i nadszedł ten dzień, kiedy to przychodzi mi się powitać po raz ostatni przy tym opowiadaniu. Chciałam wymyślić coś oryginalnego, ale czy nie lepiej zawtórować tradycji, skoro Wasze zacne oczęta z pewnością już do niej przywykły? A zatem, niech tradycji stanie się zadość, a ja po raz ostatni przy NML napiszę:
OdpowiedzUsuńHejo hejooo :D
Tęskniłyście? No nie kręćcie tak głowami, przecież wiem, że tak.
Chciałam napisać jakiś cudowny komentarz, który zwaliłby Was z nóg - w końcu chodzi o moją reputację... wątpliwą, ale jednak. ( No bo jakby nie patrzeć dostałam dedykację! I to do tego z 1 miejsca (!!!), za co po stokroć Wam dziękuję i to wprost z całego mojego roztrzęsionego serducha!
Stąd też moje usilne pragnienie, by choć raz napisać coś, z czego będę zadowolona, a i Wam przyjdzie kiwnąć głową z uznaniem. A jak przyszło co do czego, jestem tak roztrzęsiona, że już teraz wiem, iż to, co przyjdzie mi opublikować będzie poŁetycką klapą i to przez duze "Ł" w środku.
Nie będę oryginalna i w tym wypadku po prostu zawtóruję z tłumem: epilog był CUDOWNY!!!
Kończy się historia, przy której nie zaraz byłam brana za idiotkę - a to, gdy wybuchałam głośnym śmiechem w miejscach publicznych, a to gdy cytowałam na głos co niektóre z tekstów bohaterów, które - wyjęte z kontekstu, kazały moim bliskim zastanowić się nad jakimś leczeniem dla mnie, a to, gdy wpatrywałam się w ekran jak przysłowiowa sroka w gnat. I, zdaniem innych, nawet miałam podobny wyraz twarzy... albo dzioba (co pasowałoby lepiej w tej sytuacji).
I dokładnie tak wyobrażałam sobie epilog! Bo był po prostu świetny! Porodówka,a, Diabel z tym swoim tekstem "Pokaż swojego", babia Rose... No cudeńko!
I pewnie dalej snułabym podobne frazesy, gdyby nie fakt, że czas nagli, a ja chciałabym wrócić jeszcze do kilku Waszych rozdziałów, które z sentymentem i łezką w oku, nazywam perełkami.
I nie żegnam się, oj nie! Bo zajrzę tu jeszcze nie raz, choćby po to, by przeczytać wszystko od nowa ( a żeby umilić sobie czas oczekiwania na kolejne Wasze notki).
Tak gwoli ciekawostki (chociaż za cholerę nie wiem, kto ten fakt uzna za ciekawy),przyznam, że pierwszym rozdziałem, który przeczytałam był ten z Amazonią. Tak, to właśnie wtedy wstąpiłam do Dramionowego świata, a Wam przyszło mnie poznać, jaką niestabilną emocjonalnie fankę NML nr. 1 (choć tylko ja tak się tytułuję :D )I od tamtej pory zostałam, przeczytałam wcześniejsze rozdziały, a pod każdym następnym zostawiałam po sobie parę słów, które Wy litościwie nazywałyście później komentarzem.
Aaa! Przypomniałam sobie! Końcówka epilogu - genialna!
Z początku, gdy mój mózg od nadmiaru emocji przypominał raczej galaretę, zaczęłam się zastanawiać " Kim są, do diabła, te dwie dziewczyny, o których czytamy na koniec" a później, gdy doczytałam ostatnie zdania, wreszcie załapałam! Oj, sprytne z Was bestyjki, sprytne!
Nie wiem, czy moje uwielbienie do tej historii można podciągnąć pod fanatyzm, ale jeśli tak, to trudno. Niechaj tak się też stanie.
Na koniec aż chciałabym napisać: Brawo, Wy!
Dziękuję, gratuluję i już odsuwam się w cień, by chlipać sobie dalej.
Jako że chciałabym podsumowac całe opowiadanie w jednym zdaniu, a jednocześnie zawtórować tradycji, postaram się użyć słów, do których raczej przywykłyście, a które to w pełni oddają wszystko, co powinnam teraz naskrobać, by jakoś zakończyć ten komentarz. A więc:
Padłam, leżę i za Chiny Ludowe nie wstanę.
Pozdrawiam, Iva Nerda
(fanka nr.1, mianowana przez... siebie samą)
kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com
Pierwsza sprawa: ostatni akapit. To byłyście wy i mnie nie oszukacie. Choć wydawać się to może dziwne, skoro te dwie dziewczyny (czytaj: Cookie i Sappy) opisały nam tak intymne sceny... Takie cichociemne, chowały się za kanapą, kominkiem, w łazience i innych dziwnych miejscach. Powiedzcie, jak dowiedziałyście się o WSZYSTKICH przygodach Draco i Herm? Może jesteście animagami? I jak Rita podsłuchujecie jako żuk? Albo Krzywołap i Salazar to tylko takie przykrywki? To by było coś haha...
OdpowiedzUsuńDruga sprawa: ja... Po tym, jak przeczytałam SWÓJ nick, o tam, tam na początku... Ja nie mogłam ogarnąć oczu, by zaczęły czytać! Próbowałam je zmusić, ale one tylko latały w tą i z powrotem, a z ust wydobywały się piski, krzyki i wrzaski szczęścia... Nawet nie wiecie, ile to dla mnie znaczy. Ile znaczy dla mnie to opowiadanie i jak wiele zmieniło w moim postrzeganiu pewnych rzeczy.
Zajmijmy się teraz epilogiem... (tu zacieram ręce). Draco. Dracze. Smok. No ja cholera pękłam, gdy zdałam sobie sprawę, że on jest kompletnym pantoflarzem haha: kochanie, skarbie, uspokuj się. Było to słodkie i w ogóle, ale tak bardzo Hermiona w ciągu pięciu lat owinęła go sobie wokół palca... Ten time skip mnie zmylił, eh xd...
Hermiona. Ja jej po prostu nie znałam od strony: "podejdź, a pożałujesz". Przynajmniej nie na tak długo! I biedny Draco, który: prawie dostał wazonem, przeszedł zgniatanie jąder i połamanie ręki z pewnym przemieszczeniem...
W tym rozdziale nie ma osoby, która nie zabłysnełaby ripostą. Nawet Narcyza zdążyła w tym opowiadaniu, które niestety się kończy, zgasić kogoś. Nie to, żeby nigdy nie zgasiła Dracona, ale jednak zdarzało się to raczej rzadko.
Następna sprawa (nie wiem, która): Blaise i Ginny. Czy oni są razem, czy nie? Oni tak tylko ze sobą chodzą za rączkę i się liżą, czy łączy ich coś poważniejszego? Na prawdę mnie to ciekawi. Jestem za ich shipem i tak bardzo chciałabym, by byli razem. Może zrobicie też miniaturkę o ich życiu przez te pięć lat? Byłabym ogromnie ucieszona xd.
Chyba we wszystkich moich poprzednich komentarzach na tym blogu zawarłam małe cząsteczki mojej duszy i oddania do tak wspaniałych autorek. Jeszcze raz: kocham to, jak piszecie.
Sposób w jaki piszecie.
Styl w jakim piszecie.
Charakter, jaki ma to opowiadanie i wszystkie pojedyncze słowa złożone z liter, które tworzą zdania, akapity, aż w końcu, po drobnych poprawkach, mam zaszczyt przeczytać dzieło spod waszego "pióra" (choć podejrzewam, że piszecie na komputerze, laptopie, lub innym takim).
Kocham Was. Za to, jak uczyniłyście pojedyncze dni mojego życia pełnymi radości, śmiechu, ale także smutku i żalu (śmierć rodziców Hermiony, depresja i wiele innych), przez co miały one sens.
I nie wiem, co teraz zrobię, gdy tego sensu już nie będzie. Bo to się już skończyło, albo skończy się za chwilę. Nieważne, czy za dzień, tydzień miesiąc. Ale skończy się już niebawem. I pozostało mi jedynie czekać na to, co jeszcze mogę od was wziąć. Na więcej. Bo już jestem głodna.
Ale dramatyczny koniec...
PS: Czekam na miniaturkę xd
PS2: I na następne opowiadanie ;)
Gdybyście miały czas:
http://dramioneczujactwojdotyk.blogspot.com
Zapraszam :)
No to po kolei: nie możemy zdradzić skąd wiemy o wszystkich przygodach Draco i Hermiony - tajemnica zawodowa XD
UsuńNo a teraz Draco - prantoflarz :D Z całą pewnością ma takie "momenty" ale ich związek nie jest aż tak jednostronny :) Oboje mają dość władcze charaktery i raz jedno rządzi, raz drugie... przez co nigdy nie jest nudno :) Co innego okres ciąży, którą Hermiona znosiła wyjątkowo źle... że o porodzie nie wspomnę. Draco, jako inteligentny osobnik, wiedział, że w jego dobrze pojętym interesie leży utrzymywanie jej w jak najlepszym nastroju.
Sprawa Blaise'a i Ginny będzie dokładniej wyjaśniona w miniaturce :)
PS: Pierwsza miniaturka (o naszej kochanej Teodorze) zaczęła już się pisać :)
Ojejciu, tak mnie ciekawi cło się żesz stanęło z tym ich uczuciem i w ogóle ❤ czekam z niecierpliwością ;)
UsuńCudowny epilog!
OdpowiedzUsuńPrzyczepię się: Położna przyjmuje na świat nowe życie, nikomu nie odbieramy niczego. :)
Poród dwa tygodnie przed terminiem to nie poród przedwczesny.
Przepraszam, musiałam to napisać, przyjmowanie porodów to mój przyszły zawód.
A co do opowiadania dziękuję Wam za dedykację i najlepsze Dramione! Chciałabym przeżyć kiedyś jeszcze raz taką przygodę.
Całuski. :* :* :*
Przyznajemy się, z porodami nie mamy wiele wspólnego, więc w niektórych momentach pisałyśmy trochę po omacku xd Być może nie był to przedwczesny poród, ale z pewnością nie spodziewali się go w tym terminie z racji tego, że znali datę porodu z dokładnością co do dnia (ach ci zdolni magomedycy) :)
OdpowiedzUsuńBabcia Rose niszczy system. chce kontynuacji
OdpowiedzUsuńJestem tu od początku i nie żałuję że poswiecilam tu tak dużo czasu bo opowiadanie jest idealne epilog jeszcze lepszy !! 😍
OdpowiedzUsuńTylko nie wiem czy ja tego nie wylapalam Ale co to za 2 dziewczyny ? Bo mnie to bardzo ciekawi!!! XD
Pozdrawiam i czekam na kolejne wasze dzieła ;*
Hej :) Wasze opowiadanie ostatnio często było polecane na grupie dramione, więc postanowiłam je przeczytać i...Nie żałuję! Choć nie- żałuję, że tak późno trafiłam na Waszego bloga. W ciągu tygodnia pochłonęłam wszytskie odcinki, wielki plus dla Was za to, że były takie długie :D Nie zliczę momentów, kiedy nie mogłam powstrzymać śmiechu. Postać Zabiniego była rozbrajająca ( chociażby pomysł z piosenką "Zabini jest dla mnie prawie jak brat" XD) i tak pozostała do końca, tak samo świetnie wykreowałyście babcię Rose. Podobało mi się również to, że Draco do końca miał cięty język, do końca pozostał charakterystyczny.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Was za pokłady wyobraźni, niebanalne pomysły i poczucie humoru. Nawet w epilogu potrafiłyście zaskoczyć :D Mam nadzieję, że szybko wrócicie z kolejnym tekstem! :)
BTW Fajnie, ze Hermiona w końcu została panią Malfoy ^^
Nie wiem co napisać tak na koniec. Nie komentowałam waszych rozdziałów, ale możecie mi wierzyć, że byłam jestem absolutnie zachwycona każdym z nich. Chciałabym mieć takie pomysły jak wy. Wszystko jest napisane tak jak powinno, jest idealnie. Najbardziej imponujące - przynajmniej dla mnie - jest wierne odwzorowanie charakterów osób w ich wypowiedziach. Postać Draco i jego słowa są idealnie dopasowane do siebie nawzajem. Żeby to uzyskać trzeba mieć naprawdę wielki talent.
OdpowiedzUsuńNie mogłyście napisać lepszego zakończenia tej historii. Nie wątpię, że wasze następne opowiadanie będzie równie genialne jak to, mimo że to nie będzie już to samo. Smutno jest kończyć czytać coś, co czytało się przez tak długi czas, z takim utęsknieniem czekając na kolejne części. Życzę wam tak samo świetnych pomysłów na dalsze historie. Ja zawsze znajdę czas, żeby zajrzeć, nawet jak nie zostawię żadnego śladu. Nie lubię pisać komentarzy, bo nigdy nie oddają one tego co chciałabym przekazać. Zrobiłam wyjątek, bo chciałam się tak symbolicznie pożegnać z "Naucz mnie latać".
Co jeszcze mogę powiedzieć? ...Powodzenia w dalszej twórczości :)
Jesteście moim pierwszym Dramione i nie wiem czy trafie jeszcze na lepsze od waszego :) Pochłonęłyście mnie całkowicie, nie lubię czytać na telefonie ale każdą wolna chwilę łapała by tylko znów was czytać. Epilog potęga i aż żal, że to juz koniec.
OdpowiedzUsuńHej macie zamiar pisać nowe opowiadanie? Jeśli tak to kiedy?
OdpowiedzUsuńHej :) Oczywiście nowe opowiadanie jest planowane, ale nie chcemy się z tym spieszyć, najpierw musimy wszystko opracować, aby nie było miejsca na nic przypadkowego : ) No i jeszcze najpierw musimy wypuścić dwie obiecane miniaturki, także nowe opowiadanie ukaże się nie wcześniej niż na wiosnę : )
UsuńPierwszy raz komentuje Wasz blog, ale wiedzcie że byłam , jestem i będę z Wami. Opowiadanie było takie niesamowite, że gdybym miała je opisywać to by mi przypomiotników zabrakło. Kosmos ! Najlepsze , boskie cudowne . Proszę aż o autograf. Po prostu, kocham Was i mam nadzieję że na tym nie zakończy się wasza przygoda z pisaniem
OdpowiedzUsuń-Zakochana
Świetne opowiadanie i na pewno będę do niego wracać!:)
OdpowiedzUsuńZarwałam całą noc czytając Waszego bloga. Miód, cud i orzeszki! Takie talenty, aż mam ochotę zacząć czytać od początku, tylko życia mi nie starczy na ciągłe powracanie do pierwszego rozdziału. Cały profil psychologiczny Malfoya przemawia do mnie dość mocno, nie zmienia się z dnia na dzień, nie zakochuje tak po prostu. Świetnie zbudowałyście napięcie, do tego wartka akcja i masa zaskoczeń w każdym rozdziale. Czekam na nowe opowiadanie, bo z takim potencjałem musicie dziewczyny pisać dalej! Gorąco Was pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że potrzebowałam czasu, żeby przeczytać w całości Wasze dzieło. Jakoś zaraz po Nowym Roku trafiłam na tego bloga, jednak po przeczytaniu kilku pierwszych rozdziałów, dałam sobie spokój. Odniosłam wrażenie, że Wasze postacie są przerysowane, a pisane rozdziały mają dość prymitywne i głupie poczucie humoru. (Chyba miałam wtedy okres :|) Ale... Kiedy szukałam kolejnych historii o Draco i Hermionie, często natrafiałam na polecenie Naucz Mnie Latać. Więc co zrobiłam? Przeczytałam ostatnie 5 rozdziałów i... Uznałam, że w sumie spoko. I tu bym mogła skończyć, ale 2 dni temu postanowiłam, że przeczytam całość. Tak też zrobiłam i własnie zbieram szczękę z podłogi. Nawet na ten początek spojrzałam inaczej (naprawdę, musiałam mieć okres jak czytałam to pierwszy raz). Naprawdę jestem pod WIELKIM wrażeniem tego, co udało się Wam tutaj napisać. Zrozumiałam, że ten "głupkowaty" humor jest celowym zabiegiem i efektem tego, jak wielką radość sprawiało Wam pisanie tego. Przyznaję, uśmiałam się co nie miara i to nie raz.
OdpowiedzUsuńHistoria, którą stworzyłyście jest piękna. Pokazuje powolny proces zmiany relacji bohaterów. Nie tylko Dracona i Hermiony. Widać, że miałyście na wszystko pomysł (choćby nawet po długości rozdziałów, która dla mnie zdecydowanie była zaletą). Nic tutaj nie działo się wymuszenie. Wszystko wydawało mi się naturalne. Chociaż przyznaję, że na początku sama miałam ochotę trzasnąć Dracona po tym tlenionym fretkowym łbie, kiedy był taki wredny dla Hermiony. Ale cóż, to był cały nienawidzący szlam Draco. Naprawdę cieszę się, że mimo iż się zmienił, w gruncie rzeczy pozostał sobą. Historia taka jak Wasza utwierdza mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że ich miłość naprawdę byłaby możliwa i miałaby sens. Jestem pewna, że jeszcze nie raz wrócę do tego opowiadania (to wcale nie tak, że mimo iż 2 dni temu zabrałam się za całość, to sam epilog zdążyłam przeczytać z 5 razy).
Generalnie stworzone przez Was postaci (chodzi mi o charaktery) trzymały poziom, że się tak wyrażę. Moim ulubieńcem zdecydowanie jest Balise. Taki kochany głupek, którego każda by chciała za starszego brata (no bo przecież jego serce należy tylko i wyłącznie do Wiewiórki). I może jestem jakaś dziwna, ale Ivan wcale a wcale nie podbił mojego serca, chociaż ogarnął mnie smutek, kiedy czytałam, co jego śmierć zrobiła Draco. Zapomniałabym o Salazarze. Piszczałam jak idiotka, kiedy wczoraj czytałam rozdział, w którym nasz kochany arystokrata słyszał jego myśli. Naprawdę rozbawiło mnie to do łez.
Nie wiem, co jeszcze mogę napisać. Jedyne do czego mogłabym się "przyczepić" to fakt, że jakoś odczułam niedokończenie (albo może ja jednak jestem ślepa?) wątku z tatuażem Hermiony. Zniknął on w końcu czy nie? Bo odniosłam jakoś wrażenie, że ten wątek się trochę urwał. Tak, wiem, że nie miał wielkiego znaczenia dla głównego wątku, ale jednak mnie to zaciekawiło.
Z całego serca gratuluję Wam ukończonej historii. Bardzo dziękuję Wam za to, że mogłam ją przeczytać i szczerze się cieszę, że dałam temu opowiadaniu drugą szansę. Takie chyba lubię najbardziej, gdzie mimo złego pierwszego wrażenia, suma summarum okazuje się, że coś chwyta moje serce. Na pewno to wiecie, ale wykonałyście kawał świetnej roboty. Cóż mogę dodać więcej? Liczę, że będę miała okazję przeczytać jeszcze jakieś rzeczy przez Was stworzone.
Pozdrawiam cieplutko! K
Hej dziewczyny!
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim bardzo Wam gratuluję! Naprawdę odwaliłyście kawał dobrej roboty.
Wasze opowiadanie połknęłam w JEDEN weekend. TaK, praktycznie nic innego nie robilam tylko czytałam to niesamowicie wciągające opowiadanie. W dramione siedzę już dość długo, a więc trudno mi było trafić na nowe opowiadanie, które jest dobrze napisane, zabawne i posiada sensowną fabułę. Draco u Was to bajka. Sarkazm, ironia wszystko dopracowane. Nie zamienil się w ciepłą kluchę jak to zazwyczaj się dzieje, za co jestem bardzo wdzięczna. Zabini i Nott moje ukochane postaci <3 każda postać była inna i miała swój charakter, brawo! Dodatkowo wprowadziłyście nowe fajnie zbudowane charaktery.
Kurcze dziewczyny w sumie to nie zostaje mi nic innego jak podziękować Wam za pracę włożoną w to opowiadanie (bo widać, że była ogromna), dzięki temu mogłam na chwilę z przyjemnością przenieść się do Hogwartu i śledzić losy ulubionych bohaterów.
Pozdrawiam Was serdecznie i życzę weny na kolejne opowiadania, na które będę czekala z niecierpliwością.
Jess
O matko!
OdpowiedzUsuńSama nie wiem co napisać a zdarza mi sie to rzadko. Znalazłam wasze opowiadanue dzieki grupie Dramione na którym było bardzo chwalone a z racji tego iż lubie dobre opowiadania to postanowiłam tu zajrzeć i... Sie zakochałam.
Opowiadanie jest cudowne.
Aż ciężko mi sie oswoić z tym że to już koniec tej historii.
Tak sie w niej zatraciłam i zwiazalam z bohaterami,ze ciężko mi bedzie zacząć czytać cos nowego.
Naprawde ciesze sie,ze mogłam przeczytać to opowiadanie,ktore swoim magicznym klimatem oczarowało mnie w 100 %.
Znając mnie za jakiś czas ponownie siegne do tego opowiadania przeżywając po raz kolejny tą wspaniała przygode z Draconem i Hermiona.
Jeszcze raz wam Dziekuje drogie autorki za to,ze napisalyscie coś tak pieknego,cos co zagości w mojej pamieci na długo.
Pozdrawiam gorąco 😘
Piękne nsprawde jedno z lepszych opowiafan jaki czytałam. Szkoda tylkobze u mnie w szkole nikt poza mna nie interesuje sie serią o harym potterze i dramione tak samo jak ja.
OdpowiedzUsuńPiwodzenia w przyszlosci
Ślizgonka❤❤❤
No cholera jasna!
OdpowiedzUsuńEpilog po raz pierwszy tak jak i ogólnie całe opowiadanie przeczytałam dosyć dawno temu. Pamiętam jakbym to robiła wczoraj, pisanie komentarza. I gdzie jest ja się pytam? Mój telefon 'kroczy swoimi ścieżkami' i po prostu postanowił go chyba nie opublikować. :') Na szczęście dwa dni temu (aj jak mnie nie przyjmą do liceum, bo zawaliłam egzaminy, to będę Was jeszcze bardziej ich dręczyć pytaniami o nowe opowiadanie, nowe rozdziały niż robiłam to dotychczas) postanowiłam przypomnieć sobie moje ulubione opowiadanie. (Nawet nie wiecie jaką radość sprawia czytanie swoich komentarzy sprzed paru miesięcy, wciąż zastanawiam się jakim cudem 'Wiczka Piczka' .-.) Przypomniałam sobie oczywiście wszystko, równie mocno wszystkim się zachwycałam. Przed skomentowaniem epilogu, mam pytanie odnośnie fabuły, że tak to ujme, a konkretnie jednego z rozdziałów i pewnych stworzeń. Próbowałam się doszukać jakiejkolwiek wzmianki o harpiach przed Trzecią Bitwą o Hogwart. Byłam niemalże pewna, że w którymś z wcześniejszych rozdziałów o nich wspominałyście, a nawet te stworzenie coś zakręciły się w którymś z rozdziałów. I stąd moje pytanie. Czy takowy rozdział kiedyś istniał i po prostu go usunelyscie czy po prostu ja jestem nie ogarnięta? Pomimo tego, że tak dawno pytałyście o to czy czytelnicy wolą miniaturki czy jakieś momenty, których w NML nie było. Z radością przeczytałam miniaturkę o Teodorze, o której napisze kiedy indziej co sądzę dokładnie, miniaturkę Blinny też na pewno bym pokochała od pierwszego akapitu. Jednak tak bardzo chciałabym przeczytać o ich weselu, śmierci Krzywołapa, bo z tego co mam wrażenie, Salazar jest ich jedynym zwierzakiem. Chciałabym zobaczyć pierwszą wspólną kolacje Narcyzy i babci Rose, jedną z ich licznych kłótni. Dlatego jeśli po napisaniu miniaturek, nadal nie będziecie w stanie zostawić NML, piszcie te 'momenty' nie wiem jak je nazwać.
Dobra to ja zacznę od epilogu.
Po pierwsze, z całego serduszka dziękuję za dedykacje. Pamiętam jaka byłam szczęśliwa kiedy poczułam się taka doceniona (?) c:
Zakończenie Waszego opowiadania ogólnie.
Śmierć Rona, ostatnio czytając cokolwiek płakałam tak tylko na śmierci Prim z IŚ. (Nie liczac momentu kiedy myślałam, że Teodor zdradził swoich przyjaciół..) Choć nie lubię tej postaci zbytnio, jej śmierć byłam niezwykle piękna,jeśli można tak czyjąś śmierć nazwać. Jak pewnie większość na początku myślałam, że to Draco umarł (brawa za wspaniałe zagranie na emocjach, jak zwykle zresztą). Z jednej strony kiedy okazało się, że to Weasley poczułam ulgę, jednak ból Hermiony i mi się udzielił.
Śmierć Ivana. Od początku miałam mieszane uczucia odnośnie niego. Zabolało mnie jednak to co on miał w głowie, że tak to ujme. Nawet mając władze nad życiem Dracona on czuł się gorszy. On był tylko skrzywdzonym (?) przez los chłopcem. Z perspektywy czasu jest mi go niezwykle żal..
Śmierć Toma. Ktoś miał wątpliwości odnośnie jego przynależności do Gryffindoru. Jednak pomimo jego młodego wieku okazał dużo więcej odwagi od niejednego dorosłego. Nie pogodziłam się z jego śmiercią nadal dostatecznie by móc jakkolwiek jeszcze to skomentować.
Przyjęcie oświadczyn w czasie walki jak juz ktoś wspominał, było wręcz epickie.
Urodziny babci Rose, spotkanie u Narcyzy, oświadczyny na łódce. Przepiękne po prostu, wspaniałe, zabawne. Jednak moim ulubionym momentem było i chyba ciągle będzie 'Absolwenci za mną' ryczałam jak głupia, zamiast uczyć się niemieckiego..
Epilogi zazwyczaj są melancholijne, smutne nawet powiedziałabym. Wasz nie był, za to kolejny raz dzisiaj brawa. Najpierw sprawa zdjęć, które ciekawiły mnie od jakiegoś czasu. Później nagły poród, jazda do szpitala. I tu ponownie jeszcze bardziej pokochałam Blaise. Chciałabym takiego przyjaciela! A i zgoda Hermiony i Teodora całkowita, a nawet coś na wzór przyjaźni mnie oczarowało.. i ten szok, Nott jednak ma dziewczynę. Typowy Blaise chce wszystko wiedzieć.
UsuńTo chyba tyle z tego co chciałam przekazać.
Dziękuję za całe opowiadanie, poświęcony muzyce czas, umilenie mi czasu, moje łzy wzruszenia.Kocham Was dziwaczny, kocham to co i jak piszecie. Brak mi słów by wyrazić to co czuje. ♡
Pozdrawiam, Vinci, Wiczka Piczka, Wiktoria.
Boże jak ja pisze z tą autokorektą, zamiast muzyce -> mu
UsuńZamiast dziwaczny -> dziewczyny.
Hej :) We wcześniejszych rozdziałach nie było wzmianki o harpiach, te urocze stworzonka wkroczyły do fabuły dopiero w czasie Bitwy :)
UsuńJa chciałam tylko podziękować. Czytałam po raz drugi i nie sposób opisać to jakie moje życie byłoby inne gdyby nie wasze wspaniałe opowiadanie. Płakałam i śmiałam sie. Dziekuje, naprawde z całego serca. Kocham Was dziewczyny. Dziekuje, dziekuje, dziekuje.
OdpowiedzUsuńMB
Epilog dodany już dawno, ale komentuję dopiero teraz. Przeczytałam go od razu, ale nie wiem dlaczego, nie skomentowałam. Chyba nieco przerażała mnie wizja, że jak to zrobię, to już definitywnie zakończę swoją przygodę z Naucz mnie latać. To Dramione jest jednym z lepszych, jakie czytałam. Wasze poczucie humoru nie raz rozwalało mnie na łopatki, a momenty smutne doprowadzały do łez. Żyłam życiem bohaterów, przezywałam z nimi wzloty i upadki. Stworzona przez Was historia pochłania bez reszty i nie daje o sobie zapomnieć. Powinna być dla Was powodem do dumy. Mam nadzieję, że czeka mnie jeszcze wiele chwili spędzonych na czytaniu Waszej twórczości, dlatego życzę Wam weny, czasu i wszystkiego, co potrzebne do stworzenia kolejnych wspaniałych historii.
OdpowiedzUsuńhttp://dramione-demons-of-the-past.blogspot.com/
Ojej, co by tu napisać... Nagle brakuje mi słów, a tak bardzo chciałabym wyrazić, jak niesamowity jest wasz tekst. Pomijając fakt, że po przeczytaniu epilogu beczę jak nienormalna, to jeszcze w ciekawostkach znalazłam sceny z umarłym Nottem (niedobre baby). Naprawdę nie sądziłam, że "Naucz mnie latać" tak mi się spodoba. Żałuję tylko tego, że nie posłuchałam rad innych i nie wzięłam się za to wcześniej... chociaż... przynajmniej nie musiałam czekać na kolejne rozdziały (tego bym nie wytrzymała) Rozbudziłyście we mnie ponownie miłość do Dramione, która po przeczytaniu dziesiątek opowiadań powoli gasła. Dzięki wam nie mogłam oderwać się od telefonu, pochłaniając wasze dłuuugie rozdziały, cudowniaste zresztą, pełne świetnych dialogów, które rozśmieszały mnie cały czas, tyle zwrotów akcji, scen wzbudzających we mnie tyle cudownych emocji! Oczywiście charaktery były świetnie wykreowane, w szczególności Malfoy, no nic dodać, nic ująć! Takiego go uwielbiam i czytając o takim Malfoyu, zawsze zaczynam zastanawiać się, czy ktoś taki, albo chociaż podobny, znajduję się na świecie... Teraz gdy już wiem, że to koniec, przypominam sobie ulubione poszczególne sceny i wiem, że już nigdy nie będą mogły mnie zaskakiwać :( Pamiętam jedną, która rozbawiła mnie do łez (nie wiem czemu aż tak), a konkretnie chodzi o tę jedną z pierwszych podczas turnieju, jak Draco podniósł jadowitego węża i dopiero potem jak Hermiona go w tym uświadomiła, on odwrócił się i powiedział (chyba to było tak): Cholera! Była genialna... jakby coś. A gdy pierwszy raz przy wszystkich trzymali się za rękę? Cieszyłam się jak mała dziewczynka. Dosłownie. Leżałam w łóżku i gestykulując, krzyczałam: JEST! WRESZCIE! JUPI! Tak było. Ogólnie cała ich relacja jest wspaniała w waszym opowiadaniu. Tak delikatnie wprowadzana powoli, bez pośpiechu i naturalnie. Bardzo dobra robota, kłaniam się nisko i oczekuję kolejnych perełek spod waszego pióra. Nie mogę się już doczekać...i nie mogę przestać płakać, bo nie wiem, co zrobię jutro rano, chcąc dosięgnąć telefon i czytać dalej, a tu nie ma już co...
OdpowiedzUsuńPs. Tak orientacyjnie... ile opowiadanie ma stron? :D
OdpowiedzUsuńTak orientacyjnie, po zsumowaniu wszystkich plików z rozdziałami wychodzi 1000 stron :D I proszę nam tu nie płakać, bo jesteśmy w trakcie pisania kolejnego opowiadania i za niedługo znów będzie co czytać;)
UsuńPuff... wybrałam to Dramione głównie ze względu na styl pisania, po tytule nie spodziewałam się kokosów, potrzebowałam odprężającej lektury na pierwszy leniwy tydzień wakacji i potrzebowałam "rebound-Dramione" po poprzednim, którego koniec bardzo przeżyłam i sądziłam, że będzie to urocze proste Dramione o przewidywalnej fabule, któtkie w porównaniu do poprzedniego... ale po kilku pierwszych rozdziałach, które oceniłam dość sceptycznie Wasza historia wciągnęła mnie równie mocno jak poprzednia! Hermiona była tak świetnie przedstawiona w tym opowiadaniu, chyba nigdy nie spotkałam się z tym, żeby ktoś tak dobrze ją odwzorował! Blaise'a pokochałam natychmiast i uwielbiam fakt, że rozwinęłyście wątek jego przemiany, naprawdę widać w tym opowiadaniu wiele razy, że stawiacie poprzeczkę wysoko i trzymacie się kanonu także w przypadku postaci drugoplanowych. Jeśli chodzi o Ivana, nienawidziłam go od samego początku i z mściwą satysfakcją i ulgą patrzyłam jak przechodzi na drugą stronę, ale Kiey czytałam jego pamiętnik... nagle oczy mi się zaszkliły i ohhh. Tak samo jak Ivana od początku nie znosiłam Notta jednak w pewnym momencie za te cechy za którego go nie znosiłam zaczęłam go doceniać, a kiedy przeczytałam jakie miałyście co do niego plany... ta wyimaginowana rozmowa, jesteście niesamowite. Ahhh tak bardzo chciałabym móc rozwinąć wszystkie postaci, ale ten komentarz już i tak jest strasznie długi... więc powiem tylko, że większość scen Draco-Hermiona to spełnienie marzeń. Dopiero pod koniec tak naprawde kiedy wyjaśniła się sprawa z Tomem Moorem poczułam, że to jest opowiadanie, które będę pamiętać... i chyba to jego postać i jego śmierć najbardziej do mnie przemówiła tutaj. Dzięki temu jak zakończyliście jego wątek to opowiadanie jest tak przkonujące i oddaje atmosferę wydarzeń. Jeśli jeszcze chodzi o Dracona - "pudlu" i "Krzywonog" - świetne. Kończąc to opowiadanie miałam okropne uczucie w żołądku, mówiące mi, że przez moje "rebound-Dramione" będę potrzebowała kolejnego, a uspokoiła mnie informacja o nowym blogu pod którymś postem. Gdy tylko skończyłam to opowiadanie wpisałam w wyszukiwarkę "polowanie na czarownice" i jakież było moje rozczarowanie kiedy nic nie znalazłam! Wróciłam tu myśląc, że musiałam coś pomylić i dopiero wtedy spojrzałam na datę publikacji epilogu! Nie mogę się doczekać, kiedy pojawi się kolejna Wasza historia i będzie ona chyba moją pierwszą czytaną na bierząco, a nie po ukończeniu historii, tak więc życzę weny, mnóstwa nowych pomysłów i oczywiscie radości i pasji, żeby " polowanie na czarownice" okazało się kolejnym hitem!
OdpowiedzUsuńI.
Jeden z piękniejszych, o ile nie najpiękniejszychy epilog jaki czytałam! Wzruszający i rozbawiający do łez, zresztą jak całe opowiadanie. Niesamowite. Wyjątkowe. Dziękuję, że jesteście,dziewczyny! ❤
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
Usuń*najpiękniejszy
OdpowiedzUsuńTo wszystko wina emocji ����
Trafiłam na to opowiadanie niedawno. I muszę przyznać, że choć przeczytałam już wiele różnych Dramione, to jednak zdecydowanie Wasze najbardziej do mnie trafiło. Jako, że zostało już dawno zakończone, to pomyślałam, że zostawię jeden komentarz na końcu.
OdpowiedzUsuńW tym opowiadaniu urzekli mnie bohaterowie. Nigdzie nie ma tak zabawnego Blaise'a jak Wasz, a jednocześnie myślącego - w dość niekonwencjonalny sposób, to prawda, ale na swój sposób przenikliwego. Postać Notta była świetną równowagą dla radosnego Blaise'a. Ta dwójka była tak harmonijnie stworzona, że nie wyobrażam sobie ich oddzielnie. :) Cieszę się też, że nie zrobiłyście z Hermiony płaczącej lalki, która zawsze musi czekać aż Malfoy ją uratuje i pocieszy. Miała swój charakterek i potrafiła się postawić. To było dla mnie bardzo ważne, gdyż uwielbiam Hermionę stworzoną przez J. K. Rowling. Jest wzorem silnej kobiety, co niestety bardzo często jest kompletnie niszczone w różnych Dramionach. Malfoy przechodzi fantastyczną przemianę. I jest ona tak doskonale napisana, że w trakcie czytania nie zauważa się tego. Jako czytelnik przechodzę razem z nim ten proces i, jak to bywa w prawdziwym życiu, dociera to do mnie dopiero po pewnym czasie. Nie ma u Was bezsensownych zwrotów typu ,,zmienił się", ,,patrzył na nią inaczej" i tym podobnych rzeczy. Pozostałe postaci też są ciekawe i świetnie wpasowują się w piękną historię.
Podobała mi się również fabuła. Momenty smutne, przepełnione goryczą, wzbudzające gniew lub zaniepokojenie przeplatają się z tymi humorystycznymi i radosnymi. Perypetie bohaterów są po prostu naturalne. Choć mamy do czynienia ze światem czarów, czytamy o zwykłych ludziach i ich szkolnych wygłupach oraz problemach. Do tego dochodzi większa intryga, wielkie zagrożenie dla świata, który dopiero odważył się wziąć głębszy oddech po ostatnich wydarzeniach. Świat magii nie był gotowy na nowy atak - natomiast dzięki Wam poradził sobie.
Wzruszające było pożegnanie absolwentów ze szkołą. Tego brakowało mi u Rowling, choć w jej przypadku to zrozumiałe - przecież ukończenie szkoły było najważniejsze w przypadku konkretnych postaci. A Wy pokazałyście to wzruszenie i radość przeplecioną smutkiem, tak właściwe dla tej chwili.
Ukłony należą Wam się także za epilog. Zabawny, wzruszający, taki... ciepły. Wszystko kończy się dobrze, wszyscy są radośni. Ta historia łamałaby serca, gdyby miała inne zakończenie.
Tak więc, kończąc mój nieco chaotyczny wywód - dziękuję za to opowiadanie, Wasz talent i praca włożone w nie wzbudzają podziw. Życzę Wam dalszych sukcesów z nowym opowiadaniem, które spróbuję przeczytać w wolnej chwili.
Pozdrawiam Was serdecznie,
U.
Cudowne opowiadanie, czułam jak bym czytała kolejną część Harrego Pottera i mimo, że jestem jego wielką fanką to jednak to opowiadanie wydaje mi się o niebo lepsze. Wywołało u mnie dużo emocji, zabierając wiele czasu, którego utratą kompletnie się nie przejmuję. Warto było czasem zaniedbać studia i zarwać nockę żeby przynieść się do tego świata miłości, zagadek i cudownych wyrażeń :) Jeżeli to by była książka to z chęcią bym ją kupiła ;)
OdpowiedzUsuńEpilog słodziutki, ale zachował ten typowy komediowy charkterek. Choć mam wrażenie, że Hermiona nigdy nie wybrałaby Blaise'a na ojca chrzestnego - a Harry?
OdpowiedzUsuńMuszę też napisać o scenie z poprzedniego rozdziału - przy opisie grzybobrania nie tylko w mojej głowie ale też w rzeczywistości oplułam ekran telefonu. Prawdopodobnie śmiałam się też jak obłąkana. Najlepsza scena z całego ff.
Jeśli mam opisywać wszystkie rozdziały to zacznę tak - zabawny początek, jednak brakowało mi tego czegoś. Czytane odrobinę na siłę (wymagało rozłożenia na kilka dni). Jednak naprawdę zabawne sceny kusiły. W pewnym momencie, ciężko powiedzieć kiedy dokładnie nagle spędzalam całe godziny ("jeszcze tylko rozdział"... bo jakoś cały czas sądziłam ze są krótkie tak jak te początkowe, tak dobrze się je czytało. Aż któregoś razu przeczytałam, że wyszło wam 40 stron... a ja nawet przez chwilę się nie nudzilam). Także od pewnego momentu ff jest genialne, a tylu komediowych scen (i babci Rose!) to chyba nigdy nie widziałam!
Dziękuję bardzo i wyrażam ogromne zdziwienie, że wasze odpowiednie jest tak słabo rozpowszechnione, gdyż dramione czytałam dziesiątki a to wpadło w moje ręce tak późno! Ze swojej strony na pewno będę je polecać.
Cztery dni...cztery pełne dni siedziałam w łóżku, nie wychodząc z niego i gapiłam się w ekran pokonująć to nowe rozdziały. Mam szczęście, że akurat dobadła mnie choroba i mogłam całość skończyć tak szybko, jak zaczęłam. Opowiadanie było wprost fantastyczne i sama się dziwię, że dopiero teraz zostałam o nim poinformowana, a mam za sobą całą masę opowiadań Dramione. Ale podobno najlepsze przychodzi zawsze na koniec, prawda? :D Powiem tak....wasze opowiadaie naprawdę porawiło mi humor, mimo, że jestem przykuta do łóżka bez sił, to uśmiecham się jak głupia. Tyle ile się napłakałam ze śmiechu, jest nie do zliczenia. Diabeł całkowicie zdobył moje serce w tym opowiadaniu, zdecydowanie jest tutaj moim ulubieńcem. Cały czas przed oczami mam jego twarz, gdy wypowiada: OSZOŁOM. Słabo rozwinęłyście mojego ukochanego ślizgona, Teodora. Darzę go ogromną sympatią, a tak mało mogłam o nim czytać. Ale wiadomo, co opowiadanie to inaczej. Dużym wyzwaniem była dla mnie postać Hermiona, bo nie raz czytająć miałam po prostu przestać z jej powodu. Pierwszy raz tak irytowała mnie gryfonka, że marzyłam, aby Draco jednak z nią nie był. Wiecznie naburmuszona,robiąca kłótnie z niczego, wyciągająca wnioski bez wszystkich informacji...do tego wiecznie zaryczana, obrażona i to jej rozkazywanie ciągłe ślizgonowi. Oj Salazarze, to naprawdę było dla mnie wyzwanie.XD Nienawidzę takich postaci, wiecznie zaryczanych, które nikogo nie słuchaja i wiecznie pchają się w kłopoty. Ale wszystko wytrzymałam, bo was pokochałam i wiedziałam, że dotrwam do końca choćby dlatego, że wzbudziłyście we mnie wiele pytań: a co dalej? Postać Draco jak najbardziej na plus, choć jako on bardziej utemperowałabym gryfonke. A co do Rona..ile razy podczas jego złości myślałam: oj uderz ją, niech Draco w końcu Ci porządnie wpierdoli. Jednakże się nie doczekałam. A szkoda.:D
OdpowiedzUsuńWszystkie rozdziały miały w sobie tyle magii, śmiechu, smutku. Macie ogromny talent i wielką wyobraźnie, którą świetnie przekazałyście za pomocą klawiatury. Po prostu wykonałyście kawał świetnej roboty, jesteście dla mnie niesamowite. W dodatku wszystko skończyłyście, nie zostawiłyście bloga, nie zawiesiliście go..jak niektórzy. Za samo to wytrwanie w tym należą wam się ogromne brawa.
Nie wiem co więcej mogę napisać, bo pierwszy raz piszę tego typu komentarz i jestem w kropcę. Jedyne chyba co mogę jeszcze dodać to to, że mam nadzieję, że taki talent się nie zmarnuję i przeczytam jeszcze masę waszych dzieł.
Dziękuje jeszcze raz za tą historię, która umiliła mi te cztery dni w łóżku.
Pozdrawiam, Kim EveLin GaHye.
To znowu ja ;)
OdpowiedzUsuńWięc i dotarłam do końca tej historii. Bardzo fajnie będę ją wspominać,bo kawał dobrej roboty tu się znajduje, nie ma co! Poza samymi początkowymi o pijackich przebojach Ślizgonów, ale o tym już wspominałam w konkretnym rozdziale, jeśli pamiętajcie, bo myślę, że czytałyście choć ani razu nie dałyście znaku, że owszem.
Dracon biedny tyle czasu czekać musiał na swoją wybrankę i niestety do tego czasu mógł się jedynie usmiechnąć do "Basi Rączkowskiej" xD ale się chyba mu opłaciło, bo Hermiona nabrała apetytu i w tej swojej donioslej chwili nie zawstydzila się ni razu.
Opis porodu z poczatku mnie rozbawil, bo w ciągu kilku chwil mieć 5cm rozwarcie jest obłędem zaraz po odejściu wód :p i tu aż zazdrość mnie zzarla :p mi nie było dane rodzic naturalnie, tylko wymuszone CC bo wody odeszły, a syn się nie chciał urodzić i po 3dniach wyciągali. A 2tyg przed planowanym terminem to wciąż jest w terminie, 38to donoszona ciąża ;)
Wszystko pięknie się skończyło, wszyscy szczęśliwi. Nott ma babkę, Potter i Malfoy się nie zabijają, a Ron zginął tak by nie niszczyć sielanki reszty zebranych. No i Blaise w końcu udobruchal sobie Weasley!
Co tu dalej pisać? Zostaly mi jeszcze dodatki do po czytania i całkowicie mogę przenieść się na polowanie, które lubię bardziej od NML, może za sprawka pieprzonego empaty? Kto wie? Kto wie? ;)
Ps. 2x syn... Ach, no 3córka byłaby jak znalazł :p bliźniaki zawsze mieć chcialam, a ostatnio to mi się śniło ze będę mieć XD jak mężowi powoedzialam się przeraził hahaa
Pozdraeiam ciepło i do przeczytania!
co to za piękna historia była! poruszyła moje serduszko wielokrotnie. z zapartym tchem śledziłam losy bohaterów, ciesząc się jak głupia. uśmiechałam się, widząc drobne gesty, które zwiastowały poprawę relacji między nimi. wiele razy płakałam ze śmiechu, głównie za sprawą pana Zabiniego, ale też wiele razy w oku zakręciła mi się łezka na smutniejszych fragmentach. wszystkie kocham po równo. doceniam Waszą pracę i z ręką na sercu muszę przyznać, że to jedno z najlepszych dramione jakie czytałam, a czytałam juz ich setki. nie wiem, dlaczego to omijałam zawsze takim szerokim łukiem, ale cieszę się, że dałam mu szansę. napewno jeszcze tu wrócę! ale póki co, to słyszałam o jakimś "polowaniu na czarownice" i lecę sprawdzić o co tam chodzi. w końcu trzeba jakoś zaleczyć kaca po tym świetnym opowiadaniu :) GRATULACJE
OdpowiedzUsuńWłaśnie przeczytałam NML po raz trzeci i znowu płakałam jak nie wiem. To absolutnaie najlepsze opowiadanie, jakie przeczytałam w moim życiu, dziękuję. Wciąż czekam na te „momenty”, które wymieniłam gdzieś wyżej, ale nie pogardzę też czymś z Severusem i pielęgniarką, której imienia nie pamiętam oraz Harrym i Lu! Weny do Polowania i wszystkiego dobrego dla was!
OdpowiedzUsuńZnowu przeczytałam od początku i tak samo mi się podoba jak wcześniej:) To opowiadanie na prawdę ma magie:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Nawet nie zdajecie sobie sprawy jak ściska mnie moje serce. Zżyłam się z tą książką tak bardzo, że nie jestem w stanie pogodzić się z myślą, iż to już koniec. Gratuluję ogromnego talentu i kreatywności. Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę z perfekcji tej opowieści. Dziękuję, że ją stworzyłyście
OdpowiedzUsuńCześć :) Dziękujemy za tak miłe słowa, pewnie z perspektywy czasu niektóre wątki czy wydarzenia mogłybyśmy poprowadzić inaczej, ale to nasze pierwsze pisarskie dziecko i do tego opowiadania mamy ogromny sentyment. Tym bardziej cieszy fakt, że jest grono osób, którym nasza opowieść zapadnie w pamięci na dłużej i do której będą od czasu do czasu powracać - jak i my. Pozdrawiamy :)
Usuń38 year-old Electrical Engineer Annadiane O'Collopy, hailing from Longueuil enjoys watching movies like "Legend of Hell House, The" and Board games. Took a trip to Historic Fortified Town of Campeche and drives a MX-6. przegladaj tych gosciu
OdpowiedzUsuń